Do czasu
wysłuchania „Dziewcząt z Nowolipek” nie
zwracałam większej uwagi na to, kto czyta audiobook. Wydawało mi się, że nie ma
to większego znaczenia. Tym razem jednak natrafiłam na pozycję, gdzie nie
spodobał mi się ani tekst Poli Gojawiczyńskiej, ani wykonanie Zofii Kucówny, przypominającej chwilami zawodzenie . Sporadyczne chwile radości z życia bohaterek są w jej
wykonaniu niewiarygodne. Nie ma w jej
głosie ani buntu, ani chęci walki . Ton jej głosu i intonacja kompletnie też nie
są adekwatne do sposobu mówienia niewykształconych ludzi z nizin społecznych. Zdecydowanie lepiej wyszłoby jej czytanie
rozmów arystokratów.
Całość jest totalnie
dołująca , powiedziałabym, że niemal wyłącznie
dołująca. A przez to nie do końca prawdziwa. Mam świadomość, że osobom takim,
jak Bronka, Czesia, Frania , Janka nie było lekko. I nie
jest lekko nadal wybić się z nędzy. Ale czasem przecież się udaje. Przypomnieli
mi się „Chłopi” Reymonta. Trudno powiedzieć, gdzie było biedniej, w Lipcach,
czy na Nowolipkach. Reymont opisał społeczność wiejską, chłopów biednych i
bogatszych, szczęśliwych i nieszczęśliwych, chwile smutku i dramatów, chwile nieokiełznanej radości, np. wesele,
święta. Opisał życie, z jego blaskami i cieniami. U Gojawiczyńskiej są tylko czarne barwy .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz