„Ciotka
Poldi i sycylijskie lwy” to momentami przynudnawa
i z naiwnie skonstruowaną akcją powieść o ogromnej dawce radości życia z
niebanalną 60-latką w roli głównej. Podkreślić należy, że owa 60-latka, czyli
tytułowa Poldi to kobieta z tak olbrzymim temperamentem, że mogłaby go jej pozazdrościć
niejedna dwudziestolatka. Ubiera się seksownie, dość mocno się maluje, podrywa
facetów, jest bardzo atrakcyjna, alkohol pije niemal litrami i do tego nie jest
głupia, aczkolwiek do panny Marple z powieści Agaty Christie, sporo jej
brakuje. Zalet powieść ma sporo, wad równie dużo. Nie mogę jednak pojąć, jak
znalazło się tylu patronów medialnych i to tak poważnych, w tym kilka portali o
literaturze. Aż takich zachwytów nie podzielam.
Poldi, Niemka, wdowa, mniej więcej w
okolicach swoich 60-tych urodzin przyjechała na Sycylię, gdzie mieszkała część
jej rodziny. Kupiła tam dom, odremontowała go, a gdy jeden z jej pracowników
został zamordowany, zdecydowała się na przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie.
Intryga kryminalna do wciągających zbyt mocno nie należy. Mimo opisów
temperamentnych Sycylijczyków i samej Sycylii momentami czytałam niemal na
siłę. Psychologia postaci jest płyciutka, opisy wyspy i panującej tam
obyczajowości też głębokie nie są.
Atutem książki jest właśnie temperamentna
Poldi i z tego względu lektura to zapewne świetna rzecz na chandrę. Do najbardziej zabawnych fragmentów należały te,
kiedy to nasza ekscentryczka zabrała się za podryw komisarza miejscowej
policji, Montanę. Facet co prawda nie przejawiał żadnych widocznych oznak
zainteresowania jej osobą, ale Poldi była uparta i fakt, że to ona miała być tą
uwodzącą, a nie mężczyzna, w żaden sposób jej nie przeszkadzał. Przeżyła moment
załamania, gdy na plaży dojrzała Montanę w towarzystwie młodej i atrakcyjnej
kobiety, a ich zachowanie wskazywało na to, że mogą być parą, ale załamanie to
trwało krótko. Poldi nie przejęła się nawet zbytnio, gdy Montana, przyparty już
później przez nią do przysłowiowego muru, wyznał jej, że rozumie jej uczucia, ale wybiera tamtą. Poldi zakomunikowała mu wówczas,
że to co on mówi, to są bzdury i że on nie rozumie, że potrzebuje jej, Poldi, a
nie tamtej kobiety. Książka jest warta
przeczytania już chociażby z powodu tego właśnie wątku i po to, aby przekonać
się, jak się to skończy. Dla osób w wieku zbliżonym do głównej bohaterki
powinna to być lektura obowiązkowa.
Oprócz tego powieść jest bardzo pozytywnie
niepoprawna jeszcze pod innym względem. Zarówno sama Poldi, jak i inni
bohaterowie nie zwracają jakiejkolwiek uwagi na względy zdrowotne. Ona kocha słońce, alkohol, cukier.
Nie interesuje się tym, czy jest to dobre dla zdrowia, czy jest rakotwórcze lub
czy może wywołać inne choroby. Wie, że lubi określone rzeczy i już. Teraz, gdy
panuje obsesja zdrowotności i mania odchudzania się, gdy ludzie odmawiają sobie
wielu przyjemności, bo być może kiedyś im to zaszkodzi, przedstawiony przez
autora dystans do życia w takimi rygorze, jest świetnym pomysłem.
4/6