wtorek, 21 listopada 2023

Daphne du Maurier "Rebeka" - audiobook, czyta Wiktoria Gorobets

 


     "Rebeka" to jedna z moich ulubionych książek, czytałam ją już chyba ze 3 razy, nawet pisałam o niej. Jest to klasyka literatury i sięgając po nią po raz kolejny zawsze coś nowego się odkrywa. Są tu świetne portrety psychologiczne bohaterów, są liczne tajemnice, jest morze, które odgrywa niebagatelną rolę i jest tajemniczy pałac, Manderley. Gdy poznaje się poszczególne postacie, widać, jak potrzebna jest cierpliwość, aby je rozgryźć, nie wszystko jest takie, jakie się wydaje, nie każdy jest tym, na kogo wygląda. Jest dokładnie tak, jak w życiu, Daphne du Maurier doskonale to uchwyciła. Bez względu na to, czy książkę się czyta, czy się jej słucha, czas jakby przestaje istnieć.  

    Tytułowa Rebeka to jedna z najbardziej charyzmatycznych bohaterek literackich, aczkolwiek gdy powieść się zaczyna, ona już od kilku miesięcy nie żyje Była kobietą niezwykłej urody i wielkiego intelektu, estetką i femme fatale. Jej pokojówka mówiła, że Rebeka niczego się w życiu nie bała, jedną z jej rozrywek było samotne żeglowanie po morzu. Nie była jednak ideałem, była totalną, zakłamaną egoistką, a na dodatek pastwiła się nad zwierzętami. W książce jest jedno zdanie, opisujące, jak koszmarnie obeszła się z koniem. Rebeka miała swoje tajemnice, z których większość została ujawniona. Pozostała jedna tajemnica, której wnikliwy i myślący niestandardowo czytelnik może się tylko domyślać. 

        Przy takiej kobiecie mąż z reguły pozostaje w cieniu, tak też było w tym przypadku. Wszyscy wiedzieli, że Maksymilian de Winter i Rebeka byli wyśmienitym małżeństwem. On był jednak strasznie słabym człowiekiem. Urodzony w arystokratycznej rodzinie, przyzwyczajony był od dziecka do bogactwa. Życie miał już ułożone jeszcze przed urodzeniem. Wiadomo było, że będzie czerpał dochody z posiadłości, mieszkał będzie w zamku w Manderley i jego obowiązkiem będzie spłodzenie dziedzica. Nie minął rok od śmieci Rebeki, gdy ożenił się ponownie, tym razem z młodą i niewykształconą dziewczyną, nad którą mógł górować pod każdym niemal względem. On również krył swoje tajemnice, szczególnie jedną, był mordercą w dosłownym znaczeniu tego słowa. 

     Druga żona Maxima była z pozoru szarą myszką. Nie miała ani urody, ani intelektu, ani majątku. Ale jednak uwiodła go, chyba bezwiednie. Uwiodła go naturalnością, szczerością, dobrocią, brakiem wyrachowania. Nie wstydziła się powiedzieć, że jest biedna, że nie ma rodziny, nie ma towarzyskiego obycia itp. Dla żyjącego w zakłamanym środowisku de Wintera było to coś nowego i ujmującego. A gdy przyszła godzina próby, okazało się, że to ona, od małego dziecka przywykła do nieszczęść, była silna jak stal. Aż ciężko to sobie wyobrazić po pierwszych scenach powieści, gdzie druga pani de Winter robi wrażenie nieporadnego dziecka. Również od pewnego momentu i ona ma swoją tajemnicę.    

     Jest też bohaterka drugiego planu, służąca Danvers, postać lekceważona, ale w rzeczywistości demoniczna, składająca się z samych tajemnic, odegra wyjątkową rolę w biegu wydarzeń. 

    To powieść także dla osób, kochających morze. Pałac Manderley stoi nad brzegiem morza, z jednego jego skrzydła morze widać i słychać. Jak mówiła Danvers, Rebeki nikt nie mógł pokonać, pokonało ją jedynie finalnie morze, bo utopiła się, płynąc samotnie jachtem w burzliwą noc.   

    Audiobook jest naprawdę dobry. Nie słyszałam wcześniej Walerii Gorobets, ale czytała  bez problemu, nie odczuwałam żadnych zgrzytów, widać było, że zna tekst, czyta adekwatnie do opisywanej sytuacji. 
10/10 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz