Mistrz powieści szpiegowskiej, John le Carre, jest przede wszystkim mistrzem psychologii, jego obserwacje mają oczywiście charakter uniwersalny i mogą być czytane pod różnymi szerokościami geograficznymi i w różnym czasie. Wymagają myślenia i uwagi od czytelnika. Severski przykładowo pisze powieści, które są prostsze do czytania, czyta się je jakby lepiej, ale są zdecydowanie płytsze niż le Carrre`a. U Severskiego psychologii jest jak na lekarstwo, a na dodatek większość książek, szczególnie te najnowsze, są umiejscowione w polskim kontekście politycznym, nazwy partii politycznych są tylko zmienione, opisywany świat jest czarno – biały, podobnie jak i bohaterowie. U le Carre jest dokładnie odwrotnie.
„Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg” to jedna z lepszych powieści le Carre`a. Otóż na najwyższym szczeblu angielskiego wywiadu został umiejscowiony rosyjski szpieg i właśnie teraz fakt ten uzmysłowiło sobie dosłownie parę osób. Sytuacja była szalenie trudna, drążenie tego wątku wiązało się z narażaniem życia, a ponadto tym tematem mógł zająć się tylko ktoś wysoko uplasowany, mający dostęp do najważniejszych dokumentów. Zajął się tym jednak George Smiley, już emeryt, zaś jego przeciwnikiem był nie tylko ów kret, jego kolega, jeszcze kolega, ale też i szef rosyjskiego wywiadu, demoniczny Karla, który od strony rosyjskiej stał za całą tą operacją. Powieść jednak jest nie tylko rozgrywką szpiegowską, ale to głównie rzecz o mrocznej stronie każdego człowieka, o namiętnościach, nad którymi ludzie nie zawsze panują.
Każdy człowiek i każdy bohater le Carre ma swój słaby punkt. Nawet gdy określona operacja szpiegowska jest zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach, gdy wymyśliły ją najtęższe umysły, może się zawalić dlatego tylko, że ktoś w którymś momencie nie zapanuje nad swoją ciemną stroną. Nie chodzi tutaj tylko o to, że ktoś się zdenerwuje i z nerwów coś zrobi źle. Chodzi o cos głębszego. Przykładowo faktu, że w MI6 jest kret, domyślano się, ale wiadomo było, że musi go prowadzić w pełni dyspozycyjny rosyjski oficer. No i była zagwozdka, kto mógłby być takim oficerem, nikt nie pasował do takiego wzorca. Okazało się jednak, że zwykły, podrzędny pracownik ambasady rosyjskiej jednego dnia, jadąc ulicami Londynu, obwiesił się medalami, których na tym stanowisku zdobyć nie mógł. Przypadkowo zostało to zauważone. I to naprowadziło Smileya na trop, że to właśnie ten człowiek prowadzi kreta i spotyka się z im regularnie. Proces demaskacji kreta mógł ruszyć dopiero od momentu, gdy jego oficer prowadzący nie zapanował nad swoją pychą. To był jeden raz na wiele lat, ale wystarczyło.
Inny przykład to Jim, oficer, który wyruszył z misją za granicę i zorientował się, że jest namierzony i że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Mógł się wycofać, były na to duże szanse, ale miał gdzieś jakby zakodowane, że rozkaz należy wypełnić i trzeba próbować do końca. Chociaż wiedział, że może zginąć, z uporem maniaka działał dalej, jakby miał w sobie jakiś gen samounicestwienia. Miał zakodowane, ze rozkaz trzeba wykonać. Wiem, że inni czytelnicy ta sytuację odbierają inaczej, bardzo na plus Jimowi, książka jest tak wspaniała, bo daje m. in. wiele możliwości interpretacyjnych.
Najgłębiej jednak opisany jest przypadek Smileya, kiedy to on odsłonił swoje słabości, było to katastrofalne w skutkach. Co najmniej kilkanaście lat przed głównymi wydarzeniami spotkał się za granicą z Karlą, tamten wówczas nie zajmował jeszcze żadnego stanowiska w radzieckim wywiadzie, był aresztowany, ale na drugi dzień miał zostać przewieziony do Moskwy. Smiley namawiał go, aby nie wracał i aby podjął współpracę z MI 6. Smiley opowiadał później o tej sytuacji, że „A ja ni stad ni z owąd zacząłem opowiadać o Ann. To znaczy, nie o mojej, konkretnej Ann. Założyłem, że on też ma jakaś swoją Ann. Wiem, że to głupie, ale zadałem sobie pytanie, co myśli się w takiej sytuacji.” Gdy już powiedział, co miał do powiedzenia, zorientował się, że zdradził swoje słabe strony. Wówczas jeszcze tylko nie wiedział, w jaki sposób w przyszłości Karla wykorzysta tą wiedzę o słabości Smileya do zradzającej go żony. A wykorzystał.
Są tu również i inne motywy. Otóż kret, który miał na sumieniu sporo ofiar, został ujawniony bynajmniej nie dzięki jakiejś wielkiej, oficjalnej operacji. Został ujawniony dzięki wysiłkowi kilku osób, które działały na własną rękę, musiały też podczas tych działań wykonywać czynności nie do końca zgodne z prawem i narażały się bardzo mocno. Kluczowa informacja wypłynęła od młodego chłopaka również z MI6, który był uznany za zdrajcę. Mógł o niej nie informować i nie komplikować sobie życia jeszcze bardziej. Owszem, oni wszyscy mogli liczyć na pewne bonusy, stanowiska w przypadku powodzenia akcji, ale prawdopodobieństwo że akcja się powiedzie, nie było wysokie. Tutaj głównym motywem była jednak nie chęć kariery, bo można było to robić prostszymi sposobami, ale chęć rozprawienia się z kretem, uniemożliwienie mu pogrążenia dalszych ofiar i zapobieżenie dalszemu jego działaniu. Kret uosabiał zło, działał na rzecz ZSRR i komunizmu, była to więc też walka ze złem.
Jest tu mnóstwo różnych aspektów, nad którymi można się długo zastanawiać.
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz