sobota, 19 października 2019

John le Carre "Szpiegowskie dziedzictwo"

   John le Carre uchodzi za mistrza powieści szpiegowskiej i zgadzam się z tą tezą. W tym tomie powraca stara, znana chociażby z "Druciarza, krawca, żołnierza, szpiega" ekipa postaci, na czele z Georgem Smileyem. Jest oczywiście i głębia psychologiczna, z której le Carre słynie. 


     "Szpiegowskie dziedzictwo" można odczytywać na kilka sposobów. Jest to opowieść o próbie rozliczenia starej ekipy szpiegów z przeprowadzanych przez nią w czasach zimnej wojny operacji. Do rozliczania dochodzi, bo operacje te pociągnęły za sobą ofiary w ludziach. A rozliczającym jest obecna kadra wywiadowcza i angielska komisja parlamentarna. Młodzi szpiedzy się wymądrzają, szydzą wręcz z Petera Guillama, który jest tutaj narratorem. Nie znają całej prawdy o tym, co się stało, w papierach nie wszystko zostało bowiem zapisane. Całą akcję rozliczeniową zainicjowały dorosłe już dzieci ofiar, zrobiły to nie tyle z pobudek uczuciowych, co dość cynicznych, materialnych, aczkolwiek nie jest to też takie proste. U le Carre`a mało rzeczy jest jednoznacznych, motywy niemal każdego działania są skomplikowane. 

    Książka ta to jednocześnie próba zmierzenia się Petera z własną przeszłością. A jest to robione z wielką dozą szczerości i obiektywizmu na tyle sporego, na ile obiektywizm jest w ogóle możliwy przy próbie oceny samego siebie. A jeszcze głębiej patrząc to też próba oceny faktycznego dziedzictwa całego jego pokolenia, zaangażowanego w walkę wywiadów. Przypomina to podobne próby, robione przez komisarza Wallandera w "Niespokojnym człowieku" Mankella, o którym również pisałam - tutaj. Myśląc o przeszłości i Peter i George doskonale zdają sobie sprawę z tego, że posługiwali się i kłamstwem i oszustwem i z pełną świadomością tego, że ofiary prędzej czy później są nieuniknione. Mają i to przez długie lata wyrzuty sumienia. Ale z drugiej też strony nie mają cienia wątpliwości co do tego, że mimo, iż mają pobrudzone ręce, walczyli po właściwej stronie i w szczytnym celu po to, aby "Europę wyprowadzić z mroku, w którym się pogrążyła". Rozliczenia robione są już po upadku komunizmu. 

   Powieść jest gorzka, pisana z myślą o pokoleniu, które odchodzi i przez przedstawiciela tego pokolenia. Koledzy Petera są starzy i samotni, ale czy nieszczęśliwi? Trudno powiedzieć. Mają na tyle skomplikowane charaktery i są na tyle inteligentni, że może nawet sami mieliby problem z odpowiedzią na to pytanie. 

    Le Carre ma oszczędny styl pisania, nie powtarza się i dlatego dobrze jest czytać uważnie. Gdy coś czytelnikowi umknie, już tego później nie znajdzie. Nie ma wodolejstwa. Wiele zdań i spostrzeżeń to prawdziwe perełki, np. "Takiego George`a pamiętam - wszechwiedzącego o słabości innych, stoicko nieuznającego jej u siebie". Albo "George zawsze tak miał: wszystko widział z jednej i z drugiej strony." Arcyciekawa jest rozmowa Petera z Georgem z ostatnich stron książki. Oby nie była to ostatnia powieść ze Smiley`em. 
5/6

      


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz