"Świat jest
teatrem” to jak zwykle u Akunina, kryminał retro, tym razem akcja umiejscowiona
jest w 1911r. Fandorin rozwiązuje zagadkę zabójstw, których ofiarami padają
osoby z otoczenia aktorki Luizy Altairskiej-Lointaine, a poza tym zakochuje się
i to właśnie w niej.
Akcja toczy się bardzo zgrabnie, wciągnęła mnie tak mocno, że zapomniałam o rzeczywistości. Ale książka ma poza tym jeszcze
sporo innych plusów. Nie jest mroczna, tak jak większość kryminałów
skandynawskich, Rosjanie chyba są jednak znacznie pogodniejsi. Nie jest też melancholijna ani depresyjna.
Ale to również nie wszystko oczywiście.
Jest w niej sporo ciekawych, a co najważniejsze pogodnych i wyjątkowo
zwięzłych rozważań o przemijaniu i starzeniu się. Może rozważania
to złe słowo, to raczej myśli czy
spostrzeżenia. Fandorin kończy lat 50, gdy książka się zaczyna. Teraz nie jest
to może aż tak dużo i 50-latkowie nie są przecież jeszcze starcami, ale 100 lat
temu wyglądało to inaczej. I Fandorin nie rozpacza z tego powodu, tylko wpada
na pomysł, jak wejść w wiek człowieka
starszego. Pomysł polega na tym, aby położyć nacisk na rozwój wewnętrzny.
Każdego roku chce nauczyć się jednej nowej umiejętności intelektualnej np.
opanować nowy język obcy i jednej nowej umiejętności cielesnej, np. szermierki.
Ma świadomość, że człowiek starszy jest dojrzały, wiele wie, ma masę
doświadczeń, porównuje się do starego
wina, czyli im starsze, tym lepsze. Fandorin
nie ma rodziny , ani żony, ani dzieci i bynajmniej nie rozpacza z tego powodu .
Jako członka rodziny traktuje swojego służącego, a właściwie jakby przybranego syna – Masę. I
nie przeszkadza mu, że nie ma między nimi więzów krwi. Ten motyw przemijania
delikatnie przewija się w książce , nie
jest na szczęście nachalny. Fandorin
rozmawia np. z jedną z aktorek, niemłodą już. Ona opowiedziała mu,
że ma świadomość, że nie będzie już
grała kobiet młodych i pięknych. I też z tego powodu nie płacze, wręcz
przeciwnie, gdy zaprzestała walki w upływającym czasem, poczuła uroki takiego
stanu. Nie mogę dokładnie zacytować, musiałabym przesłuchiwać całą płytę. Ale
ta aktorka mówi Fandorinowi mniej więcej
coś takiego - Jak dobrze jest nie
musieć już starać się , aby młodo
wyglądać i być piękną. Wiem, że
nie zagram już Julii czy Kleopatry, ale to właśnie teraz mogę zagrać Katarzyną Wielką .
Borys Akunin z wdziękiem oswaja upływający czas. A jest przecież jakby alter ego swojego bohatera. Fandorin w każdej książce jest w wieku mniej więcej takimi, jak jego twórca. Czyli dojrzewa wraz z Akuninem. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że przemyślenia Fandorina są przekonaniami Akunina. Ten dojrzały Akunin – Fandorin podoba mi się bardziej, niż ten bardzo młody. Kilkanaście lat temu przeczytałam jeden z pierwszych tomów z Fandorinem i nie przypadł mi do gustu. Zabieg taki wydaje mi się dużo ciekawszy, niż detektyw, który niemal cały czas się nie starzeje, albo starzeje w minimalnym stopniu. W każdej książce ma prawie tyle samo lat np. Sherlock Holmes, którego niemal uwielbiam, czy Hercules Poirot lub panna Marple. Są też detektywi, którym lat przybywa, ale pomysł, aby detektyw był niemal rówieśnikiem autora i aby dojrzewali oni razem jest super. Widać wtedy, o ile czyta się poszczególne książki we właściwej kolejności, jak bohater mądrzeje. Ale to też nie są wszystkie plusy tej książki.
Borys Akunin z wdziękiem oswaja upływający czas. A jest przecież jakby alter ego swojego bohatera. Fandorin w każdej książce jest w wieku mniej więcej takimi, jak jego twórca. Czyli dojrzewa wraz z Akuninem. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że przemyślenia Fandorina są przekonaniami Akunina. Ten dojrzały Akunin – Fandorin podoba mi się bardziej, niż ten bardzo młody. Kilkanaście lat temu przeczytałam jeden z pierwszych tomów z Fandorinem i nie przypadł mi do gustu. Zabieg taki wydaje mi się dużo ciekawszy, niż detektyw, który niemal cały czas się nie starzeje, albo starzeje w minimalnym stopniu. W każdej książce ma prawie tyle samo lat np. Sherlock Holmes, którego niemal uwielbiam, czy Hercules Poirot lub panna Marple. Są też detektywi, którym lat przybywa, ale pomysł, aby detektyw był niemal rówieśnikiem autora i aby dojrzewali oni razem jest super. Widać wtedy, o ile czyta się poszczególne książki we właściwej kolejności, jak bohater mądrzeje. Ale to też nie są wszystkie plusy tej książki.
Kolejne atuty to pewna , wkładana w usta różnych postaci , ale głównie w
usta Fandorina, filozofia życiowa, polegająca na tym, aby
się nie poddawać i z każdej sytuacji znajdować rozwiązanie. Pojęcie „filozofia” w tym
przypadku należy traktować z lekkim przymrużeniem oka.
Ale to również nie wszystko. Jednym z atutów tej pozycji jest
oryginalność, która wynika z umiejscowienia akcji w środowisku aktorów i w
teatrze w sensie dosłownym . Trudno będzie pomylić ją z innymi książkami
Akunina i w ogóle z innymi książkami. Zawsze gdy opisuje się pewne środowisko
dochodzi do uogólnień i nie zawsze przecież sprawdzają się one wobec wszystkich
i nie w 100%. W tym przypadku mamy do czynienia z charakterystyką i aktorów i
reżysera i z opisami różnych działań marketingowych i opisami różnych sztuk
scenicznych , i z refleksjami na ich temat . Te opisy czy refleksje są bardzo
krótkie, akcja na tym nie cierpi. Opisy te są wyjątkowo trafne, a niekiedy nawet
inteligentnie złośliwe, gdy czyta się o różnych zachowaniach aktorów w książce
przypominają się różne zachowania współczesnych celebrytów. Wiele jest w tym
komizmu. Przykładowo reżyser wszystkie wydarzenia związane z teatrem i aktorami
analizuje pod kątem tego, czy wydarzenie to spowoduje wzrost sprzedaży biletów, czy nie. Marzy o tym, aby wyłoniła się wielbicielka
jakiegoś aktora, która popełni samobójstwo . Sztuka będzie
miała wtedy wzięcie. A ogólnie kontakty
z tym środowiskiem są trudne, bo nie wiadomo, kiedy dana osoba gra, a kiedy już
nie. W pewnych miejscach są nawiązania do filozofii, pytania czy my aby tez nie
jesteśmy aktorami w sztuce życia.
Dla mnie „Świat jest teatrem” to jeden z
lepszych kryminałów. I sięgnę z pewnością do poprzednich pozycji z Fandorinem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz