środa, 30 kwietnia 2025

Andrea Camilleri „Złodziej kanapek”

 

        Przeczytałam większość książek Camilleriego z cyklu o komisarzu Montalbano, z racji tego że nie zawsze wszystkie były w księgarniach dostępne, czytałam je w przypadkowej kolejności. Nie jest to najlepszy sposób, ale ma też i plusy. Znam Montalbano jako zatwardziałego starego kawalera w średnim wieku, mającego partnerkę, mieszkającą około 1000 km. dalej. Odbieram go jako osobę zadowoloną z tego stanu i jako kogoś, kto raczej nie odnalazłby się w standardowym małżeństwie. W tym tomie był natomiast wyjątkowo blisko sformalizowania związku, dlaczego do tego nie doszło, okaże się w kolejnym tomie, w ”Głosie skrzypiec”. Czy zorientował się, że to nie dla niego? Czy zaszły przeszkody obiektywne? Ciekawe, co się okaże.

       Montalbano rozwiązuje zagadkę dwóch zabójstw, a do tego cały czas cieszy się życiem. Jest zadowolony bez jakiejś szczególnej przyczyny. Czyta po raz chyba dwudziesty „Radę egipską” Leonarda Sciascia, przypomina sobie też „Budzenie zmarłych” Johna le Carre. Zajada wyjątkowo smaczne potrawy, jak się okazuje, potrafi nawet samodzielnie przyrządzić makaron z oliwką i czosnkiem. Dużo rozmyśla.

Kiedyś po kolacji poczuł, że jest w harmonii ze sobą i z całym światem. I chyba to jest klucz do tej postaci. Żyje w harmonii ze sobą, w zgodzie z sobą. To właśnie daje mu szczęście. Do niczego się nie zmusza. Nie jest fałszywy. Gdy nie chce z kimś utrzymywać kontaktu, to się nie zmusza. Do nikogo się nie podlizuje. Wie, że nie chce wyjeżdżać ze swojego miasta, nie godzi się więc na awans, który równoznaczny byłby ze zmianą życia. Gdy już naprawdę musi zrobić coś, czego nie chce, jak np. kontakt z szefem, to ogranicza tą sytuację do minimum.

Montalbano nie ma dzieci, ale w tym tomie pojawia się ktoś, kto będzie dla niego bardzo ważny, kto będzie potem określany jako „syn – nie syn”. Montalbano nie miał rodziny, rodziną byli dla niego najbliżsi przyjaciele no i właśnie „syn – nie syn”, chociaż ten ostatni będzie wyłaniać się sporadycznie.

9/10

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

Tomasz Słomczyński „Kaszebe” – audiobook, czyta Tomasz Ignaczak

 

            Pojawiły się ostatnio książki, opowiadające o różnych regionach Polski pod kątem głównie historii, zaczęło się chyba od „Kajś” i świetnej „Odrzani” Z. Rokity. W ramach naszego kraju znajdują się regiony o historii całkowicie różnej, niekiedy aż tak, że robi to wrażenie, jakby były to odrębne państwa, sporo jest odrębności, kulturowych, obyczajowych, czy religijnych.

        Znaczące odrębności dotyczą Kaszubów i tym właśnie zajął się Tomasz Słomczyński. Pomysł był świetny, z wykonaniem wyszło gorzej. Słomczyński skupił się głównie na XX wieku, sporo miejsca poświęcił kwestiom martyrologicznym, one są na początku książki, całość robi więc wrażenie przytłaczające. W ”Odrzani” Zbigniew Rokita podjął bardzo wiele tematów o różnym ciężarze gatunkowym, prowadził narrację bardzo lekko, tutaj tego brakło. Poświecenie tak dużo miejsce kwestiom tak dramatycznym, jak masowe gwałty dokonywane przez żołnierzy Armii Czerwonej, czy marsze śmierci z obozu Stutthof w Sztutowie, uniemożliwiło lekkość narracji. Może lepszym pomysłem byłoby skrócenie w „Kaszebe” tych dramatycznych wątków, postawienie na większą różnorodność tematów, a zgłębienie wątków traumatycznych i martyrologicznych w odrębnej książce.

Poza tymi tragicznymi wątkami są też i inne, neutralne. Są np. nawiązania do regionalnych, pogańskich obrzędów. Są rozważania na temat tego, czy jest szansa, aby w młodszych pokoleniach język kaszubski i zwyczaje przetrwały. Ku mojemu zaskoczeniu, prognozy w tym zakresie są mało optymistyczne. Sporo jest też wątków zupełnie niepotrzebnych, np. dokładny opis uroczystości państwowych na tych terenach.

Czytający z kolei psuł tekst sposobem czytania, robił to zbyt szybko, zbyt monotonnie, słuchało się źle.

6/10

środa, 23 kwietnia 2025

Frederick Forsyth „Psy wojny” – audiobook, czyta Janusz Zadura

 

        Od dawna uważam, że powroty do naprawdę dobrej literatury, dobrych seriali, filmów itd. są świetnym pomysłem. O „Psach wojny” pisałam 10 lat temu, słuchałam audiobooka w innym wykonaniu.

        Na co innego, niż wcześniej, zwróciłam uwagę? Powieść burzy stereotypy i pewne kwestie zamiast w kategoriach czarno – białych, zaczyna się postrzegać jako daleko bardziej złożone, składające się z różnych odcieni szarości. Tytułowe Psy wojny, to ludzie którzy za odpowiednią zapłatą walczą w różnych konfliktach wojennych po stronie tego, kto im płaci. Wiadomo, że raczej nie myśli się o takich osobach w pozytywnych kategoriach.

Frederic Forsyth był dziennikarzem, korespondentem wojennym i współpracownikiem MI 6, zna życie z każdej strony, a jego twórczość udowadnia jego szalenie szerokie horyzonty myślowe i błyskotliwą inteligencję. Właśnie w „Psach wojny” pokazał, że wszędzie, wśród najemników również, bywają również ludzie inteligentni i mający swoje zasady moralne. A z kolei tzw. normalni ludzie za wiele się nie różnią od najemników, bo są na usługach np. korporacji, w których pracują. W związku z różnymi zobowiązaniami finansowymi, jak np. kredyty, nie są w pełni wolni, są chciwi i przekupni. Formą przekupstwa nie musi być łapówka, może być awans. A znalezienie kogoś uczciwego i nieprzekupnego jest niesłychanie trudne. Jeden z bohaterów mówi, że kogoś takiego jeszcze nie spotkał. Niczym nieuzasadnione jest to poczucie wyższości moralnej czy intelektualnej, z jakim ci tzw. normalni ludzie patrzą na najemników, czy na inne osoby, które uznają za gorsze od siebie. Świadczy też o pysze i całkowitym braku autokrytycyzmu.

Paradoksalnie, degeneraci z najwyższych półek biznesu, również mają swoje dobre strony. Shanon, najemnik, odkrył, że zlecający mu dokonanie przewrotu wojskowego w jednym z afrykańskich krajów, jest nie tylko całkowicie zdegenerowany, ale ma jednak w sobie odwagę.

F. Forsyth jest warty przeczytania nie tylko dla dobrej zabawy, ale też jako materiał do autorefleksji.

9/10

wtorek, 15 kwietnia 2025

Ken Grimwood „Powtórka”

 

Do wielu już książek o wędrówce w czasie dołączyła kolejna pozycja. Czy wnosi coś nowego? Jak najbardziej, a do tego napisana jest w taki sposób, że przy wielu fragmentach ciężko jest się od niej oderwać. I jeszcze zaskakuje. Mimo zabawnej pozornie tematyki podróży w czasie, „Powtórka” poza dostarczeniem zabawy, jest czymś zdecydowanie głębszym.

W tym przypadku Jeff cofa się w czasie, chociaż wcale tego nie chce, z nieznanych przyczyn, o ponad 20 lat. Powtórek takich jest więcej. Przypominają one powtarzające się u każdego człowieka, podobne do siebie dni. Chociaż niekiedy można narzekać na monotonię, to każdego dnia jest nowe rozdanie, każdego dnie można coś zrobić lepiej, można wykorzystać różne szanse. Każdy robi różne błędy. Jeff, mając wiedzę, co i kiedy zrobił źle, nadal błędy popełniał. Jest to nieunikniona część życia, w tym przypadku ta prawda jest podana w lekkiej, ale zarazem bardzo przekonującej formie. Co charakterystyczne, Jeff robiąc coś, co sobie potem wyrzucał, że zachował się nie tak, jak trzeba, nie tylko coś tracił, zawsze też coś zyskiwał. Niemal zawsze tak właśnie jest.

Ken Grimwood sięga jeszcze głębiej, wykorzystywanie szans, podnoszenie się po upadkach, jest trudne, ale są rzeczy trudniejsze i boleśniejsze, będące nieodłączną częścią życia. Dopiero pogodzenie się z tym, że istnieje ta mroczna strona życia, że życie to „Wygrywanie i przegrywanie, zdobywanie i tracenie…” powoduje, że można tym życiem tak naprawdę się cieszyć, nie zawsze oczywiście i nie wszędzie. „Powtórka” wbrew tytułowi, jest afirmacją życia we wszystkich jego aspektach, mimo tego wszystkiego, co w postrzegamy jako coś złego i mimo tego, że nie wszystko jest tak, jak chcielibyśmy.

Podczas jednego z cykli Jeff był dziennikarzem i przeprowadzał wywiad z Sołżenicynem, rozmawiali o wygnaniu pisarza i rozłące, z krajem, z najbliższymi. Jeff wiedział, że „istnieje metaforyczne wygnanie, którego doświadczamy wszyscy: nasze wspólne i nieuniknione rozstanie z latami, które przeżyliśmy i zostawiliśmy za sobą, z ludźmi, którymi byliśmy i których utraciliśmy na zawsze”. Jest tu nawet zacytowany psalm 137, zrozumiany bardzo głęboko, nie tylko jako nostalgia za ojczyzną, ale jako tęsknota i żal za wszystkim, co w ciągu życia się utraciło:

Nad rzekami Babilonu -

tam myśmy siedzieli i płakali,

kiedy wspominaliśmy Syjon”.

Podczas tych różnych cykli Jeff mądrzeje i dojrzewa. Ale tęskni za tym, na co my wiecznie narzekamy, za nieprzewidywalnością i niebezpieczeństwem i nawet za tym, co niekoniecznie będzie przyjemne. Gdy myślał o tym, że może te cykle kiedyś się skończą, uświadomił sobie, że zacznie się wtedy normalnie starzeć. Ale z drugiej strony, dumał, te lata będą świeże i nowe”. Postrzegał je jako „wachlarz zmiennych, nieprzewidywalnych wydarzeń i doznań”.

Raczej nie czytuję ani książek fantasy ani s.f. Raz na jakiś czas warto zrobić wyłom w swoich upodobaniach.

8/10



środa, 9 kwietnia 2025

Wiliam Shakespeare „Juliusz Cezar”

 

Nie wiem, jak Szekspir to zrobił, ale dramat trzymał mnie cały czas w napięciu, chociaż przecież wiedziałam, co i kiedy się stanie. Ekscytujące było odkrywanie, co takiego tkwiło w opisywanych ludziach, że zdecydowali się oni na popełnienie zbrodni. Jest to dramat o mechanizmach władzy, ale też i o psychice ludzkiej, o pysze, ambicji, determinacji, bezwzględności itp. kwestiach. Tak było tysiące lat temu, setki lat temu i tak jest teraz, tylko że obecnie aby kogoś wyeliminować z polityki czy utrącić ze stanowiska, nie musi już dochodzić do zabójstwa.

Jak to się stało, że Cezar zaszedł tak wysoko? Z pewnością był to zespół czynników, ale odwaga była jednym z nich, nie chował głowy w piasek, stawiał czoło niebezpieczeństwu, gdy pojawił się problem , to go rozwiązywał. Stwierdził

Zagrożenia

Z reguły czają mi się za plecami;

Kiedy twarz ujrzą, znikają bez śladu”.



Niejednokrotnie przewija się tu motyw odwagi, połączonej z siłą ducha „Nic się nie oprze naporowi ducha”.

Kasjusz z przyganą ,pouczał Kaskę:

Nie masz w sobie

Znamionującej Rzymianina iskry

Życia – lub nie chcesz jej ujawnić. Bledniesz,

Oczy w słup stawiasz, wyolbrzymiasz grozę,

Sam się wręcz wprawiasz w stan trwogi na widok

Wybryków niebios.”

Dlaczego Cezar nie przewidział, że może dojść do zamachu na jego życie? Dlaczego się nie zabezpieczył? Dlaczego nie posłuchał ostrzeżeń? Były i przepowiednie i znaki ostrzegawcze. Jego żona, Kalpurnia, powiedziała mu:

Zadufanie

Nie daje dojść do głosu twej mądrości”


Antoniusz przedstawiony jest jako szalenie inteligentny i ambitny, ale jednocześnie przebiegły, bezwzględny i fałszywy i właśnie te cechy pozwoliły mu na zdobycie i utrzymanie władzy. Przykładowo czym się kierował, obsadzając stanowiska:

Lepidusowi po to powierzamy

Ważne urzędy, by na jego głowę

Spadał gniew ludu po naszych decyzjach.

Brzemię to jednak będzie za nas dźwigał

Jak osioł dźwiga złoto: ledwie żywy”


A co robić, aby uzyskać poparcie tłumu? Warto do ekipy, która ma zamiar coś zrobić, dokooptować kogoś, kto cieszy się poważaniem. Spiskowcy przed zabójstwem, gdy wszystko było już ustalone, pomyśleli, aby mieć po swojej stronie Cycerona. Bynajmniej nie po to, aby korzystać z jego mądrości. Po prostu dlatego, że będzie to dobrze wyglądać.

Tak, on się przyda: srebro jego włosów

Kupi nam respekt, a naszym działaniom -

Głosy poparcia. Wszyscy będą mówić,

Że jego mądrość wiodła nasze dłonie.”


Szekspir miał pełną świadomość tego, że władza zmienia ludzi. Brutus myśląc o Cezarze, rozważał, „Pytanie, jak tron odmieni w nim naturę”.

Czytając Szekspira, odnoszę wrażenie, że im człowiek jest straszy, tym więcej z niego rozumie i tym bardziej go docenia. Warto go i czytać i odświeżać te utwory, które już się zna.

10/10



środa, 2 kwietnia 2025

Adam Zadworny „Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku” – audiobook, czyta Grzegorz Woś

 

Temat jest świetny, teoretycznie powinien zaciekawić niemal każdego, ale książka zamiast interesującego reportażu przypomina bardziej nudny, szczegółowy i pozbawiony emocji dokument. Autor opisuje zarówno kwestie, mające kluczowe znaczenie dla tragedii, jak i zupełnie poboczne, do tego jeszcze życiorysy niektórych marynarzy, wszystko jest tak pomieszane, że nie słucha się tego najlepiej. Ciężko jest się nawet zorientować, dlaczego prom zatonął, był to zespół czynników, typu zła konstrukcja, problem z popsutą i źle naprawioną furtą, przez którą wjeżdżały ciężarówki, niepotrzebne przebalastowanie i in.

Te sprawy, które wydały mi się najbardziej frapujące, zostały tylko zasygnalizowane. Przykładowo z promu nie uratował się nikt z pasażerów, a jedynie tylko 9 marynarzy. Jakąkolwiek szansę na przeżycie miały tylko te osoby, które miały ubrane skafandry termiczne. Była zima i szalał sztorm, a część tych skafandrów była zamknięta na klucz w skrzyni na pokładzie. Aż cisną się pytania, dlaczego pasażerowie nie mieli do nich dostępu, czy zaniedbano w tym zakresie procedur? Czy skafandrów wystarczyłoby dla każdego na promie? Dlaczego gdy sytuacja podczas sztormu się pogarszała, nikt nie pomyślał o tym, żeby poinstruować pasażerów, jak się mają zachowywać, żeby rozdać im te skafandry, o ile oczywiście wystarczyłoby dla wszystkich? Nie jest to zgłębione.

Nie jest wyjaśnione, dlaczego akcja ratownicza przebiegała tak fatalnie, gdy nadpłynął pierwszy statek ratowniczy zrzucił sieć, do której mieli wejść rozbitkowie. Gdy jeden wszedł, fala trzasnęła nim tak o burtę tego ratowniczego statku, że roztrzaskała mu czaszkę. Gdyby nie skorzystał z tej pomocy i trochę poczekał, być może przeżyłby.

Było też sporo ciekawych wątków psychologicznych, w które można byłoby się wgłębić, ale one również zostały tylko zaledwie wspomniane. Przykładowo jeden z marynarzy nie miał tego termicznego kombinezonu, po kilku minutach kontaktu z lodowatą wodą i sztormowym wiatrem przy ok. -20 stopniach Celsjusza, powinien już nie żyć. A przeżył w tych warunkach kilka godzin. Jak to się stało? Czy była to kwestia warunków fizycznych, czy raczej psychiki i determinacji? Nie wiadomo, Zadworny mógł porozmawiać z psychologiem, lekarzem, dopytać, ale tego nie zrobił.

Mimo olbrzymiego nakładu pracy autora, całość jest rozczarowująca.

6/10