poniedziałek, 25 maja 2015

Javier Marias „Zakochania”


 Zakochania - okładka książki

          Marias to jeden  moich ulubionych pisarzy współczesnych. Pisałam o jego trylogii  pt. „Twoja twarz jutro” i o  „Sercu tak białym”. W jego przypadku jestem absolutnie przekonana o tym, że zasługuje na Nobla. Mam wszystkie wydane u nas jego książki, nie wszystkie jeszcze przeczytałam. Chcę mieć świadomość, że jeszcze coś mam, że zawsze ta przyjemność czytania jego dzieł jest przede mną. Wiem, że mogę czytać coś po raz drugi, z pewnością tak będę robić. Ale przyjemność czytania czegoś po raz pierwszy jest wyjątkowa. Może on cały czas tworzyć, ale też nigdy nie wiadomo, czy określona książka zostanie przetłumaczona na j. polski i czy będzie wydana. I nie śpieszę się z przeczytaniem wszystkiego, co napisał.  Nie chcę się powtarzać i pisać o tym, że jest fenomenalnym obserwatorem ludzkich zachowań. Skupię się wyłącznie na tej konkretnej książce.

              Opowieść snuta jest przez narratorkę, Marię, lat ok. 35, zatrudnioną w wydawnictwie, publikującym literaturę współczesną. Opisywane wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni około dwóch lat. Maria miała zwyczaj jadania śniadania w jednej z restauracji w drodze do pracy. Zauważyła, że w tej samej restauracji śniadania jada też małżeństwo, które nazwała w myślach „idealną parą”. Para ta, będąca w średnim wieku i mająca dwoje dzieci, była wyjątkowo dobrana. Mężczyzna i kobieta w dalszym ciągu byli w sobie zakochani, widać było, że lubili ze sobą przebywać i lubili ze sobą rozmawiać. Maria lubiła ich obserwować, bo spoglądanie na szczęśliwych ludzi, których przecież tak dużo nie jest,  wprawiało ją w dobry nastrój. W pewnym momencie okazało się, że para przestała się pojawiać na śniadaniach, kelnerzy nie byli w stanie powiedzieć, dlaczego ich nie ma. Maria dowiedziała się pewnego razu, że mężczyzna został zabity przez chorego psychicznie bezdomnego. Były o tym wzmianki w gazetach. Krótki czas potem spotkała w tej restauracji wdowę - Luizę, nawiązała z niż kontakt, złożyła jej kondolencje. Luiza zaprosiła ją do siebie do domu. 

    Opowieść pełna jest sporych zaskoczeń i poza przemyśleniami natury głównie psychologicznej, wydarzenia toczą się w sposób niespodziewany.  Zmysł obserwacyjny Mariasa jest widoczny od początku, ale staje się szczególnie wyraźny od momentu, gdy Maria odwiedziła Luizę. Maria miała świadomość, że Luiza przeżywa autentyczną, głęboką żałobę i że jest w skrajnej rozpaczy. Obserwując ją uświadomiła sobie, że Luiza podźwignie się z tej żałoby bardzo szybko, szybciej, niż się sama spodziewa. I mimo przeżycia tragedii, nie poniesie żadnego uszczerbku, ani fizycznego, ani psychicznego. Jeśli ktoś jest zainteresowany, jak można było dojść do takiej konkluzji, powinien sięgnąć po lekturę.

     Jak zwykle u Mariasa, sporo jest różnych nawiązań do literatury, w tym przypadku do Balzaka, a konkretnie do jego powieści „Pułkownik Chabert”. Mężczyzna, w którym kochała się Maria wypowiada dające dużo do myślenia zdania o literaturze : „To, co się stało nie jest najważniejsze. To tylko powieść, a wydarzenia powieściowe nie są nieistotne, po ich przeczytaniu natychmiast się o nich zapomina.  Najciekawsze są możliwości, idee, do których nas pobudzają, które w nas zasiewają, poprzez swe fikcyjne przypadki, bo te pozostają w nas bardziej wyraziste niż rzeczywiste wydarzenia i  bardziej się nad nimi rozwodzimy”.    Jest też trochę nawiązań do „Trzech muszkieterów” Dumas`a, czytałam tą książkę dawno temu i nie potrafiła mnie zafascynować. Ale wyraźnie jest nią zafascynowany także  Arturo Perez – Reverte w „Klubie Dumas”.

               Ulubione moje fragmenty „Zakochań”  to rozmowy Marii z mężczyzną, w którym była w tamtym czasie zakochana. Przedstawienie przebiegu rozmowy to u Mariasa nie tylko pytania i odpowiedzi. Maria jest wyjątkowo wnikliwym obserwatorem, a jej ukochany też jest szalenie przenikliwy. W najważniejszej rozmowie w ich związku ona patrzy na każdy jego gest i każdemu przypisuje określone znaczenie. Analizuje ton głosu, intonację, nawet zawieszenie zdania, kiedy co nastąpiło, co to może znaczyć.  On robił to samo. Wygląda to jak swoisty pojedynek.

     W książce jednym z ciekawszych dla mnie wątków jest kwestia życia przeszłością i życia teraźniejszością. W przypadku śmierci kogoś bliskiego można pogrążyć się w rozpaczy i tak tkwić, lub po przeżyciu żałoby iść naprzód.  Ale to tylko taki punkt wyjściowy do dalszych rozważań na ten temat. To właśnie Balzac w „Pułkowniku Chabercie” opisał hipotetyczne dzieje człowiek, który miał żonę, majątek, pozycję społeczną. Poszedł na wojnę i omyłkowo został uznany za zabitego w bitwie. On zaś był ciężko chory, dopiero po kilku latach udało mu się powrócić do ojczyzny. Tam nastąpiła konsternacja, bo żona przejęła już cały majątek męża i wyszła za mąż powtórnie. Pułkownik uważany był za umarłego i to bez cienia wątpliwości.  Każdy z kim się widział udawał, że go nie zna i upatrywano w nim oszusta. To właśnie u Mariasa w "Zakochaniach"Maria i jej ukochany toczą dyskusje o tej książce Balzaca. I wbrew pozorom, wychodzą z założenia, że żywi mają prawo do życia i że nie muszą wiecznie opłakiwać zmarłych, nawet gdy kiedyś szalenie ich kochali . 

     W książce poruszonych jest znacznie więcej problemów. Mnie osobiście, idąc wzorem jednego z bohaterów, ukochanego Mariii, zainspirowały do myślenia te fragmenty, gdzie była mowa o oddzieleniu przeszłości z jej zmarłymi od teraźniejszości. Ten problem można oczywiście widzieć znacznie szerzej. W książce jest np. scena, gdzie jeden/jedna z bohaterów/bohaterek widzi osobę, którą kochał/kochała z kimś innym i to już po ślubie.   Mimo tego, że resztki uczucia się jeszcze tlą, macha na pożegnanie, jakby chcąc symbolicznie tą znajomość zapisać w przeszłości. Nie chce się unieszczęśliwiać, rozważać tego związku całymi latami . Chce dalej żyć. Scena ta bardzo mi się podobała. Wiele osób ma zamiłowanie do życia w przeszłości lub z dużymi jej elementami . Nie oznacza to oczywiście faktu, aby zrywać z rodziną, lub aby nie mieć trwałych, prawdziwych przyjaźni przez całe życie. Ale niekiedy coś się kończy, a ludzie nie potrafią się z tym pogodzić. Ktoś zdradzony i porzucony rozważa latami swoją krzywdę i marnuje te lata.

    Marias pisze w charakterystycznym dla siebie stylu, pisałam tu już – w czerwcu 2014r. o trzeciej części trylogii „Twoja twarz jutro” i w grudniu ubiegłego roku o  „Sercu tak białym”. Gdy robiłam w grudniu 2014r. podsumowanie najlepszych książek roku 2014 to właśnie trzecia część „Twojej twarzy jutro” czyli „Trucizna , cień i pożegnanie” zajęła pierwsze miejsce. W każdej z tych powieści akcja jest jakby drugoplanowa, za to na pierwsze miejsce wysuwają się rozważania natury głównie psychologicznej. W przypadku „Zakochań” intryga przypomina jednak trochę kryminał, sprawa zabójstwa okazuje się nie taka prosta, jak to wydawało się na początku.        

6/6  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz