wtorek, 29 czerwca 2021

Szczepan Twardoch "Pokora" - audiobook, czyta Michał Żurawski

 

Audiobook Pokora  - autor Szczepan Twardoch   - czyta Michał Żurawski

    „Pokora” jest nieco inną książką, niż te autorstwa Twardocha które przeczytałam dotychczas. To powieść o pełnym sprzeczności bohaterze, mieszkającym w miejscu, w którym mówi się i po polsku i po niemiecku i jeszcze gwarą,  które w dziejach wchodziło w skład różnych państw, żyjącym w czasach, kiedy świat zmieniał się porażającym tempie. W Twardochu fascynujące jest m. in. to, że opisuje on ludzi, którzy nie są sformatowani i nie mieszczą się w kategoriach statystycznego Polaka, czy statystycznego obywatela czy kogokolwiek zgodnego z jakąkolwiek średnią. Jego bohaterowie są inni niż ogół i to pod wieloma względami, często ta inność wynika z urodzenia się w określonej rodzinie, zaś wybory życiowe jeszcze tą inność pogłębiają, przypomina to rozdwojenie.

    Tytułowy Alojzy Pokora urodził się w biednej, górniczej rodzinie na Śląsku, miejscowy ksiądz widząc, że chłopak jest wyjątkowo zdolny, pomógł mu i opłacił naukę w gimnazjum, co było niebywałym awansem społecznym. Chłopak z górnikami przestał więc mieć cokolwiek wspólnego, poza pochodzeniem. Ale z dziećmi ze szkoły też nie mógł się identyfikować, bo był tym biedakiem i oni nim gardzili.  On w domu mówił gwarą śląską, czasem po polsku, niemieckiego musiał się uczyć. A koledzy ze szkoły niemieckim władali biegle. Jako Ślązak nie czuł się do końca ani Polakiem, ani Niemcem. Z jednej strony aspirował do klasy wyższej niż wiejska, górnicza biedota, z drugiej gdy w Berlinie wybuchła komunistyczna rewolucja w listopadzie 1918r. zaczął utożsamiać się z rewolucją i z komunistami. Orientacja seksualna Alojza też była niejednoznaczna. Tej inności jest naprawdę bardzo dużo. U Twardocha bohaterowie typowi, standardowi, występują jedyne na dalszym planie. Powieść ma szansę spodobania się właśnie tym, którzy też różnią się w jakimkolwiek  aspekcie od statystycznego obywatela.

    Twardoch opisuje też świat niejednoznaczny, wybrał taki okres w historii jako tło wydarzeń, kiedy świat zmieniał się z miesiąca na miesiąc. Powieść zaczyna się w trakcie I wojny, potem w Berlinie jest  właśnie rewolucja, która kończy się po kilku miesiącach. Przynależność państwowa Śląska nie jest jednak rozstrzygnięta, w tle trwają powstania śląskie. Czytając zdobywa się kawał wiedzy o Śląsku. A wszystko opisane jest z ciekawej perspektywy osoby, która tam mieszka, ale z żadnym ruchem tak naprawdę się  nie utożsamia. Dla mnie szokiem było np. to, że Wojciech Korfanty, o którym uczyłam się w szkole jako o wielkim bohaterze, przez część Polaków był znienawidzony, a zwolenników pozostania Śląska przy Polsce nazywano wśród miejscowej ludności nie Polakami, tylko „korfonciarzami”. Szokiem dla mnie było też to, że ludność bardziej zamożna i wykształcona opowiadała się za niemieckością Śląska.  Po przeczytaniu tej książki można zrozumieć złożoność sytuacji i to, dlaczego właśnie tam miejscowa, rdzenna  ludność domaga się obecnie uznania narodowości śląskiej, a nawet odrębnego państwa i nie uważa się ani za Polaków ani za Niemców.

    Ale kwestie historyczne nie są najważniejsze. Dla mnie najciekawsze były kwestie psychologiczne. Na przykładzie Alojza Pokory można obserwować człowieka idącego z prądem wydarzeń, dostosowującego się do nich idealnie, a zarazem wypierającego niektóre etapy życiowe. Alojz zgłosił się jako ochotnik na wojnę, składał przysięgę wierności cesarzowi, podczas rewolucji ochoczo wstąpił w szeregi walczących przeciwko cesarzowi, potem z kolei udawał przed wieloma osobami, że taki epizod nie miał nigdy miejsca. Te dziwne i sprzeczne wybory niekoniecznie były koniunkturalne, on nie tyle je podejmował, co po prostu „tak mu wychodziło”. Dla zdrowia psychicznego ponoć najlepiej jest żyć tak, żeby jak najmniej ukrywać. Wiele  gejów czy lesbijek robi comming outy i twierdzi, że nie wyobrażają sobie, aby wrócić do tego wcześniejszego życia w ukryciu. Alojz ukrywa wiele rzeczy, nie tylko epizod komunistyczny, ale i chociażby biedę z dzieciństwa, czy toksyczną miłość do Agnes i wiele innych rzeczy. Alojz co innego myśli, a co innego robi i mówi, żyje w totalnym zakłamaniu na wszystkich niemal polach. A jak się to skończy, można przeczytać.

    W książce brakowało mi natomiast tego, co było w „Królu” czy „Królestwie”, a także i w „Morfinie”, szczypty irracjonalności. Brakowało mi bohatera z polotem, z fantazją, z ponadprzeciętną inteligencją. Michał Żurawski czyta książkę poprawnie, nie słychać emocji, nie wypada to najgorzej, aczkolwiek zdecydowanie bardziej wolę emocjonalny styl Macieja Stuhra, który czytał „Króla”, „Królestwo” i „Morfinę”.

5/6

         


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz