Czytając czy słuchając Remarque`a nieodmiennie mam poczucie, że słucham mądrego, inteligentnego człowieka, który ma olbrzymie doświadczenie życiowe, sporo widział, sporo wie, zetknął się osobiście, lub przez osoby z którymi był w stałym kontakcie, zarówno z olbrzymim złem, jak też i z bezinteresownymi, ludzkimi aktami dobroci. Zarówno ta powieść, jak i cała twórczość Remarque`a przepełniona jest olbrzymią empatią.
Mamy tutaj bohatera, Niemca, który w przededniu wybuchu II wojny musiał uciec z Niemiec, z Osnabruck, czyli rodzinnego miasta autora, wkrótce wrócił jednak po żonę. Tułaczka prowadziła przez Austrię, Francję, Hiszpanię i Portugalię, a wymarzonym celem była oczywiście Ameryka. Motywy i pewne sytuacje przypominają nieco słynny „Łuk Triumfalny”, który Remarque napisał wcześniej. W obu powieściach jest uchodźca, któremu w razie złapania grozi wywózka do obozu koncentracyjnego, jest śmiertelnie chora kobieta, która chce jeszcze skorzystać z życia tyle, ile może, jest zabójstwo Niemca, który torturował ludzi, jest i samobójstwo. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki tej prozie można wręcz namacalnie poczuć to samo, co czuli zaszczuci ludzie ponad 100 lat temu. Oczywiste jest, że ludzie w podobnych sytuacjach czuli to samo 1000 lat temu, czują to samo i obecnie.
To jednak w "Nocy w Lizbonie" ustami jednego z bohaterów, którego prawdziwe imię i nazwisko nigdy nie padło, Erich Maria Remarque wypowiada się wprost o sensie życia. Człowiek ten, nazywający się Schwarzem, miał za sobą wyjątkowo traumatyczne przeżycia. Zrozumiałe byłoby, gdyby nie szukał sensu życia, tylko ograniczył się do walki o przeżycie, żył przecież w piekle. To on na pierwszych kartach powieści oddał za darmo przypadkowo spotkanemu mężczyźnie bilety na okręt, odpływający nazajutrz z Lizbony do Ameryki. Było to już po wybuchu wojny. Wydaje się to zupełnie irracjonalne, bo skorzystanie z tych biletów oznaczało życie, a pozostanie w Europie to dalszy ciąg gehenny i nikłe szanse na przeżycie, tym bardziej że był poszukiwany. Powiedział on jednak, dlaczego mimo wszystko zostaje. Został, bo chciał walczyć ze złem. Walka ze złem stała się jego misją.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz