poniedziałek, 22 lipca 2013

Borys Akunin "Świat jest teatrem"


Świat jest teatrem - Boris Akunin

    "Świat jest teatrem” to  jak zwykle u Akunina, kryminał retro, tym razem akcja umiejscowiona jest w 1911r. Fandorin rozwiązuje zagadkę zabójstw, których ofiarami padają osoby z otoczenia aktorki Luizy Altairskiej-Lointaine, a poza tym zakochuje się i to właśnie w niej.

   Akcja toczy się  bardzo zgrabnie, wciągnęła mnie tak  mocno, że zapomniałam o rzeczywistości. Ale książka ma poza tym jeszcze sporo innych plusów. Nie jest mroczna, tak jak większość kryminałów skandynawskich, Rosjanie chyba są jednak znacznie pogodniejsi.   Nie jest też melancholijna ani depresyjna. Ale to również nie wszystko oczywiście.

     Jest w niej sporo ciekawych, a co najważniejsze pogodnych i wyjątkowo zwięzłych  rozważań  o przemijaniu i starzeniu się. Może rozważania to złe słowo, to raczej myśli  czy spostrzeżenia. Fandorin kończy lat 50, gdy książka się zaczyna. Teraz nie jest to może aż tak dużo i 50-latkowie nie są przecież jeszcze starcami, ale 100 lat temu wyglądało to inaczej. I Fandorin nie rozpacza z tego powodu, tylko wpada na pomysł, jak wejść  w wiek człowieka starszego. Pomysł polega na tym, aby położyć nacisk na rozwój wewnętrzny. Każdego roku chce nauczyć się jednej nowej umiejętności intelektualnej np. opanować nowy język obcy i jednej nowej umiejętności cielesnej, np. szermierki. Ma świadomość, że człowiek starszy jest dojrzały, wiele wie, ma masę doświadczeń, porównuje się  do starego wina, czyli im starsze, tym lepsze.  Fandorin nie ma rodziny , ani żony, ani dzieci i bynajmniej nie rozpacza z tego powodu . Jako członka rodziny traktuje swojego służącego, a  właściwie jakby przybranego syna – Masę. I nie przeszkadza mu, że nie ma między nimi więzów krwi. Ten motyw przemijania delikatnie przewija się w książce , nie jest na szczęście nachalny. Fandorin  rozmawia np. z jedną z aktorek, niemłodą już. Ona opowiedziała mu, że  ma świadomość, że nie będzie już grała kobiet młodych i pięknych. I też z tego powodu nie płacze, wręcz przeciwnie, gdy zaprzestała walki w upływającym czasem, poczuła uroki takiego stanu. Nie mogę dokładnie zacytować, musiałabym przesłuchiwać całą płytę. Ale ta aktorka mówi Fandorinowi  mniej więcej coś takiego   - Jak dobrze jest nie musieć już starać się , aby młodo  wyglądać  i być piękną. Wiem, że nie zagram już Julii czy Kleopatry, ale to właśnie teraz mogę zagrać  Katarzyną Wielką . 
     Borys Akunin z wdziękiem oswaja upływający czas. A jest przecież jakby alter ego swojego bohatera. Fandorin w każdej książce jest w wieku mniej więcej takimi, jak jego twórca. Czyli dojrzewa wraz z Akuninem. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że przemyślenia Fandorina są przekonaniami Akunina. Ten dojrzały Akunin – Fandorin podoba mi się bardziej, niż ten bardzo młody.  Kilkanaście lat temu przeczytałam jeden z pierwszych tomów z Fandorinem i nie przypadł mi do gustu.  Zabieg taki wydaje mi się dużo ciekawszy,  niż detektyw, który niemal cały czas się nie starzeje, albo starzeje w minimalnym stopniu.  W każdej książce ma prawie tyle samo lat np. Sherlock  Holmes, którego niemal uwielbiam, czy Hercules Poirot lub panna Marple. Są też detektywi, którym lat przybywa, ale pomysł, aby detektyw był niemal rówieśnikiem autora i aby dojrzewali oni razem jest super. Widać wtedy, o ile czyta się poszczególne książki we właściwej kolejności, jak bohater mądrzeje.    Ale to też nie są wszystkie plusy tej książki. 

    Kolejne atuty to pewna , wkładana w usta różnych postaci , ale głównie w usta Fandorina, filozofia życiowa, polegająca na tym, aby się nie poddawać i z każdej sytuacji znajdować rozwiązanie. Pojęcie „filozofia” w tym przypadku należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. 

   Ale to również nie wszystko. Jednym z atutów tej pozycji jest oryginalność, która wynika z umiejscowienia akcji w środowisku aktorów i w teatrze w sensie dosłownym . Trudno będzie pomylić ją z innymi książkami Akunina i w ogóle z innymi książkami. Zawsze gdy opisuje się pewne środowisko dochodzi do uogólnień i nie zawsze przecież sprawdzają się one wobec wszystkich i nie w 100%. W tym przypadku mamy do czynienia z charakterystyką i aktorów i reżysera i z opisami różnych działań marketingowych i opisami różnych sztuk scenicznych , i z refleksjami na ich temat . Te opisy czy refleksje są bardzo krótkie, akcja na tym nie cierpi.     Opisy te są wyjątkowo trafne, a niekiedy nawet inteligentnie złośliwe, gdy czyta się o różnych zachowaniach aktorów w książce przypominają się różne zachowania współczesnych celebrytów. Wiele jest w tym komizmu. Przykładowo reżyser wszystkie wydarzenia związane z teatrem i aktorami analizuje pod kątem tego, czy wydarzenie to spowoduje  wzrost sprzedaży biletów, czy nie.  Marzy o tym, aby wyłoniła się wielbicielka jakiegoś aktora, która popełni samobójstwo . Sztuka   będzie  miała wtedy wzięcie. A ogólnie kontakty z tym środowiskiem są trudne, bo nie wiadomo, kiedy dana osoba gra, a kiedy już nie. W pewnych miejscach są nawiązania do filozofii, pytania czy my aby tez nie jesteśmy aktorami w sztuce życia.
    Dla mnie „Świat jest teatrem” to jeden z lepszych kryminałów.   I sięgnę z pewnością do poprzednich pozycji z Fandorinem.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz