Virginia
Woolf napisała, że spośród wszystkich wielkich pisarzy Jane
Austen najtrudniej uchwycić w chwili wielkości. Virginia Woolf
pisała też, że „Pewno jakaś czarodziejska wróżka, jedna z
tych, co to przysiadają na skraju kołyski, zabrała ją (Jane
Austen) zaraz po urodzeniu w lot dookoła świata, a kiedy ją
położyła z powrotem w pościeli, mała Jane nie tylko już
wiedziała, jak wygląda cały wszechświat, ale też dokonała
wyboru swojego królestwa. Uznała, że jeśli w nim będzie mogła
zawsze panować, nigdy nie zapragnie innego. Tak więc w wieku
piętnastu lat miała niewiele złudzeń co do ludzi i żadnych
złudzeń co do siebie”. Tak pisze tłumaczka Jane Austen w
biografii tej powieściopisarki pt. „Jane Austen i jej racjonalne
romanse”.
Pisałam
już wielokrotnie o książkach Jane Austen, każdą czytałam,
wracam też do nich. Im jestem starsza, tym bardziej pełna podziwu
dla tej twórczości. Austen pisała tak, że nawet gdy się zna jej
powieści, one i tak fascynują, a czyta się je tak, jakby się nie
wiedziało, jak potoczą się wydarzenia. Wszystkie są pogodne i
pełne humoru. O „Perswazjach” pisałam wcześniej tutaj.
Narratorką
jest starsza już, jak na czasy Austen, Anna Elliot, ma aż 27 lat.
Ma za sobą traumatyczne przeżycie w postaci śmierci matki, teraz z
kolei na skutek głupoty i nierozwagi ojca rodzina się
spauperyzowała i konieczne stało się opuszczenie rodzinnego domu,
oddanie go w najem i znalezienie dla siebie czegoś mniejszego w
innej miejscowości. Rodzina Annę nieco lekceważy, pozory są
zachowane, jednak nie ulega wątpliwości, że traktują jako kogoś
gorszego do siebie. Anna jest na zakręcie życia, a na dodatek kilka
lat wcześniej uległszy namowom innych osób, zerwała zaręczyny z
mężczyzną, którego kochała i kocha nadal. Jest tu więc
niespełnienie, rozczarowanie, ale tylko w głębi duszy, bo
dziewczyna stara się jednak czerpać radość z życia.
Poza
głębią psychologii, o czym pisałam przy okazji pisania o
książkach Austen, są też w nich poruszane kwestie moralności, a
Austen robi to po mistrzowsku, czyli bez moralizowania. Czytając,
przyjemnie jest niejako przebywać w towarzystwie osoby mądrej,
wręcz błyskotliwej, a do tego uczciwej, sprawiedliwej itp.
Dla
przykładu podam, jak Anna rozpracowywała charakter i moralność
człowieka. Otóż poznała ona swojego dalszego, bardzo bogatego
kuzyna, który wcześniej z jej rodziną nie utrzymywał żadnego
kontaktu. Ewidentne było, że się jej oświadczy. Anna zastanowiła
się, dlaczego wcześniej kompletnie się nimi nie interesował.
Swego czasu on był niezbyt zamożny i rodzina Anny, tj. rodzice i
rodzeństwo, również. Potem kuzyn bogato się ożenił i owdowiał,
odziedziczywszy majątek po żonie. Zastanowiła się więc, czy ich
status majątkowy nie był kiedyś tą przeszkodą, gdy kuzyn był
biedakiem nie chciał zadawać się z biedakami i tracić na nich
czasu, gdy się wzbogacił, mógł już sobie na to pozwolić.
Niepokojący i to mocno wydał się jej fakt, że wszyscy go lubili,
nawet osoby co do których miała liczne zastrzeżenia. Kuzyn dla
wszystkich był miły, ale i fałszywy, w jednej chwili był dla
kogoś bardzo uprzejmy, a w innej już do kogoś innego mówił coś
nieprzyjemnego o osobie, wobec której wcześniej wykazywał tą
uprzejmość. Kuzyn nie był ani szczery ani bezpośredni, nigdy nie
miał żadnej spontanicznej reakcji na jakieś wydarzenie. Wszystko
robił z rozwagą, aby sobie nie zaszkodzić. Ten fałsz Annę
odrzucał. Bogactwo i uroda kuzyna nie zmieniły tej oceny.
Jest
tu wiele postaci godnych zapamiętania, wiele arcyciekawych
spostrzeżeń psychologicznych. Wszystkie, nawet najdrobniejsze wątki
ciekawią, nawet chociażby taki, jak ostatecznie ułożą się
relacje pomiędzy Anną a jej najbliższą przyjaciółką, lady
Russell. To właśnie głównie lady Russell namowami doprowadziła
Annę do zerwania zaręczyn i unieszczęśliwiła ją. Anna miała
świadomość, że jej przyjaciółka działała w dobrej wierze.
Chociaż
wydarzenia rozgrywają się 200 lat temu, kiedy to obyczajowość
była wówczas inna, książkę czyta się tak, jakby wszystko działo
się tu i teraz. Każdy znajdzie masę analogii do swojego życia i
życia bliskich.
10/10