Świetnie jest pokazana przyjaźń. Daniel ma tylko ojca, inny bohater Fermin, nikogo, nie ma tam ukazanej żadnej normalnej rodziny. A ludzi tworzą bardzo bliskie więzy, które nie są więzami krwi i są w stanie zrobić dla siebie wszystko, nawet zaryzykować życie.
Kolejnym bohaterem jest Barcelona, miasto o którym jeden z bohaterów powiedział, że wdziera się człowiekowi pod skórę i kradnie serce. Daniel i jego przyjaciele nie zwiedzają muzeów, ale czytelnik poznaje masę zakamarków miasta i jego mroczny klimat głównie w latach pięćdziesiątych. To Barcelona z czasów generała Franco, państwo policyjne. Rzeczywiście policja ma władzę niemal nieograniczoną i jest bezkarna. Zabójstwa dokonywane przez policjantów nie są czymś wyjątkowym. Wspaniała jest retrospekcja z Ferminem, który uchodził za wroga ustroju i który przeżył koszmar, łącznie z torturami. Mimo tego że przeżył piekło, był w stanie potem rozpocząć normalne życie. Tak jak u nas był w czasie wojny Pawiak, po wojnie np. w Lublinie katownią był zamek, przejęty przez ubeków, tak Barcelona ma też ma swój zamek Catell de Montjuic, w którym w czasach Franco zabijano i torturowano ludzi. Daniel jako dziecko pamiętał, że mówiono, iż nie każdy, kto wchodzi do zamku, z niego wychodzi.
Warte wielkiej uwagi są fragmenty, kiedy to można się zastanawiać nad rolą przypadku, czy może raczej przeznaczenia w życiu człowieka. Przykładowo Daniel przeżył kiedy koszmarną noc, wydawałby się, że jedną z najgorszych w życiu, został m. in. pobity, spotkały go też w ciągu kilku godzin inne wielkie przykrości. Ale to wszystko było po coś. Tej samej nocy wyszedł pochodzić i się uspokoić. I poznał tak swojego późniejszego największego przyjaciela, Fermina.
„Cieć wiatru” ma swoje wady. Tragiczne miłości i przeżywanie ich całymi latami, przypominają romantyzm. Wzdychanie i rozpaczanie trwa u niektórych bohaterów całe życie. Jak dla mnie brzmą już trochę niedorzecznie i anachronicznie, ale są osoby które tak właśnie żyją. Tutaj jest ich spore nagromadzenia. Do tego dochodzą hasła typu – „prawdziwie kocha się tylko raz” itp. „Cień wiatru” momentami bywa bardzo bliski kiczu, szczególnie przy patetycznych opisach, jak to ktoś kolejny rok jest nieszczęśliwie zakochany w kimś nieosiągalnym. Ale pozostałe zalety rekompensują to w dwójnasób. Świetny jest też czytający Wojciech Żoładkowicz. Z pewnością przed nagraniem znał doskonale tekst, nie popsuł ani jednego fragmentu, wręcz przeciwnie, tam gdzie trzeba wzmagał grozę czy napięcie.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz