„ Myślę,
że
tak się
stanie . Stawiane w rekordowym tempie na płytkim,
gruzowym tarasie fundamenty nie wytrzymają
naporu murów sklejanych ze szczątków cegieł
. Hałas
obudzi tych, którzy pod Tora nadaremną
, pod uwięzioną
gwiazda – jak pisał Jerzy Ficowski - w zasypanych piwnicach czekają
na koniec wojny.
Na razie śpią.
Tylko gdzieniegdzie pęka gruz, osypuje się
tynk, stemple podpierają bramy.
Trzeba się
śpieszyć.”
Wiele osób wyjeżdża na drugi koniec świata ,
a w najlepszym razie do innych krajów i
poszukuje tam ciekawych miejsc i fascynujących historii, albo zwykłego
odpoczynku . Ja też wyjeżdżam , nie
zawsze daleko. I nie widzę w tym nic złego. Ale wyjeżdżając niekiedy
zapominamy, albo nawet ogóle nie wiemy,
jak fascynujące są miejsca, w których przebywamy na co dzień .
Beata Chomątowska właśnie udowodniła, że
nie musi się wcale wyjeżdżać daleko, bo niesamowite historie są tuż, tuż… Gdy zaczęłam czytać moja fascynacja tą
dzielnicą rosłą, a czułam się tak, jakbym zobaczyła ją po raz pierwszy. Od razu
zaznaczam, że jest to lektura nie tylko
dla Warszawiaków. Dowiedziałam się, że to właśnie tam / wskazano konkretnie
gdzie/ w czasach wojny było getto. To już wiedziałam, ale w ogólnym zarysie,
bez granic. Autorka pokazuje historie Muranowa właściwie od początku, ale
skupia się na czasach najważniejszych,
wspomina co nieco o okresie międzywojennym, koncentruje się jednak na wojnie, a potem dosyć obszernie
opowiada o odbudowie Muranowa. Nie
miałam pojęcia, jak te tereny wyglądały przed wojną, czyli że w wielu miejscach
były to niemal slumsy i poza Żydami mało kto się tam zapuszczał. Po wojnie
odbudowano dzielnicę w sposób zupełnie niezależny od dawnego układu ulic,
nazwy pozostały te same, ale ulice
przebiegają inaczej. A nową dzielnicę stawiano na gruzowisku, gruz po
pozostałościach budynków uprzątnięto tylko częściowo . Znaczna część domów stoi
więc na sprasowanych gruzach, pod którymi są pozostałości przedwojennych
domostw, głównie piwnice, bruk sprzed domów no i oczywiście różne sprzęty
domowego użytku, należące kiedyś do Żydów. Według jednego z architektów
dzielnica miała stać ok. 15 lat, a potem była już obawa, że domy mogą się
zawalić. Przez tyle lat grunt się osuwa , coraz częściej robią się dziury w
ulicy, a robotnicy naprawiający rury czy inne zniszczenia, widzą, tak jakby
były to wykopaliska sprzed wieków, spore
ślady dawnego życia i wkładając rękę głębiej wyjmują żydowskie solniczki czy
łyżeczki. Brzmi to strasznie. Przypomniało mi się, jak opowiadał mój kolega,
który nie tak dawno mieszkał na terenie
po gettcie. Mówił, że budynek w którym mieszka, pęka , pękają rury, na
ścianie zacieka woda, a w jezdni około roku temu również zrobiła się potężna
dziura, do której zmieściłby się samochód. Nie świadczy to o nim dobrze, ale
uparł się sprzedać to mieszkanie, zanim jak to określił, budynek „się zawali”. Myślałam wówczas, że to kwestia
incydentalna, ale po lekturze „Stacji
Muranów” okazało się, że wcale nie, że tam tak właśnie jest. Kolejnym problemem
są … duchy. Niektórzy obecni mieszkańcy je widzą , niektórzy słyszą , cześć je wyczuwa. Cześć mieszkańców z kolei
niczego nie wyczuwa i niczego irracjonalnego ani nie widzi, ani nie słyszy.
Chomątowska zastanawia się nad kwestią, jak mieszka się na cmentarzu, teren tak
przecież należy traktować. Zginęło tam prawie 100 tys. ludzi, a szczątki części
z nich nadal tkwią pod gruzowiskiem, na którym stoją domy. Kawałki kości również widzą robotnicy w różnych wykopach . Jedna
z kwestii, która mnie zastanowiła to badania nas świadomością wydarzeń z okresu wojny, robione m. in. wśród
uczniów uczących się w szkołach , położonych na Muranowie. Świadomość ta nie
jest zbyt wielka. Cała książka składa
się z różnych historii, które łączy jedno : Muranów.
Książka nie jest też bez wad. Brakowało mi
pewnego kompendium czy zestawienia dat z historii Muranowa. W biografiach
często są zestawienia najważniejszych dat z życia danej osoby i opisy, co wówczas się stało. Tu też przydałoby się
zestawienie, kiedy jakie wydarzenie miało miejsce . Brakowało mi tez pewnego
uściślenia dat, np. przy odbudowie Muranowa, lub chociażby planu dzielnicy i zaznaczenia, że tą
cześć odbudowano np. w latach 40-tych, tą w latach 50—tych itd. Ciekawym
pomysłem było zamieszczenie planu tego
terenu sprzed wojny i obecnie. No i jeszcze dodam, że jest to lektura nierówna.
Niektóre fragmenty są wyjątkowo ciekawe,
ale cześć przeciwnie, trudno przez nie przebrnąć. Przez to czytałam tą książkę dość długo i jeszcze w trakcie zrobiłam sobie przerwę na
lekki „Powrót do Nałęczowa” .