wtorek, 5 grudnia 2017

Charles Dickens „Przygody Olivera Twista” – audiobook, czyta Bartłomiej Topa

Przygody Olivera Twista czyta Bartłomiej Topa - Charles Dickens                    


Mało który z pisarzy jest tak wrażliwy na ludzką krzywdę i tak empatyczny, jak był Dickens. Z niezachwianą konsekwencją pochylał się nad biedakami, sierotami i innymi skrzywdzonymi. Jeżeli ktoś tęskni za wiekiem XIX i żałuje, że to nie wówczas się urodził, powinien sięgnąć po Dickensa, a po „Przygody Olivera Twista” szczególnie. Świetnie się wówczas żyło ludziom dobrze sytuowanym i dobrze urodzonym, dla pozostałych życie nie było nawet wyzwaniem, tylko czymś w rodzaju koszmaru. W powieści występuje postać młodej kobiety, wychowywanej w dobrym domu wśród ludzi nieźle sytuowanych. Mimo tego miała ona świadomość, że z racji jej nieślubnego pochodzenia nie może wyjść za mąż za mężczyznę, którego kocha, bo  zrujnowałoby to jego karierę i pozycję towarzyską. Koszmar goni koszmar. Czytałam kiedyś wypowiedź  Polańskiego na temat tego, dlaczego zdecydował się przenieść Olivera na ekran. Powiedział, że obecnie wiele ludzi żyje w dobrobycie, a ich dzieciom trudno jest sobie wyobrazić świat bez różnorakich gadżetów, jak chociażby telefony komórkowe czy bez wyjazdów wakacyjnych, często są one trzymane pod kloszem i nie mają świadomości, że istnieje też bieda i zło. I w tej sytuacji chciał on pokazać dzieciom, a dorosłym przypomnieć, że nie zawsze było tak świetnie, że nie ma co narzekać na obecne czasy i że warto docenić to, co się ma. Sam Polański zaś z racji przeżytego w dzieciństwie getta, identyfikował się z Oliverem, którego dzieciństwo było piekłem.

      Jedyne, co można zrzucić całości to to, że audiobooka przez pierwsze dwie, czy nawet trzy godziny słucha się bardzo ciężko, jest tam opis koszmaru, jaki przeżywał mały Oliver w sierocińcu, a potem w różnych innych miejscach. Przypomina to trochę różne nowelki czy opowiadania pozytywistyczne, do których nigdy nie miałam przekonania np. z Rózią, upieczoną żywcem w piecu. Sama się sobie dziwię, że przetrwałam te opisy. Potem gdy w końcu koszmar się zakończył, akcja rusza do przodu, pojawiają się kolejne wątki, nowi bohaterowie, słucha się zdecydowanie lepiej. Są tam oczywiście osoby skrzywdzone przez los, ale są też i degeneraci i mordercy. Gdyby nie makabryczne warunki, w jakich przyszło im żyć i brak perspektyw na względnie normalną przyszłość,  tych degeneratów byłoby z pewnością nieco mniej.

     W porównaniu do innych książek Dickensa ta chyba jest jedną z najbardziej okrutnych. W nieśmiertelnej „Opowieści wigilijnej” tak samo trudne tematy są podane w zdecydowanie lżejszej i mniej odstraszającej czytelnika formie. Bartłomiej Topa tekstowi nie pomaga. Dla mnie czytał trochę sztucznie i tak, jakby czytał tekst po raz pierwszy.

    A zupełnie już niezależnie od tego wszystkiego, to dla mnie najwspanialszą książką Dickensa będzie „Opowieść o dwóch miastach”.

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz