piątek, 15 grudnia 2017

Varujan Vosganian „Księga szeptów”

 
 
 

W ubiegłym roku odkryłam literaturę środkowoeuropejską, tzn. zaczęłam ją czytywać. Idąc tym tropem sięgnęłam po „Księgę szeptów”, której autor, Ormianin z pochodzenia, jest laureatem Angelusa, czyli nagrody dla najlepszej książki właśnie z regionu Europy Środkowej i jest też kandydatem do literackiego Nobla. O Ormianach wiedziałam naprawdę bardzo niewiele, co nieco z historii, o ludobójstwie i to w jedynie w ogólnym zarysie, o kulturze prawie nic. Sama jestem zadziwiona swoją ignorancją w tym zakresie, z jednej strony o Zachodzie Europy wiem sporo, a o tym, co bliższe - dużo, dużo nic.  Za każdym razem, gdy przełamuję ten opór przed tą literatura środka, uświadamiam sobie, że naprawdę warto. Zawsze jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, w stylu: nie wiedziałam, że tam mogą mieć tak dobra literaturę.  Konsumpcjonizm w tej części Europy jest mniejszy, problemy mniej wydumane, pisarze mają o czym pisać. Autor pochyla się nad Ormianami, którzy na początku ubiegłego stulecia mieszkali na terenie Turcji, potem zaś osiedli na terytorium obecnej Rumunii.

    „Księga szeptów” jest lektura porażającą, z pewnością to jedna z najlepszych pozycji, jakie czytałam w tym roku. Ostatnio takie wrażenie wywarł na mnie Domosławski. Język, jakim całość została napisana, jest przepiękny, co oczywiście też jest m. in. zasługą tłumacza. Autor umie pisać, ma talent. A co do treści to książka jest trudna do zdefiniowania. Nie jest to powieść ani autobiografia, ani traktat historyczny. To wspomnienia i to bardzo luźne i co charakterystyczne, dotyczące i rodziny, znajomych, sąsiadów i jeszcze historie całej masy osób, które autor zna tylko ze słyszenia. Większość to ustne opowieści, przez dziesiątki lat z uwagi na uwarunkowania historyczne, przekazywane z pokolenia na pokolenie szeptem, stąd właśnie tytuł – „Księga szeptów.” Są to historie, dotyczące narodu ormiańskiego, indywidualne oczywiście też. Losy osób, które np. emigrowały dość szybko, są jedynie zasygnalizowane.

      Najwięcej miejsca poświęcone jest tym, który przeżyli koszmar ludobójstwa i  dwie wojny oraz komunizm, właśnie w Europie. Losy Ormian w XX wieku były przerażające, w czasie I wojny nieliczni przeżyli ludobójstwo. Ofiar według było około 1,5 miliona. O ile o holocauście wszyscy niemal wiedzą wszystko, to o Ormianach mało kto wie. Potem II wojna i komunizm, którą pisarz jako dziecko przeżył w Rumunii. Książka szalenie rozszerza horyzonty. I nie pozostawia obojętnie emocji.

      Podczas czytania odnosiłam wrażenie, że czuję niemal zapach orientalnych przypraw, jakimi niegdyś Ormianie handlowali. Tak samo, czułam niemal smak tradycyjnych potraw ormiańskich, chociaż nigdy ich nie próbowałam, opisy były tak wymowne. To samo było z muzyką, ich muzyką. Motyw, który przewija się przez cała książkę, to konwoje. Ormianie wysiedleni ze swoich wiosek i miasteczek na terenie Turcji,  w czasie I wojny byli z nich wyganiani, a potem pędzeni w konwojach, nazywanych konwojami śmierci  przez pustynie. Jedynym celem tej operacji było ich unicestwienie i pozbycie się mniejszości narodowej.

     Książka wbrew pozorom nie nuży. Opowiedzianych historii jest wiele. I mimo wspólnego mianownika, czyli straconych szans, przeżytego przez nielicznych piekła , historie te są i zaskakujące i budzące uwagę. Można poczytać chociażby o zamachach na Turkach, uznanych nieformalnie przez Ormian za winnych ludobójstwa. W świetnym filmie „Monachium” opowiedziana jest historia Żydów, a właściwie grupy likwidacyjnej, wykonującej wyroki śmierci na  organizatorach mordu na sportowcach żydowskich w Monachium. Nie wiem oczywiście, na ile historia z filmu jest zgodna z prawdą historyczną. Podobne historie, tylko nienagłośnione, kryje też historia Ormian.  Mowa jest i o aktach bohaterstwa i podłości. Sporo jest też o życiu codziennym, o obyczajowości, o miłości. 

   Całość jest niezwykła. I daje naprawdę dużo do myślenia, o tym chociażby jak bardzo wybiórcze jest podejście do historii Europy i świata, pewne kwestie są eksponowane, inne zaś powoli ulegają zapomnieniu, albo co najmniej marginalizowaniu.  I każdy niemal ulega takiemu trendowi, takiemu wpisywaniu się w ten schemat.

6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz