Ander Izagirre odważył się podjąć temat trudny i niewdzięczny, pokazał go z każdej strony. Zrobił to tak, że zapewne mało kto z opisywanych osób jest zadowolony z książki. Wyzysk boliwijskich górników, nędza, w jakiej żyją, brak perspektyw, totalne zatrucie środowiska to bowiem tylko jeden z aspektów rzeczywistości. Innym jest alkoholizm wśród tych samych górników, narkomania, przemoc fizyczna i seksualna, wykorzystywanie do pracy własnych dzieci. Górnicy nie zdobyli mojej sympatii po lekturze. Izagirre mógł opisać ich tylko jako ofiary, z pewnością bardzo by się to im spodobało i nie byłoby kontrowersji. Chwała więc, że podszedł do tematu wszechstronnie, a mało kogo na to stać. Skojarzyło mi się to chociażby z książką Cezarego Łazarewicza "Na Szewskiej. Sprawa Grzegorza Pyjasa". Wynika z niej, że Pyjas niekoniecznie musiał zostać zamordowany. Z pewnością napisanie takiej książki wymagało również gigantycznej odwagi, Łazarewicz pisał przecież o ikonie z czasów opozycji z PRL.
Izagirre ukazał problem górników z każdej strony, rozmawiał z nimi, ich rodzinami, z ludźmi, którzy wzbogacili się na ich pracy, z duchowieństwem. Jest tu bogaty rys historyczny i nakreślenie sytuacji międzynarodowej. Opisany jest mechanizm, jak Boliwię wyzyskuje USA. Inny aspekt "Potosi" to ukazanie kręgu przemocy. Górnicy pracują w nieludzkich warunkach, ich perspektywy na polepszenie życia są żadne. Ich życie to piekło. I co robią? Wpadają we wszelkie możliwe nałogi, znęcają się nad żoną, nad dziećmi, niekiedy jeszcze gwałcą czy kradną. Jest to zaklęty krąg przemocy. Jest tu opisany mechanizm, jak to w skrajnych warunkach z ludzi wychodzą najgorsze instynkty. Tak jak np. było to w gettach żydowskich ze Służbą Porządkową w czasie wojny. Normalni, uczciwi ludzie zaczęli się przeobrażać w ekstremalnych warunkach w potwory.
Jak zapewne wielu czytelnikom nasunęło mi się pytanie, czy coś można w tej sprawie zrobić, może wpłacić jakieś pieniadze. W książce nie ma mowy o pomocy humanitarnej, chyba organizacje tego typu tam nie docierają, ostatecznie nie ma tam przecież wojny. Są miejsca, gdzie obiektywnie pomoc jest potrzebniejsza. Uczestniczący w ewentualnych zbiórkach mieliby świadomość, że znaczna część pieniędzy zostanie przepita czy przećpana, albo przeznaczona na inne wątpliwe rozrywki. Raczej więc zbiórki nie będą organizowane. Może warto więc prowadzić mniej konsumpcyjny tryb życia. Gdyby ludzie kupowali mniej, nie byłoby takiego popytu na produkty, zawierające w składnikach minerały, wydobywane w Potosi.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz