„Tajemniczy ogród” to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam, zarówno jako dziecko, jak i osoba dorosła. W niesamowity sposób ta książka cały czas ciekawi i wciąga i zawsze widzę w niej co nowego. Pisałam już o niej na tym blogu dawno temu.
Wszystkie wydarzenia można odczytawać dosłownie, jako opis tego, co robiła Mary Lennox i jej przyjaciele, ale można również patrzeć na całość jako metaforę ludzkiego życia.
Mary, pomijając przyczyny, aż do przyjazdu do Anglii, była nieszczęśliwa, chociaż wtedy nie zdawała sobie z tego sprawy i nieznośna dla otoczenia. Nie lubiła ani ludzi, ani przyrody, nie miała ulubionych zajęć, jej życie mimo zamożności rodziców, było wegetacją. Podobnie było z Colinem. On na własne życzenie odseparował się od świata, nienawidził ludzi, żył w świecie hipochondrii, całymi dniami leżał w łóżku i latami nie wychodził na zewnątrz. Nie widział nie tylko pięknego domu, w którym mieszkał, ale i wspaniałych ogrodów i wrzosowiska naokoło. Przeciwieństwem ich był Dick, dziecko okolicznych biedaków, szczęśliwe mimo tej biedy, żyjące w symbiozie ze zwierzętami i roślinami.
Przełom w życiu Mary zaczął się, gdy sama, z własnej inicjatywy zaczęła rozglądać się naokoło, zaczęła zagadywać ogrodnika, przyglądać się ptaszkowi. Świat nie okazał się tak nieprzyjazny, jak jej się wydawało. Musiała tylko do niego wyjść i nie czekać, aż coś, nie wiadomo co, się samo zdarzy. Musiała wykazać się odwagą, gdy np. penetrowała obcy sobie dom, słyszała czyjś płacz i zdecydowała sprawdzić, co się dzieje. Wykazała się inwencją i spostrzegawczością, patrzyła, co robi gil, zainteresowała się, gdzie może być tajemniczy, zamknięty od 10 lat ogród. Każde zdarzenie traktowała jako coś, z czego może wyniknąć dla niej coś dobrego i ciekawego. Przestała marudzić i być wiecznie skwaszoną i niezadowoloną. Gdy padał deszcz, zamiast płakać, że nie może być w ogrodzie, znalazła sobie inne, ekscytujące zajęcia. Gdy wyszła do świata, ten się przed nią otworzył. Identycznie było z Colinem.
Ani Colin ani Mary nie rozpaczali, że część swojego życia byli nieszczęśliwi, że zmarnowali część danego im czasu. Colin przestał zamartwiać się o przyszłość, przestał wymyślać, że niedługo umrze. I Colin i Mary pokochali zwierzęta i kwiaty i drzewa. Wrzosowisko, które dla Mary początkowo zdawało się czymś strasznym i przygnębiającym, zaczęło potem jawić się jako coś i pięknego i tajemniczego, arcyciekawego, bo zmieniającego się w zależności od pogody. Mary zamiast wegetować, stała się skłonna do twórczych refleksji, np. zastanawiała się, ile osób lubi, ilu ma przyjaciół.
Również na „nie” do życia przez 10 lat nastawiony był ojciec Colina, Archibald. Od śmierci żony żył pogrążony w smutku, nie cieszyło go nic, nawet swoim synem niespecjalnie się interesował. Żył w bezustannych podróżach, które nie dawały mu najmniejszej radości. Tajemniczy ogród najpierw symbolicznie przywrócił do normalnego życia jego syna, a potem jego.
Książka jest absolutnie dla każdego w każdym wieku.
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz