Teoretycznie książka mówi o damach, w większości jest zaś o Ludwice Marii Gonzadze, Marysieńka Sobieska potraktowana została raczej marginalnie. I bardzo dobrze, że tak to ostało napisane, bo Ludwika jest postacią zdecydowanie mniej znaną, a zasługuje na naprawdę wielką uwagę. Pisałam o niej przy okazji audiobooka „Potop. Czas hańby i sławy” Sł. Leśniewskiego i książki „W kręgu Wazów. Ludzie i obyczaje” B. Fabiani. U Janickiego postać Ludwiki potraktowana jest najgłębiej.
Pisząc o pozycji Leśniewskiego wspomniałam o tym, że źródło z epoki Potopu Szwedzkiego wspomniało, iż nasza królowa miała tą niebywałą właściwość, że im gorsza była sytuacja, tym więcej energii ona miała i tym intensywniej działała. Janicki rzuca nieco światła na to, ja można dojść do takiego stanu, że najgorsze nawet przeciwności losu nie tylko nie są w stanie złamać w człowieku ducha walki, ale wyzwalają jeszcze więcej sił.
Gonzagówna wychodząc za mąż za Władysława IV Wazę miała 34 lata, było to jej pierwsze małżeństwo. Miała już wówczas niezwykle bogate doświadczenie na każdym polu, w tym polityczne. Angażowała się na dworze francuskim w różnoraką działalność, w tym nawet wymierzoną przeciwko naprawdę wyjątkowo mocno usytuowanym postaciom, jak kardynał Richelieu. Za pierwszym razem Ludwikę osadzono w bardzo surowym więzieniu dla więźniów politycznych, wiele osób nie wychodziło stamtąd żywych. Wyszła na wolność, ale za jakiś czas zamknięto ją w klasztorze, co teoretycznie niewiele różniło się od więzienia. Pobyt tam trwał prawie dwa lata, wbrew pozorom nie był dla naszej bohaterki szczególnie dolegliwy, bo podbudowała tam swoją wiarę i wiara ta stała się dla niej oparciem podczas całego życia w trudnych chwilach. Nie przeszkadzało to jej mieć kochanków, ale to już odrębne zagadnienie. Po raz kolejny po wyjściu na jaw spiskowania, musiała opuścić dwór, udać się do rodowej posiadłości, stałą się nie tylko persona non grata, ale w każdej chwili spodziewała się wojska, które mogło ją aresztować. Jej kochanek, spiskowiec, został stracony. Wówczas była w stanie totalnego załamania, nie mogła spać, był przerażona, ale mimo to nie poddała się. Cudem niemal udało się jej odzyskać listy, stanowiące dowód zaangażowania w spiek. Po takich przejściach już mało co było w stanie ją załamać. Z każdej wpadki wyciągnęła wnioski. W porównaniu do Władysława IV Wazy była hiper mózgiem.
Po ślubie dokonywała rzeczy, wydawałoby się niemożliwych. Po zgonie Władysława nie chcąc stać się tylko wdową, doprowadziła do ślubu z jego bratem Janem Kazimierzem. Dzięki olbrzymiemu majątkowi mocno przyczyniła się do jego elekcji. W czasie Potopu Jan Kazimierz do niczego się nie nadawał, był załamany, to ona robiła wszystko, co było możliwe i niemożliwe, przekupywała żołnierzy, aby przechodzili na polską stronę, prowadziła kampanię dyplomatyczną itp.
Ludwika była postacią niejednoznaczną, pod koniec życia jej zaangażowanie w politykę budziło już spore wątpliwości, w szczególności gdy chciała przeprowadzić elekcję vivente rege, za życia króla Jana Kazimierza i zapewnić tron przygłupowi z Francji, pobawionemu jakiegokolwiek doświadczenia i którym chciała sterować.
Damy dworu wykorzystywała jako szpiegów, kandydatom na ich mężów stawiała warunki, na jakich może dojść do ślubu, oferowała stanowiska, ale nie za darmo. Przyszyły pan młody musiał realizować jej politykę. Właśnie kimś takim był Marysieńka Sobieska, a nawet i Jan Sobieski, przynajmniej na pewnym etapie.
Całość czyta się świetnie, nie ma dłużyzn, nie ma nudy. Bonusem są też liczne zdjęcia. Jest bogata bibliografia. „Damy Złotego Wieku” tego samego autora są fascynujące, ale ta pozycja jest jeszcze lepsza, opowiada ona o faktach i osobach zdecydowanie mniej znanych.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz