Totalny bełkot na temat życia, z pseudomądrościami, powtarzanymi sloganami, typu: nie wiesz kim jesteś, nie wiesz, kim jesteś i z małą domieszką porad na temat tego, jak pozbywać się zbędnych rzeczy. Te uwagi o pozbywaniu się rzeczy można sprowadzić do jednego – najlepiej pozbyć się niemal wszystkiego, dotyczy to również książek. Gdyby to skondensować, mógłby wyjść artykuł i byłoby to zdecydowanie sensowniejsze. Cała książka i jej czytanie to strata czasu i pieniędzy.
Co gorsze, co do minimalizmu w praktyce, to w większości są to prozaiczne porady, powtarzanie w kółko tego, co i tak jest wiadome bez czytania książki. Zaprezentowane są bardzo radyklane postulaty, najlepiej więc ograniczyć do minimum wszelkie zakupy, pozbyć się zbędnych mebli, z kuchni zbędnych sprzętów AGD. Zbędny oznacza po prostu coś, bez czego da się żyć. Odnośnie urządzeń AGD autorka kwituje, że nasze babcie żyły bez wielu sprzętów i się dało, trzeba więc do tego wrócić. Czyli inaczej mówiąc, stosując się do porad z książki, należałoby całe dnie spędzać na porządkach i gotowaniu i prawie wszystko w kuchni robić ręcznie. Na urlop nie ma sensu przeładowywać walizki, trzeba też oczyścić przestrzeń wirtualną, nie powinno się np. mieć dwóch kont bankowych, nie powinno się mieć żadnych pamiątek. Trzeba dbać o to, by nie kupować za dużo jedzenia, bo potem się je wyrzuca do śmieci. Naprawdę, nie ma tu niczego odkrywczego.
2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz