Audiobook
jest naprawdę świetny z doskonałą, oryginalną interpretacją Więckiewicza. W tej wersji
podróże są skrócone do pobytu w kraju Liliputów i kraju olbrzymów, co znane
jest chyba niemal każdemu. Podstawowa kwestia to właśnie Więckiewicz. Czyta z
humorem i dystansem, a jednocześnie z wiedzą człowieka, który dużo widział i
dużo wie. Taki dokładnie był zamysł autora, Guliwer nie opisywał swoich przygód wówczas,
gdy trwały, ale po ich zakończeniu, gdy miał już dystans do tego, co było i sporo
doświadczenia życiowego. Co najbardziej trafne, Więckiewicz nie wpada w
płaczliwy czy użalający się nad sobą ton, gdy odczytuje fragmenty, mówiące o
tym, że bohaterowi stało się coś złego, lub gdy groziło mu poważne
niebezpieczeństwo. Nawet gdy czyta o złu, robi to z dystansem, a nawet z lekką
dozą humoru, na zasadzie, tak to było złe, ale było też sporo dobrego a
ostatecznie i tak dzięki pomocy dobrych ludzi, dobrze rozumianemu sprytowi i szczęściu,
poradziłem sobie z tymi problemami. Nie wpada w zgorzkniały ton. Dzięki temu powieść robi się lekka w odbiorze
i słucha się jej chętnie. Dawno nie słuchałam tak wyjątkowej, ciekawej
interpretacji, z reguły czytający ograniczają się do samego mniej lub bardziej poprawnego
odczytywania tekstu. Przypomina mi to Krzysztofa Globisza, czytającego „Paragraf
22”, którego w takim wykonaniu nie dało się zapomnieć. „Podróże Guliwera” –
audiobook, trwa około 4-5 godzin, co też sprawia, że całość nie jest nużąca. Zainteresowani mogą sięgnąć po pełną wersje
książki.
Przygody Guliwera są zabawne, ale
najważniejsze i najciekawsze są refleksje o naturze ludzkiej czy nawet
społeczeństwach. Książka powstała 300 lat temu, a w tym zakresie nic się nie
zmieniło. Generalnie autor nie ma najlepszego zdania o nas. Są i to wszędzie
jednostki pozytywne, prawe, dobre, sprawiedliwe i odważne. Ale to są wyjątki.
Co do zasady, dominują negatywy. Lilipuci chcieli chociażby Guliwera
wykorzystać do udziału w wojnach. Pomógł im w wojnie, która została Liliputom
wypowiedziana, a więc bronili się i była to wojna sprawiedliwa. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, dość szybko pojawił
się projekt, aby Lilipuci też mogli wypowiedzieć wojnę, dlaczegóż to mieliby
się ograniczać, skoro teoretycznie mogli liczyć na pomoc olbrzyma. A z jakich
powodów te wojny się toczyły… dlatego, że jeden naród obierał jajko nie z tej
strony, co drugi. Wdzięczność znana im
była tylko jako teoretyczne pojęcie. Mimo bardzo wielu zasług Guliwera na
różnych polach uknuli przeciwko niemu straszliwą intrygę i chcieli go pozbawić
życia. Epicentrum intryg był oczywiście dwór królewski. Knuto przeciwko Guliwerowi
z zazdrości o względy króla a także i bez przyczyny. Nie lepiej było u
olbrzymów. Tylko problemy były inne. Guliwer przez dłuższy czas był zmuszany do
uczestnictwa w pokazach jako dziwoląg, a chciwość człowieka, który nim
dysponował, była niewyobrażalna i tylko zbieg okoliczności uratował naszego
bohatera od śmierci z wyczerpania.
Na przykładzie Liliputów i olbrzymów
świetnie jest pokazana względność wielu rzeczy. W jednym kraju Guliwer był
olbrzymem, budzącym postrach, w innym karzełkiem. Bieda, bogactwo, pozycja
społeczna itp. pojęcia są względne,
zależą od punktu widzenia. Im szerszy
jest punkt widzenia, tym więcej się widzi. Zaściankowość w sensie braku wiedzy
i szerszych horyzontów ogłupia. Lilipuci przykładowo całkiem poważnie uważali
się za potężny naród, a swojego króla za jednego z najmocniejszych na świecie. Jedyne,
co było takie samo, to właśnie ludzkie charaktery, takie same u olbrzymów, u
Liliputów i wszędzie.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz