O ile moje doświadczenia z powieściami naszej noblistki są różne, o tyle nie mam żadnych wątpliwości co do jej esejów, wykładów i temu podobnych krótkich form. Są wyśmienite. Pisałam już o rewelacyjnej „Lalce i perle”, zbiór esejów i wykładów z tomu „Czuły narrator” jest naprawdę zachwycający, porażający i dający mnóstwo do myślenia, a poza tym czyta się go bardzo dobrze.
Całość jest bardzo głęboka, wszystkie teksty dotyczą literatury, a głównie powieści, ogólnie, jako o sposobie opowiadania o świecie, a w dwóch wykładach łódzkich jest szerzej mowa już o konkretnych powieściach: „Księgach Jakubowych” i o „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Na jednym z najprostszych poziomów zbioru mowa jest o ulubionych książkach autorki w różnych okresach życia i o ulubionych bohaterach literackich, wspomniany jest m. in. Juliusz Verne z dzieciństwa, potem Prus, Mann i jego „Czarodziejska góra”, Bruno Szchultz, Cotzee i masa innych. Dlaczego fascynują nas bohaterowi literaccy? „Bohater literacki jest zarazem sobą, człowiekiem żyjącym w określonych warunkach historycznych, czy geograficznych, a jednocześnie wykracza daleko poza ten konkret, stając się Każdym i Wszędzie. Kiedy czytelnik śledzi czyjś historię, może utożsamiać się z losem opisywanej postaci i rozważać jej historię, jak swoją.” Ponadto „Traktujemy postaci literackie jak bliskich nam i całkiem realnych ludzi. Przywiązujemy się do nich, porównujemy do nich; niektóre z nich potrafią zmienić nasze życie”. Porównywanie swoich ulubionych książek i swoich ulubionych bohaterów literackich do wskazań Tokarczuk, jest świetną zabawą. Ponadto autorka zastanawia się też nad tym, czy bohaterowie powieści aby na pewno są wymyśleni, może są po prostu skądś wydobyci…
Są wymienione kryteria, które zdaniem autorki, winna spełniać ta powieść, która jest powieścią wielką, ponadczasową. Oczywiście kryteria te są dyskusyjne. Otóż powieść powinna mieć „element ekscentryczności”, co polega na tym, że „Powinna niczym lampa zawsze podświetlać to, co wyraziste i jasne, pod innym kątem, tak by znane w jej świetle okazało się nagle zupełnie nieznane, oczywiste – nieoczywiste, oswojone – dzikie, a bezpieczne – podejrzane.” Ważnym elementem jest też tajemnica i pewna doza irracjonalności, autor nie może przemawiać tylko z pozycji „szkiełka i oka”. W niektórych powieściach doza irracjonalności i tajemnicy jest wielka, np. w „Mistrzu i Małgorzacie”, a w innych niemal niewidoczna, autorka zauważyła ją i w „Lalce” i w „Czarodziejskiej Górze”. Generalnie Tokarczuk opiewa powieść jako coś absolutnie wyjątkowego, to w powieści można przekazać właściwie wszystkie prawdy o człowieku, wszystkie uczucia, obawy, lęki, radości itp. „Literatura wyprowadza nas poza siebie samych i pozwala uczestniczyć w doświadczeniu, które inaczej nie byłoby nam dane.”
Najbardziej zaś zastanawiające są rozważania na temat tego, kim jest narrator. Powieściopisarz, nie każdy oczywiście i nie zawsze, przekazuje często takie prawdy i taką wiedzę, którą nie wiadomo skąd uzyskał. Bywa tak, jakby rzeczywiście nieznany ktoś lub coś, podpowiadało pisarzowi pewne fragmenty. Pamiętam jak w „Listach” Tolkien opisywał, jak pisząc o pobycie hobbitów w karczmie „Pod Rozbrykanym Kucykiem” nagle zobaczył Obieżyświata, a takiej postaci wcale nie przewidywał. Musiał w tej sytuacji wprowadzić go do akcji. Olga Tokarczuk opisuje to tak: „A może pochodzi z zewnątrz, jest głosem innych bytów, z którym opowiadacz czy opowiadaczka wchodzi w mediumiczne koneksje? (W taki właśnie sposób swój warsztat opisywała niedawno Hilary Mantel, mówiąc o pisaniu głośnej książki „W komnatach Wolf Hall).” Autorka wspomniała w tym kontekście”, też swój „Dom dzienny, dom nocny”. „Narratorka jest zbyt mała, zbyt krucha, żeby objąć wszystkie zakresy opowieści. Historie nieustannie wymykają się poza jej horyzont poznawczy, podróżują w czasie, tworzą koincydencje i związki. To z pewnością nie jest perspektywa rzeczywistej osoby. Ma się raczej wrażenie, że ta naszkicowana kilkoma kreskami narratorka ulega przejęciu przez głos potężniejszy, dużo bardziej rozległy i uniwersalny.” Co charakterystyczne, takie wrażenie, że niekiedy zamiast narratora mówi ktoś większy, czy coś większego, faktycznie mam przy czytaniu naprawdę dobrej literatury. Pisał o tym Miłosz w „Sekretarzach”, o których Tokarczuk również wspomniała:
„Sługa ja tylko jestem niewidzialnej rzeczy,
Która jest dyktowana mnie i kilku innym.
Sekretarze nawzajem nieznani, po ziemi chodzimy
Niewiele rozumiejąc. Zaczynając w połowie zdania.
Urywając inne przed kropką. A jaka złoży się całość
Nie nam dochodzić, bo nikt z nas jej nie odczyta.”
10/10