"Kapelusz za 100 tysięcy" to wspaniała klasyka literatury dla młodzieży. Książki Adama Bahdaja zna chyba każdy, może jedynie nie mieć świadomości, że to on jest ich autorem. To właśnie na podstawie jego powieści powstały seriale "Podróż za jeden uśmiech" i "Stawiam na Tolka Banana". To on napisał zekranizowane później "Wakacje z duchami". Mimo wielkiego dorobku i wspaniałego życiorysu, w czasie wojny był m. in. kurierem tatrzańskim, on sam jest jednak jakby trochę zapomniany.
"Kapelusz za 100 tysięcy" może czytać i młodzież i dorośli. Ci, którzy pamiętają PRL mogą czytać z sentymentem, młodsi z kolei poznają troszeczkę klimat tamtych lat. Nie odczuwałam w żaden sposób, aby książka się zdezaktualizowała, wręcz przeciwnie. Akcja wciąga. Główna bohaterka, "Dziewiątka", tj. dziewczynka w wieku 12 lat, jest tak rezolutna, mądra i spostrzegawcza, że wielu dorosłych mogłoby jej pozazdrościć. Potrafi bronić swoich racji nawet w rozmowie z dorosłymi. Jest sprytna w pozytywnym znaczeniu tego słowa, nie mającym nic wspólnego z cwaniactwem. Bahdaj był chyba w prekursorem feminizmu, chociaż wówczas gdy żył, to pojęcie nie było jeszcze zbyt znane. "Dziewiątka" tam gdzie mieszkała, czyli na Saskiej Kępie, była szefem "gangu", złożonego z samych chłopców. Zawdzięczała to m. in. temu, że skończyła kurs judo i żaden chłopak nie mógł jej podskoczyć.
Podczas wakacji, o których opowiada książka, nasza bohaterka również okazała się bardziej rezolutna od nowo poznanego Maćka. Postanowiła ustalić, dlaczego i kto zamienił kapelusz warszawskiego wiolonczelisty w nadmorskim, polskim miasteczku. Śledziła różne osoby, a przy okazji natrafiła na trop większej afery, która z kapeluszem nie miała nic wspólnego. A co do kapelusza, to dlatego był kapeluszem za 100 tysięcy, bo w środku był włożony wypełniony kupon totolotka z sześcioma trafieniami.
"Dziewiątka" nie była zainteresowana uznawanymi wówczas zwyczajowo za dziewczęce i kobiece zajęciami, jak sprzątanie czy gotowanie itp. Gdy parę lat temu słuchałam "Dzieci z Bullerbyn" pamiętam lekki szok, gdy słuchałam o tym, jak dziewczynki musiały w czasie zabaw odgrywać role sprzątających i gotujących chłopcom, chociaż wcale nie miały na to ochoty. Eksponowanie dziewczynek nie jest jednak manierą w twórczości Bahdaja, w "Wakacjach z duchami" głównymi bohaterami są chłopcy, w "Podróży za jeden uśmiech" również.
I "Dziewiątka" i Maciek nie nudzą się nawet w czasie deszczu i nie narzekają. Nawet rodzice "Diewiątki" i jej młodszy brat jakoś z tego powodu bardzo nie ubolewają, ojciec z jej bratem łowią ryby, a matka gra w brydża. Wszyscy świetnie radzą sobie bez nieznanych wówczas komputerów i smartfonów, ale nawet i bez telewizora. Dzieci są wyjątkowo samodzielne, organizują sobie czas bez dorosłych i nikt nie boi się, że napadnie je morderca lub pedofil. Z dzisiejszej perspektywy komicznie brzmią fragmenty o tym, jak przypłynął statek z turystami ze Szwecji i całe niemal miasteczko wyszło oglądać, jak wyglądają Szwedzi. Bohaterem drugiego planu jest dorosły i w starszym wieku wiolonczelista, a nie biznesmen. Innym bohaterem drugiego planu jest profesor. "Dziewiątka" wie co nieco o wiolonczelistach, Maciek zna się na ornitologii i na muzyce poważnej. Intelekt, wiedza i wykształcenie są w wielkim poważaniu.
Odczytanie książki jest bardzo ekspresyjne, ale jednocześnie pasujące do tego typu lektury.
5/6