Z wszystkich psychologów i psychoterapeutów, produkujących się w różnych mediach, Kasia Miller najbardziej do mnie przemawia. Jest szalenie pogodna, pisze jasno, zrozumiale, nie zajmuje się teoretyzowaniem, a co najważniejsze ma świadomość, że każdy człowiek jest inny, nie ma jednej recepty na szczęście i spełnienie. Zachęca do działania i do wiary w własne siły. Jest mocno puszysta i nie zamierza się odchudzać, dobrze się czuje w swoim ciele. Inny przykład - nie ma dzieci i otwarcie głosi, że nie każdy ma powołanie do bycia rodzicem. Książka to rozmowa redaktor naczelnej Zwierciadła Joanny Oleszyk z terapeutką.
W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie. Tytuł może błędnie sugerować, że to pozycja dla kogoś, kto przeżywa traumę lub ma jakieś bardzo poważne problemy. Niekoniecznie, każdy rozdział to inny temat, każdy dotyczy nieco innej sytuacji życiowej, jest tu mowa np. o wypaleniu zawodowym, o konieczności zmian, umiejętności godzenia się z różnymi niezależnymi od nas zmianami, o ryzyku, o dojrzałości. Są liczne nawiązania do książek i filmów, jest rozdział poświęcony baśniom i temu, jak wiele wspólnego mają z rzeczywistością w każdych czasach. Spośród książek wartych uwagi wymieniona jest m. in. moja ulubiona seria Lee Childa z Reacherem w roli głównej, o której wiele razy pisałam. Zamiłowanie do Jacka Reachera nie wynika z walorów artystycznych serii, ale z pogody ducha, wytrwałości i odwagi bohatera. Kasia podaje wiele przykładów z psychoterapii. "Kasię na kryzys" czyta się bardzo dobrze. Wszystkie te wywody nie są jakoś szczególnie nowatorskie, ale są usystematyzowane, na niektóre konkluzje ktoś mógł nigdy nie wpaćć, ktoś inny sobie je tylko przypomni.
Z pewnością mało kto zgodzi się z każdym stanowiskiem psychoterapeutki, parę jej myśli odebrałam jako wręcz niedorzeczne. Raziło mnie też, gdy opowiadała ona, jak doradzała pacjentkom, jak powinny postąpić w konkretnej sytuacji. Powinna im pomóc zrozumieć sytuację, a nie mówić, co mają zrobić. Ogólnie jednak książkę mimo tych mankamentów, oceniam zdecydowanie pozytywnie.
Przykładowo omawiając wiele sytuacji życiowych, akcentowana jest potrzeba zmiany, nie dotyczy to jednak tylko zmian drastycznych, typu przeprowadzka do innego miasta, czy zmiana pracy. Chodzi o to, że wejście w wieloletnią rutynę prowadzi często do marazmu, a gdy się to przedłuża, do wypalenia, a nawet niekiedy i do depresji. Ludzie stają się coraz mniej elastyczni w swoich zachowaniach, nie biorą już pod uwagę jakichkolwiek odchyleń od schematu, np. chodzą czy jeżdżą do pracy tą samą drogą, tryb życia każdego dnia jest jednakowy, na wakacje jeżdżą w to samo miejsce, spotykają tylko z tymi samymi osobami. Nie mają nawet świadomości, jak wiele rzeczy im umyka, nie zaprzyjaźniają się z kimś nowym itp. Otwierając się na nawet drobne zmiany nie tylko poprawia się samopoczucie, ale oddala się widmo wypalenia.
Warto też mieć cele życiowe, a nie tylko egzystować. I powinny to być cele własne, a nie np. cele związane z dziećmi czy innymi osobami. Tutaj można sobie przypomnieć film "Choć goni nas czas", gdzie zaawansowani wiekiem bohaterowie sporządzają listę rzeczy, które chcieliby zrobić przed śmiercią. Problemem jest też tchórzliwość, ludzie chcieliby zrobić wiele rzeczy, ale się boją. "Za mało ryzykujemy, a tylko ryzykując, trenuje się pewność siebie i ufność we własne siły". Kasia także nawołuje, aby doceniać zalety wieku dojrzałego, a nie tylko młodości. "Ktoś dojrzały jest bardziej samoświadomy, bardziej dla siebie dyspozycyjny, wie, czego chce i zwykle ma już na to fundusze". Zachęca do działania i do porzucenia lęku przed zrobieniem błędu w różnych sytuacjach. Oczywiście ma świadomość, że podejmując określone decyzje, możemy popełnić błąd. Ale nie powinno to nas powstrzymywać "Jeśli ci się to nie spodoba, zmienisz to".
Ciekawym rozdziałem jest ten o baśniach, Kasia jest nawet autorką książki na ten temat. Interpretacja jest mocno nowatorska. "Sinobrody" to baśń o mrocznych stronach każdego człowieka i prawie do tajemnic. W baśniach często postać ojca jest niewidoczna, a występuje zła macocha. To symbol oddania władzy nad domem matce, a macocha z kolei to postać, stawiająca rozkapryszonemu dziecku wymagania. "Calineczka" opowiada m. in. o tym, że nie powinno się szukać życiowego partnera z zupełnie innego świata, z uwagi na brak kompatybilności, raczej małe są szanse, że coś z tgo wyjdzie.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz