Rewelacja.
Ta pozycja należy do tych książek, które zmieniają naszą świadomość
historyczną. Poza miłośnikami historii z reguły każdy ma w pamięci pewne klisze
z wiedzą na określony temat, częściowo
zapamiętaną ze szkoły, częściowo zaś z filmów czy z książek, czytanych dużo
wcześniej, jak np. „Trylogia” Sienkiewicza. Z biegiem czasu fakty z pamięci się
powoli ulatniają, zniekształcają i to, co się pamięta, niekiedy ma już niewiele
wspólnego z prawdą. A jeśli do tego wszystkiego pamiętaliśmy różne mity, to w
ogóle nasza wiedza na określony temat jest jakaś bzdurą.
Po przeczytaniu „Potopu. Czasu hańby i
sławy” Leśniewskiego uzmysłowiłam sobie, że o opisywanych wydarzeniach tak
naprawdę prawie nic nie wiedziałam. Autor wspomniał też o wielu faktach mało
dla nas, jako narodu , korzystnych. Wspomnę tutaj tylko w bardzo ogólnym
zarysie o tych kwestiach, tych które najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Obrona Jasnej Góry. Do oblężenia nie użyto
żadnej ogromnej kolumbryny , a liczba atakujących Szwedów nie była wielka.
Klasztor obronił się zaś dzięki sprytowi przeora Kordeckiego. Nie miał on
specjalnego talentu żołnierskiego, ale grał na zwłokę, kluczył, stale
podejmował negocjacje ze Szwedami na temat rzekomego poddania się . W czasie
negocjacji Szwedzi nie podejmowali
żadnych działań oblężniczych, co pozwalało zyskać na czasie. W czasie oblężenia
zdecydowanie więcej było dni ciszy i tego negocjowania, niż walki. Negocjacje
nigdy nie kończyły się niczym konstruktywnym, chociaż przeor niby „chciał”, aby
doszło do ich zakończenia, ale wynajdował rożne preteksty, np. błędy formalne w
projekcie dokumentu i inne. Przedłużające się oblężenie nie wpływało pozytywnie
na morale Szwedów i Polaków w ich szeregach, i mimo, że nadeszły do nich posiłki, ostatecznie
dali sobie spokój z Jasną Górą.
Śluby Lwowskie Jana Kazimierza, czyli
uroczyste oddanie narodu w opiekę Matki Bożej, połączone z obietnicą poprawy
sytuacji chłopstwa i mieszczan. Sienkiewicz opisał je jako coś wyjątkowo
wspaniałego. Matejko uwiecznił na obrazie. W rzeczywistości doprowadziły one do
zacietrzewienia i fanatyzmu religijnego u katolików, ludzie poczuli się lepsi,
niż ci, co byli innego wyznania. Rzeczpospolita od tego momentu przestała być
państwem tolerancyjnym religijnie. Z racji tego, że Szwedzi byli protestantami,
wzmogła się jeszcze do nich nienawiść. Ale to nie wszystko. Pojawiła się nienawiść nie tylko do
najeźdźców, co jest zrozumiałe, ale i do innowierców, którzy od dawna
zamieszkiwali na naszym terytorium i którzy nie mieli z najazdem nic wspólnego.
Pojawiła się też ienawiść do wyznawców innych wyznań. Teraz oglądaliśmy nie tak
dawno „Wołyń”, z punktu widzenia ofiar
oczywiście. A w tamtym czasie to my urządzaliśmy takie pogromy. Jedną z
konsekwencji tego fanatyzmu było wypędzenie Arian. Co oczywiste, poprawa
sytuacji chłopstwa czy mieszczan z różnych względów okazała się pustosłowiem.
Jan Kazimierz w „Potopie” Sienkiewicza
również jawił się jako prawy, szlachetny władca. W rzeczywistości był to jeden
z najbardziej nieudolnych królów Polski. Szczegóły można poczytać.
Kwestia sprawności wojska i lojalności
Polaków wobec króla. Szwedzi najęli niemal całą Polskę nie dlatego, że byli
tacy sprawni, ale głównie z tego względu, że nie napotykali na opór. Ich wojsko
było oczywiście bardzo sprawne, nowoczesne, doskonale uzbrojone, ale do pewnego
momentu nie można było nawet tego sprawdzić.
Polakom również specjalnie nie przeszkadzało, że Szwedzi zajmują
państwo. Znaczna część Polaków walczyła po stronie Szwedów. Wielu naszych
rodaków ochoczo podpisywało coś , co przypominało późniejszą volkslistę, czyli
deklarację wierności, tylko że Szwedom. Było to robione masowo, koniunkturalnie
i dobrowolnie. A to, że ostatecznie udało się ten najazd odeprzeć, wynikało m.
in. z tego, że wszystkim obiecano, jakbyśmy dziś to ujęli amnestię, czy grubą
kreskę. Gdyby rozpoczęły się rozliczania, kto z kim, po czyjej stronie i
dlaczego walczył, nigdy nie doszłoby do uszczuplenia wojska szwedzkiego, do
przyjęcia tych ludzi do naszej armii i do
ostatecznego zwycięstwa.
Nie mogę nie wspomnieć o Ludwice Marii,
żonie Jana Kazimierza, bardzo aktywnej w
tamtym czasie. Abstrahując już od realiów historycznych, miała niespotykaną
cechę, której każdy mógłby sobie życzyć w każdych okolicznościach i o której
warto pamiętać, bez względu na to, jak kto ocenia jej postać. Jak pisze Leśniewski:
”niepowodzenia jej nie załamywały, wręcz przeciwnie, pobudzały do zwiększonej aktywności.”
Ona nakłaniała różnych zdrajców do powrotu, obiecywała darowanie kar. Gdy jej
małżonek porażony rozwojem sytuacji, miał atak histerii, ona zachowała trzeźwość
umysłu. Po lekturze nabrałam ochoty, aby tą postać poznać bliżej.
Janusz Radziwiłł dzięki Sienkiewiczowi
znany jest jako haniebny zdrajca. W rzeczywistości gdy zawarł układ ze
Szwedami, zrobił to już po ucieczce naszego króla do Głogówka i w obliczu perspektywy
rozszarpania bezbronnej niemal Litwy – jego ojczyzny - przez Moskwę, Kozaków, Szwecję, Brandenburgię.
Uznał, że w danym momencie uznanie protektoratu szwedzkiego pozwoli zaoszczędzić
i ludzi i dziedzictwo materialne Litwy. Uznał,
że tego wymaga racja stanu.
Książka jest fascynująca.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz