
Był listopad, było i jest jest ciemno, są mgły, musiał więc być Sherlock Holmes. Na szczęście w „Pożegnalnym ukłonie” Sherlock nie został po raz kolejny uśmiercony przez Conan Doyla. Trochę obawiałam się tego wariantu, biorąc pod uwagę tytuł. Tytuł jest trochę mylący, bo Holmes jest w pełni sprawny pod każdym względem i rozwiązuje kryminalne zagadki. Ostatnie opowiadanie to już emerytura, poza Londynem, ale jak się okazało, nie uniemożliwiła ona powrotu do gry na prośbę samej królowej. Pada w tym opowiadaniu piękne zdanie, dla którego warto je całe przeczytać, czy odsłuchać. Holmes i Watson rozmawiają, będąc już w starszym wieku. W ich życiu i w świecie dookoła wiele rzeczy się zmieniało. Ale było też coś niezmiennego. To była ich przyjaźń, dzięki której zawsze mogli liczyć na swoją pomoc w razie potrzeby.
Opowiadania są raczej mniej znane, ale nie znaczy to, że są gorsze o tych najpopularniejszych. „Diabelskie kopyto” okazało się jednym z ciekawszych, jakie w ogóle znam. W domu, zamieszkałym przez rodzinę, znaleziono w jednym pokoju przy stole dwóch braci, którzy postradali zmysły i zwłoki siostry. I brak jakichkolwiek śladów, które mogłyby naprowadzić na trop rozwiązania, co się właściwie stało.
Inne opowiadanie – „Plany Bruce`a Partingtona” zostało sfilmowane w serialu „Sherlock” w odcinku pod tytułem „Wielka gra”. Serial „Sherlock” jest idealnym przykładem, jak można świetnie, zachowując ducha literackiego pierwowzoru, przenieść akcję z XIX wieku do współczesności. Współczesny Holmes jest niedostoswany społecznie, jest egocentrykiem i wielkim oryginałem, intelektem przerasta otoczenie. Czyli tak, jak w opowiadaniach. Nie jest jednak żadnym gentelmanem, wręcz przeciwnie, każdemu ciężko jest z nim wytrzymać. Film jest znacznie bardziej dynamiczny. Wydarzenia pędzą, Holmes korzysta ze smartfona, Watson pisze bloga o ich wspólnych przygodach. Zamiast 5 pestek pomarańczy, będących w jednym z opowiadań ostrzeżeniem, jest 5 sygnałów w telefonie, które pełnią tą samą rolę. Zamiast tajnych papierowych dokumentów są nośniki z elektronicznymi wersjami. Wśród policjantów, z którymi Holmes musi współpracować jest Afroamerykanka, która na dodatek nazywa detektywa świrem. Reżyser te elementy, które mogłyby wydawać się już anachroniczne pozmieniał tak, aby stały się w obecnych czasach bardziej prawdopodobne i bliższe realności. Tam gdzie u Conan Doyla straszył straszliwy pies, straszy już co innego. I są jeszcze fenomenalne dialogi.
Sherlock czy to w opowiadaniach czy w serialu pozostaje jednym z oryginalniejszych bohaterów. W filmie wyróżnia się również i ubiorem. W żadnej z wersji nigdy nie dostosowuje się do otoczenia. To otoczenie musi dostosować się do niego. Obie wersje są jedną wielką pochwałą i intelektu i indywidualizmu. Szkoda tylko, że tak mało takich oryginałów jest dookoła.
5/6
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że się podobał. Również pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń