piątek, 30 maja 2025

Joe Alex (Maciej Słomczyński) „Cicha jak ostatnie tchnienie” – audiobook, czyta Tomasz Bielawiec

 


Twórczość Macieja Słomczyńskiego przeżywa obecnie swoistego rodzaju renesans, dostępne są audiobooki, a w księgarni zobaczyłam nowe, piękne wydania dwóch książek. Konwencją nawiązuje on do Królowej Kryminału, pisywane osoby to z reguły ludzie wykształceni i zamożni, są nawiązania do historii, literatury, sztuki czy muzyki. Wydarzenia rozgrywają się często w angielskich rezydencjach, w luksusie, co pozwala na totalne oderwanie się od rzeczywistości.

Trochę przypomina to bajkę, ale tylko z pozoru, bo pod względem psychologicznym opisywane postacie nie są lalkami barbie, są wiarygodne. Jest to świetny, szybki i niegłupi relaks. Książka jest idealna na jedno długie popołudnie i wieczór.

W tym tomie właściciel zamku, położonego nad samym brzegiem morza, do tego na klifie, zaprosił gości i zorganizował zabawę, polegającą na odszukiwaniu Białej Damy, czyli ducha zamordowanej przed wiekami kobiety, która ponoć na zamku się pojawia. Każdy z gości ma swoje tajemnice, które powoli wychodzą na jaw. Okazuje się, że niemal każdy robił w przeszłości takie rzeczy, których nikt by się po nim nie spodziewał. Przesłanie Słomczyńskiego jest proste. Gdy spotykamy kogoś obcego, albo gdy nawet kogoś długo znamy, to powinniśmy mieć świadomość, że tak naprawdę to nie wiemy, do czego ta osoba jest zdolna, zarówno w dobru jak i w złu. Tutaj zaskoczenie jest faktycznie mocne.

Jeśli kto lubi Agatę Christie, to Joe Alex powinien mu się spodobać. U Alexa jest więcej elementów nowoczesności, Christie zmarła w 1970, a Słomczyński w 1998r., byli ukształtowani przez zupełnie inne epoki. Christie w „Autobiografii” ujawniła wielki sentymentalizm do czasów wiktoriańskich, które pamiętała z dzieciństwa. W czasie II wojny mieszkała w Londynie, opisała te również w „Autobiografii” niemieckie naloty i bombardowanie miasta. Słomczyński z kolei na kontynencie przeżył wojnę, gdzie było nieporównywalnie koszmarniej, niż na angielskiej wyspie, a potem totalitaryzm. Oboje jednak opisywali spokojne czasy, bezpieczne miejsca, piękne krajobrazy i rezydencje, pełne książek i obrazów. To bezpieczeństwo jest jednak tylko pozorne. Zło tkwi po prostu w ludziach, obojętne w jakich czasach, zawsze coś się może złego stać. Co z kolei nie stoi na przeszkodzie temu, aby cieszyć się każdą chwilą.

8/10
















wtorek, 27 maja 2025

Agata Christie „Pułapka na myszy”- spektakl teatralny Teatr Ateneum

 

Pułapka na myszy”, jeden z najbardziej znanych utworów Królowej Kryminału, ma w sobie coś tak bardzo przyciągającego ludzi, że w londyńskich teatrach jest grana nieprzerwanie od lat 50 –tych.

W małym angielskim pensjonacie zebrała się grupa przypadkowych gości, na zewnątrz szalała śnieżyca. Radio podawało, że w Londynie grasuje morderca, odnaleziono bowiem zwłoki zamordowanej osoby. W pensjonacie pojawił się policjant, który oznajmił, że policja otrzymała wiadomość, iż ten poszukiwany morderca jest właśnie w tym pensjonacie. Tytuł książki jest idealny, nastrój klaustrofobiczny. Z uwagi na śnieżycę nie dało się opuścić pensjonatu.

W pensjonacie było zaledwie kilka osób, tak więc nie ma większego problemu, aby zorientować się, kto kim jest, lub raczej za kogo kto się podaje. Robi się coraz ciekawiej, bo jedna z osób, goszczących w pensjonacie zostaje znaleziony martwa. Wydarzenia wciągając dosyć mocno. Stopniowo dowiadujemy się o gościach coraz więcej informacji. I to jest najbardziej frapujące.

Okazuje się, że goście skrywają różne tajemnice, większość ma coś do ukrycia. Niektórzy mają za sobą naprawdę traumatyczne przeżycia. Widać, jaki wpływ wywarły na nich wieloletnie traumy. Jedna z osób, mających coś takiego za sobą, na pierwszy rzut oka zachowuje się całkowicie normalnie, ale dość szybko ta niezagojona rana z przeszłości pęka pod wpływem nowych okoliczności. Inna osoba również po traumatycznych przeżyciach ma całkowicie zdeformowany charakter, stała się psychopatą. Ktoś inny z kolei jest bardzo zadowolony z siebie i nie ma świadomości, jak wiele zła kiedyś wyrządził. Królowa Kryminału potrafi pokazać tego rodzaju rzeczywistość ze sporą domieszką humoru, całość nie jest więc ciążka.

Sztuka jest świetnie zagrana, w jednej z głównych ról występuje Magdalena Zawadzka. jest też intrygująca warstwa muzyczna, można się wciągnąć w opisywane wydarzenia.

8/10




czwartek, 22 maja 2025

Lilian Jackson Braun „Kot, który jadał wełnę” tom 2 cyklu

 

Sięgnięcie po raz kolejny po cykl było świetnym pomysłem. Gdy czytam go teraz, w tym tomie zwróciłam uwagę na jeszcze inne aspekty, niż wcześniej (wcześniejszy wpis dostępny tutaj). Qwill, będący po przejściach dziennikarz śledczy, w nowym mieście, w nowej redakcji dostał do opisywania działkę o wnętrzach domów, o czym nie miał pojęcia.

Najbardziej interesujący wydali mi się teraz ludzie. Autorka ma unikalny sposób patrzenia na ludzi, odnajduje w nich to, co jest w nich jest najlepsze i najciekawsze. I patrzy na nich właśnie przez ten pryzmat. Przymyka jednocześnie oko na wady, które ma każdy. Nie idealizuje nikogo, ma pełną świadomość, jaki kto jest, ale stara się nie demonizować tych wad, podchodzi do nich z tolerancją, niekiedy się z nich śmieje.

W tym właśnie tomie Lilian opisała kolekcjonera kamieni szlachetnych, który zajmując się nimi, nie czuł, że bolą go plecy i był szczęśliwy. Inną opisaną osobą była kocia behawiorystka, aczkolwiek to określenie jeszcze w czasach pisania książki nie funkcjonowało. Trawnik pod jej domem porastały chwasty, dom wyglądał obskurnie. Gdy otworzyła drzwi, Qwill zobaczył kobietę w znoszonych kapciach, pofałdowanych pończochach, wokół której tłoczyły się koty. Gdy spojrzał na nią, zobaczył „rozciągniętą w słodkim uśmiechu pulchną twarz kobiety w średnim wieku”. Była ona szczęśliwa, zajmowała się swoimi kotami, szukała opiekunów dla bezdomnych kotów, doradzała, jak postępować z kotami. To właśnie ona doradziła Qwillowi, gdzie może szukać kotki syjamskiej, którą opiekun właśnie wyrzucił z domu. Dodała, że kot Qwilla, Koko, zachowuje się dziwnie, niszczy meble, wyjada z tapicerki meblowej wełnę, z powodu samotności. Kocia towarzyszka mogła rozwiązać ten problem. Qwill odnalazł tą kotkę, od tego czasu zawsze już będzie żył w towarzystwie dwóch kotów: Koko i Yum Yum.

10/10

wtorek, 20 maja 2025

Izaak Baszewis Singer „Ruda Kejla” – audiobook, czyta Marcin Popczyński

 

        Sięgnęłam po „Rudą Kejlę” głównie z uwagi na opisy Warszawy z początku XX wieku, no i na psychologię. Warszawa jest, żydowska, biedna, pełna slumsów, meneli, złodziejów, pijaków, prostytutek itp. Tak właśnie było, teren, który w czasie II wojny stał się gettem żydowskim. Tzw. Dzielnica Północna, w okresie wcześniejszym była zamieszkiwany głównie przez żydowską biedotę. Wśród tych biedaków byli nie tylko ciężko pracujący i z trudem wiążący koniec końcem, ale także właśnie i przestępcy.

I właśnie to środowisko opisuje Singer. Poza Żydami nikt nie miał wstępu na te tereny, ludzie bali się tam zapuszczać, stąd też obraz ten jest unikalny. Jednocześnie jednak jest i uniwersalny, bo tego typu środowiska wszędzie chyba wyglądają podobnie. Kilkoro bohaterów wyemigrowało do Ameryki, tak więc obraz jest wzbogacony.

Tytułowa Ruda Kejla była prostytutką, żoną drobnego złodzieja. Na jej przykładzie Singer opisuje, jak strasznie trudno jest odciąć się od środowiska, które kogoś ukształtowało, szczególnie ciężko jest, gdy jest się osobą niewykształconą i wyjątkowo biedną. Opisuje też, jak ciężko jest oszukać własną naturę, gdy przez całe życie było się przyzwyczajonemu do określonego trybu życia. Bycie emigrantem też ukazane jest jako doświadczenie ekstremalnie trudne.

        W związku ze śmiercią papieża Franciszka sporo było ostatnio informacji o jego pontyfikacie i dorobku. No i właśnie skojarzyło mi się to z obrazami z „Rudej Kejli”, bo to jest środowisko, któremu Franciszek współczuł: wykluczeni, niewykształceni, biedni i emigranci właściwie z musu. Dziadkowie Franciszka też byli emigrantami, przybyli na statku z Włoch do Argentyny w latach 20 –tych ubiegłego wieku, ich przekaz i doświadczenia życia w rodzinie emigrantów ukształtowały przyszłego papieża i uwrażliwiły na ludzką krzywdę i tułaczkę po świecie. Bohaterowie Singera przybyli do USA nieco wcześniej, przed I wojną. Ale życie biedoty - emigrantów w USA czy w Argentynie, 20 lat wcześniej czy później, niewiele się różniło. To też jest uniwersalny obraz, aktualny nawet teraz, zmienia się tylko czas i miejsce.

7/10 

czwartek, 15 maja 2025

Jeffrey Archer "Brama zdrajców"

 

Po autorze wydawanym na całym świecie i to w dużej ilości egzemplarzy spodziewałam się, że pisze sprawnie, że czytając jego książki, można się porządnie zrelaksować. W tym przypadku okazało się to niemożliwe.

Dla mnie „Brama zdrajców” to powieść sensacyjna, która nie za bardzo wciąga czytelnika w akcję, często nudnawa. Nie ma w niej żadnego drugiego dna, żadnej wartości dodanej, psychologia jest płyciutka, charaktery ludzkie sztampowe, niemal czarno – białe. Liczyłam na jakieś ciekawostki o londyńskiej Tower, w tym zakresie również jest to rozczarowujące. Nie znalazłam żadnego elementu, dla którego warto byłoby tą książkę przeczytać.

Jedyny plus tej lektury to nieodparte już przekonanie, że jeżeli jakaś książka nie podoba się komuś po dobrnięciu do 1/3 czy maksymalnie do połowy, to najlepiej ją zostawić, bo szkoda czasu. Zasada że jak już dobrnęło się tak daleko, to lepiej ją skończyć, powoduje, że jeszcze więcej czasu się traci. Zamiast mieć stracone np. 5 godzin, traci się 10, a to już bezsens.

Jeśli ktoś szczególnie interesuje się angielską historią czy obyczajowością, być może zainteresują go kwestie, związane z przechowywaniem klejnotów koronnych, przewożeniem ich, rolą lorda szambelana w tym procesie itp. kwestie. Dla lubiących rozprawy sądowe w książkach czy filmach, może czymś godnym uwagi będą właśnie te fragmenty, gdzie są opisy rozprawy. Jeśli ktoś się wciągnął w tą serię, może ciekawe będą informacje o losach głównych bohaterów, a w tym zakresie sporo się zadziało. Dla mnie to był pierwszy raz, gdy sięgnęłam po Archera i ostatni.

3/10



wtorek, 13 maja 2025

Agata Christie „I nie było już nikogo” – audiobook, czyta Danuta Stenka

 

     I nie było już nikogo” to audiobook doskonały. To jedna z najlepszych powieści Agaty Christie, szalenie wciągająca, z nastrojem prawdziwej grozy i z absolutnie zaskakującymi zwrotami akcji, do tego jeszcze świetnie przeczytana. Już po napisaniu tej powieści przez Królową Kryminału powstało wiele innych książek, filmów, czy seriali, które w mniejszym lub większym stopniu wykorzystują schemat pobytu grupy osób w odosobnionym miejscu, niebezpieczeństwa grożącego tym osobom i w końcu morderstw.

    W tym przypadku 8 osób znalazło się na małej wysepce w pięknym domu, w którym poza nimi przebywała tylko para służących. Już pierwszego dnia wieczorem odezwał się z gramofonu głos, który powiedział, że każda z tych 10 kiedyś kogoś zabiła. Jak się okazało, nie były to klasyczne zabójstwa, typu zastrzelenie, tylko zdecydowanie bardziej wyrafinowane, bądź też w niektórych wypadkach było to doprowadzenie do śmierci. Żadna z tych osób nie poniosła jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, co zrobiła, nie było jakichkolwiek dowodów na ich udział. I osoby będące na wyspie zaczęły umierać jedna po drugiej. Ucieczka na ląd była niemożliwa, bo nie było łódki, poza tym rozpętał się sztorm. Wyglądało to tak, jakby w końcu te osoby ponosiły karę za swoje wcześniejsze czyny. Oczywiście to, co oni zrobili było ich najgłębiej skrywaną tajemnicą, która ktoś nie wiadomo kiedy poznał.

        Poza naprawdę dobrą zabawą podczas słuchania nasuwały mi się na myśl właśnie tajemnice, jakie niemal każdy ma, no i różne niechlubne czyny, jakich też chyba każdy dokonuje. Nikt nie jest ideałem, nie trzeba być zabójca, żeby zrobić coś, czym nie ma się chwalić. Katolicy mogą korzystać ze spowiedzi, niepraktykujący, czy też wyznawcy innych wyznań, bądź też niewierzący mogą zastanowić się nad sobą w ramach autorefleksji. Trzeba tylko mieć zdolność do autokrytycyzmu. A ponieważ mało kto ma na koncie zbrodnie, tak jak bohaterowie książki, to nawet ta świadomość własnych czynów, nie niszczy nastroju, w jakim się czyta czy słucha książki.

10/10