niedziela, 31 sierpnia 2025

Mari Jungstedt „Ostatni akt”

 

Pisałam już wielokrotnie o cyklu gotlandzkim, ostatnio nie najlepiej go oceniałam i myślałam, że już upada. Ten tom nie jest jednak zły, jest idealny na zmęczenie, nie trzeba wiele myśleć, czyta się jakby samo i wciąga. Jest też spore zaskoczenie na finiszu, prawdziwy majstersztyk. Jest trochę Gotlandii, są ruiny starego zamku, w którym latem pokazywane są spektakle teatralne.

    Jungstedt stworzyła świetny portret psychologiczny osoby, która zaczęła niemal wariować z powodu zakochania. Od początku wiadomo, że osoba ta nie jest w wieku nastoletnim, tylko średnim, żyje w stadle małżeńskim, czyli nietypowo, bo osoba „tracąca głowę” z miłości kojarzy się raczej z kimś w wieku kilkunastu lat albo niewiele starszym. Zabicie kogoś z miłości jest już totalnym wynaturzeniem i mało kto zna takiego zabójcę. Ale każdy chyba zna kogoś, kto pod wpływem uczucia zachowywał się irracjonalnie i ze szkodą dla siebie. Tutaj można obserwować proces zatracania się w uczuciu i stopniowej utraty kontroli nad tym, co się dzieje. Opisane jest to przekonująco, można zaobserwować wszystkie czynniki, które doprowadziły tą osobę do takiego stanu. Widać wyraźnie, że granica pomiędzy zachowaniem względnie normalnym a wyraźnie zaburzonym, jest płynna.

     W tym tomie Jungstedt odmitologizowuje Gotlandię, która kojarzy się z reguły trochę z dawną historią, z czymś dalekim, fascynującym i pięknym. Dla turystów Gotlandia taka jest, ale życie codzienne w małej gotlandzkiej miejscowości pod pewnymi względami nie różni się od życia w małych miejscowościach w Polsce czy innych krajach. Z pewnością nie jest to dla każdego, wszyscy wszystkich znają, nic się przed ludźmi nie ukryje, plotkarstwo kwitnie. Tu właśnie pokazane jest, jak jedna z opisywanych osób rozważa opcję przeprowadzki do Sztokholmu.

    Jeśli ktoś nie oczekuje czegoś głębszego, to powinien być zadowolony.

7/10









środa, 20 sierpnia 2025

Zofia Kossak „Z otchłani”

 

Raz na jakiś czas wiele osób ma potrzebę lektury poważnej, realistycznej, a nawet dotykającej spraw naprawdę potwornych, jak łagry, obozy koncentracyjne, wojny itp. itd. Tego rodzaju lektura uzmysławia, że zawsze ludzie spotykali się z różnymi trudnymi i koszmarnymi sytuacjami, że takie jest po prostu życie. Co więcej, to co przeżywali inni ludzie w ekstremalnych czasach, było z reguły dużo gorsze i trudniejsze niż teraz w czasach pokoju.

Z otchłani” to wspomnienia Zofii Kossak z pobytu w obozie koncentracyjnym w Birkenau, napisała je tuż po wojnie. Z racji tego że autorka była osobą głęboko religijną, spora część tych refleksji dotyczy właśnie spraw religijnych. W obozach wiele osób traciło wiarę, Zofia Kossak wręcz przeciwnie. To wiara dawała jej sił do przetrwania, a zaraz po niej więzi międzyludzkie, prawdziwa przyjaźń, jaką nawet w tak ekstremalnych warunkach można było nawiązać. Przyjaciółka w tamtych warunkach niewiele mogła dla drugiej osoby zrobić, dawała jednak wsparcie psychiczne i dobre słowo. A to zdaniem pisarki było nawet ważniejsze od wyżywienia.

Odnośnie kwestii religijnych, to Kossak podnosi również bardzo trudne do zrozumienia, nawet dla osoby wierzącej, tematy. Przykładowo jednak z kobiet trafiła do obozu za to, że działała w konspiracji. Postanowiła, że nada sens swojemu cierpieniu i ofiaruje je Panu Bogu za te osoby, z którymi w tej konspiracji współpracowała, że dzięki temu one nie zostaną złapane. Inna z kolei więźniarka miał popełnić samobójstwo, przed którym się chciała pomodlić, podczas odmawiania „Pod twoją obronę” chęć samobójstwa bezpowrotnie jej minęła.

Setki tysięcy ludzi ginęły w takim piekle, jak opisała to Z. Kossak. Okazuje się jednak, że niektórzy z tych co przeżyli, nawet z takiego niewyobrażalnego koszmaru potrafili zyskać coś pozytywnego, w przypadku autorki trwałe, prawdziwe przyjaźnie, wzmocnioną wiarę, no i misję pokazania światu prawdy o tym, co się działo.

8/10

czwartek, 14 sierpnia 2025

Anna Przedpełska - Trzeciakowska „Jane Austen i jej racjonalne romanse”

 

    Tłumaczka Jane Austen napisała jej biografię. Czyta się ją świetnie, gigantycznym atutem jest dogłębna znajomość twórczości. Książka napisana jest w taki sposób, że chronologicznie przedstawiane są wydarzenia z życia, są one komentowane, nie jest więc nudno, a gdy na danym etapie życia Jane Austen, napisała ona powieść, to jest odrębny rozdział o tej konkretnej powieści.

    Przedpełska – Trzeciakowska ma szalenie interesujące spostrzeżenia, nie opisuje tylko suchych faktów z życiorysu. Odnośnie twórczości, zwróciła np. uwagę na to, że powieściowe happy endy, z których słynie Jane Austen, są tylko pozorne. Owszem, jest zakochana para, jest ślub, ale na tym każda powieść Jane Austen się kończy, nie wiadomo, jak układa się młodej parze przyszłość. A gdy przyjrzymy się małżeństwom opisywanym w każdej powieści, wśród bohaterów drugoplanowych czy trzecioplanowych, to okazuje się, że na 6 powieści i łącznie pewnie kilkuset bohaterów, są tylko 2 udane małżeństwa. Poza tym biografka zastanawia się np., który z bohaterów Jan Austen jest najinteligentniejszy, najlepiej wykształcony i najbardziej oczytany, według niej to sławetny Darcy. Rozważa, która bohaterka jest ulubioną bohaterką miłośników twórczości itp. itd.

Przedpełska – Trzeciakowska opisuje też na podstawie analizy twórczości Austen i lektury jej listów, jak wyglądało tworzenie powieści. Zwraca uwagę na coś, o czym pisała Olga Tokarczuk w jednym z esejów ze zbioru „Czuły narrator”, pisałam o nim tutaj pisał o tym też Tolkien w listach. Otóż „Na ogół twórca ma świadomość niejasnej współodpowiedzialności za napisany tekst czegoś jeszcze oprócz własnej ręki i głowy i różnie jest to nazywane, bo pewno różne ma źródła”. „Bohater buntuje się przeciwko swojemu twórcy, a w powstającym tekście zaczyna przebrzmiewać niezamierzona nuta”. Tokarczuk opisywała to tak, że w pewnych momentach to jakby Coś lub Ktoś przejmował pisanie, . Przedpełska – Trzeciakowska tłumaczy to na tekście Austen, kiedy to się stało i z czego to wynika.

    Inspirujące jest też spojrzenie na życie powieściopisarki. Spędziła je całe w kilku wioskach, a o życiu i naturze ludzkiej wie więcej niż ludzie, którzy zjeździli cały świat. Austen swoimi życiowymi decyzjami może inspirować również dzisiaj. Przykładowo dość wcześnie zorientowała się, że będzie pisać. W tamtych czasach wydawało się to absurdalne, kobiety wychodziły za maż, rodziły dzieci i były na utrzymaniu męża. Gdy pojawił się poważny kandydat na męża, mający i majątek i pozycję towarzyską, odrzuciła jego propozycję, wiedziała, że jako mężatka uzależniona od męża, nie będzie miała możliwości, aby realizować swoją pasję pisania. Miała wówczas wizję, iż będzie żyła z dochodów z pisania, co obiektywnie wydawało się nieprawdopodobne. No i wybierając status starej panny, narażała się na politowanie, kobiety niezamężne postrzegane były wówczas jako gorszej kategorii. Współcześnie można oczywiście pogodzić te dwie role, matki, żony i pisarki, 200 lat temu w angielskiej wiosce nie było to możliwe, co opisała Przedpełska – Trzeciakowska. Austen poszła więc totalnie pod prąd społecznym oczekiwaniom, a mało kogo na to stać i wówczas i dzisiaj.

9/10



środa, 6 sierpnia 2025

Ryszard Ćwirlej „Ofiara twoim przeznaczeniem” – audiobook, czyta Bartosz Głogowski

 

    Ćwirlejowi najlepiej wychodzi odtworzenie realiów Dwudziestolecia Międzywojennego. Psychologii nie ma tu dużo, opisywane postacie w większości nie są zbyt skomplikowane. Opisy życia, dotyczące raczej ludzi na dole drabiny społecznej, są rewelacyjne. Bartosz Głogowski świetnie oczytał tekst.

            W tym zagadki kryminalne przeplatają się z wątkami szpiegowskimi. Gdy mówi się o szpiegach, to z reguły kojarzy się to z CIA, Mosadem czy KGB, czyli tą górną półką światowych rozgrywek. Ćwirlej natomiast pokazał takie historie szpiegowskie, jakie działy się u nas, prozaiczne, pozbawione spektakularności, ale z racji tego frapujące. Pojawia się tu autentyczna postać, mjr Żychoń z polskiego wywiadu. Niemcy w pobliżu granicy polsko – niemieckiej zaczęli budować stacje nasłuchowe, umożliwiające podsłuchiwanie polskich służb specjalnych. Polacy zorientowali się, co się dzieje, żeby uzyskać zdjęcia tych stacji i inne informacje, potrzebowali współpracowników. Ci współpracownicy w niczym nie przypominali kogoś takiego z filmów, to byli drobni złodziejaszkowie, oszuści robiący lewe interesy, trzeba ich było trochę przekupić, trochę zaszantażować. Ci ludzie z nizin społecznych naprawdę mieli swój rozum i spryt, tzw. mądrość życiową, dużo w życiu przeszli i mimo braku wykształcenia, w niektórych sprawach bywali mądrzejsi od inteligentów.

        Nie brakło tutaj perełki na torcie, którymi są dla mnie refleksje na temat różnic w mentalności Polaków, zamieszkujących scalone części Polski. Na ziemiach z byłego zaboru pruskiego, w tym właśnie w Poznaniu, gdzie toczy się akcja cyklu, po 1918r. nie było manii burzenia różnych budowli czy pomników, na wschodzie wręcz odwrotnie.

Trochę rozczarowuje, że tak mało jest o komisarzu Fischerze, w tym tomie za wiele się u niego w życiu prywatnym nie dzieje. Ale nie tak dawno się ożenił, ma dzieci, raczej to ze wcześnie na zdrady, w tamtych czasach rozwody nie były takie częste. Słuchając jednak, czeka się, aż Fischer się pojawi, a gdy się pojawia, to właściwie tylko w kontekście spraw zawodowych. Ja dla mnie też jest trochę za mało refleksji, przykładowo mój ulubiony komisarz Montalbano z cyklu A. Camillerego dużo czyta, rozmyśla, poznajemy jego znajomych, partnerkę itp.

7/10