środa, 14 lutego 2024

Maryla Szymiczkowa „Śmierć na Wenecji”

 

      Kolejny tom cyklu o amatorce detektywce – profesorowej Szczupaczyńskiej jest wyjątkowo oryginalny, temat wielkiej powodzi w Krakowie sprzed 100 lat nie był chyba jeszcze opisywany w literaturze popularnej. Podejście do tematu też jest nietypowe, bo uwaga czytelnika zwrócona jest nie tylko na dwa podejrzane zgony, ale na zachowania ludzie w trakcie ekstremalnej sytuacji. Można porównać do tego, jak to wygląda teraz, gdy zachodzi potrzeba, aby komuś pomóc, jedni się angażują maksymalnie, inni wcale, jeszcze inni robią na nieszczęściu interesy. Jak już pisałam przy okazji wcześniejszego tomu, przypuszczam, że unikalne spojrzenie na świat wynika z tego, że autorzy, kryjący się pod pseudonimem Szymiczkowa, są parą gejów. 

      Opisywane wydarzenia rozgrywają się w ciągu kilku dni, ale nie jest to z pewnością powieść akcji, momentami czytanie wciąga, częściej jednak można bez pośpiechu kontemplować widoki Krakowa sprzed 100 lat. W porównaniu do obecnych czasów, odnosi się wrażenie, jakby wszystko wówczas toczyło się wolniej. Zagadka, kto zabił, ciekawi umiarkowanie, ale pod koniec jest spora niespodzianka, zakończenie jest mocno zaskakujące.   

    Nie jest to powieść psychologiczna, ale są frapujące pod tym względem fragmenty. Przykładowo Szczupaczyńska czuje dyskomfort, gdy przypomina sobie, że jej ukochany mąż nic nie wie na temat jej największej pasji i nie przychodzi mu nawet na myśl, że ona zajmuje się jakimiś śledztwami i tropi morderców.  Nie ulega wątpliwości, że małżeństwo jest udane i to nawet bardzo. Szczupaczyńscy nie mają dzieci, ale w swoim towarzystwie bardzo lubią przebywać. Otóż ona z jednej strony nie chce oszukiwać męża, ale z drugiej chce mieć kawałek życia tylko dla siebie, taki prywatny, dostępny tylko dla niej. Wie, że mąż gdyby się dowiedział, czułby do niej wielki żal, że go oszukiwała, ale szkoda jej rezygnować z tego jedynego fragmentu życia, dostępnego tylko dla niej. 

7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz