Mało znany kryminał retro z akcją osadzoną w 1807 roku na terenach ówczesnego Księstwa Warszawskiego, króciutki, zaledwie 5 godzin słuchania, jest naprawdę godny polecenia. Nie ma tutaj ani rozważań psychologicznych, ani filozoficznych, ani temu podobnych, ale świetnie pokazane jest życie w tamtym okresie, no i Warszawa oczywiście. Jest to też inne spojrzenie na historię, pełne lekkości, bez zsyłek na Sybir i bez męczeństwa. Książkę mógłby spokojnie przeczytać obcokrajowiec, który nie musiałby znać naszej historii, lub ktoś, kto tą historią się nie interesuje. Jest napisana tak, że jest czytelna pod każdym względem i nie ma potrzeby, aby sprawdzać, o co chodzi podczas nawiązywania do różnych wydarzeń.
A. Sawicki umiejscowił wydarzenia w szalenie mało rozpowszechnionej scenerii, a mianowicie w Warszawie, w której stacjonowały wojska francuskie, jeszcze długo przed wyprawą na Moskwę. Nie trwało to bynajmniej ani kilku dni, ani kilkunastu, był to zdecydowanie dłuższy okres. Właściwie cała historia pokazana jest zupełnie z innego punktu widzenia, niż najczęściej rozpowszechniony, świetnie rozszerza to horyzonty, poza dobrą zabawą w czasie czytania oczywiście. W Warszawie główną ulicą jest ulica Napoleona, obecna Miodowa, która teraz nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek główną arterią. W książce nie ma Moskali, są nawiązania do Insurekcji Kościuszkowskiej, ale też bez patosu. Jeden z bohaterów, początkujący policjant nowo utworzonej policji jest zubożałym szlachcicem, bez majątku i do chwili zatrudnienia bez środków do życia. Nie ma dworku, ani służby. Majątek rodzinny został utracony nie na skutek represji za działalność niepodległościową, tylko został przegrany w karty przez brata naszego bohatera, hazardzistę. Te informacje są podane na samym początku książki. Wcześniejszy jego udział w powstaniu kościuszkowskim ma wartość nobilitującą, ale nic więcej.
Czytelnik spotyka postacie historyczne, jest tu scena z szewcem Kilińskim, na Podwalu, Kiliński nie jest biedakiem i nie pracuje w jakiejś zapyziałej norze, tylko jego pracownia to mała manufaktura, którą kieruje, zatrudnia też pomocników. W ogóle obecnie nieznany jest tytułowy pierwszy Glina, czyli pierwszy szef policji z terenu Księstwa Warszawskiego, Augustyn Gliński, właściwie chyba pierwszy polski policjant.
Pokazane jest, że oficerowie francuscy mają spore wzięcie wśród Polek, jedną z nich można dokładniej obserwować. Jej ambicja podboju francuskich serc sięga bardzo wysoko. Tytułowi oficerowie miłujący to też i Polacy.
Słucha się świetnie, do tej pory nie miałam okazji słyszeć Wojciecha Masiaka. Czyta rewelacyjnie, widać, że jest przygotowany, zna tekst i z pewnością nie czyta go po raz pierwszy. Są fragmenty, gdzie wydarzenia mkną szalenie szybko, a czytający jeszcze wzmaga to napięcie. Można wówczas zapomnieć o całym świecie.
7/10