Czwarta cześć „Opowieści z Narnii” nie dorównuje w żaden sposób części I pt. „Lew, czarownica i stara szafa”. Część I jest niewątpliwie arcydziełem, ta z kolei nie budzi już większych emocji, poza Aslanem, symbolem Chrystusa, nie ma w niej nawet charyzmatycznych bohaterów z części I. Podobieństwa sprowadzają się symboliki chrześcijańskiej.
Eustachy, Julia i Błotosmętek dostali od Aslana misję zadanie odnalezienia zaginionego następcy tronu Narnii. Dostali wskazówki, coś w rodzaju przykazań. W teorii wydawały się proste, ale w praktyce wszystko było tak zagmatwane, że trzymanie się tych wskazówek było szalenie trudne. W czasie poszukiwań spotkali piękną królową podziemia, będącą z kolei uosobieniem szatana. Zniewoliła ona cała masą różnych osób, które zapomniały już dawno, jak wyglądało normalne życie, słońce, ziemia, drzewa i jak wyglądało szczęście. Pojawiła się obawa, czy dzieci po tym spotkaniu i pobycie pod ziemią też nie zapomną poprzedniego życia.
Julia, Eustachy i Błotosmętek pozornie bezbronni i słabi, w rzeczywistości realizując misję Aslana, wydobyli z siebie prawdziwą wewnętrzną moc, dzięki której potrafili podjąć skuteczną walkę z królową podziemia, czyli ze złem. C.S. Lewis wskazuje, że walka ze złem i przestrzeganie wskazówek Aslana nie dotyczy tylko sfery marzeń i pobytu w fantastycznym świecie. Dzieci miały problemy w szkole, bo część uczniów znęcała się nad słabszymi. Alternatyw w tej sytuacji było kilka: dołączenie do oprawców, o ile by się na to zgodzili; poddanie się złu, strach i ucieczka, no i porzucenie bierności, podjęcie walki z tym złem, sprzeciwienie się mu i udzielenie pomocy słabszym. Idąc za Aslanem, wybierając dobro, trzeba się nastawić na to, że nie będzie lekko, będzie dużo ciężej niż gdyby wybrało się zło.
Odczytanie książki przez dwie osoby jest świetnym rozwiązaniem, dziecinny styl czytania dla dorosłych może wbrew pozorom być trudny w odbiorze.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz