poniedziałek, 20 lutego 2023

Fannie Flagg "Smażone zielone pomidory" - audiobook, czyta Magdalena Kumorek

 


       Bardzo sceptycznie podchodzę do opowieści o tym, jak to kiedyś, w „dawnych czasach”, z reguły w młodości, było świetnie i wspaniale. Tu właśnie mamy taką wyidealizowaną opowieść, do tego jeszcze jest amerykańskie „keep smiling”, a pod koniec typowy lukrowany wyciskacz łez i to dosyć długotrwały. Wszystko jest tu proste, nie ma większych dylematów moralnych. Książka mnie mocno znudziła i nie zauważyłam w niej niczego nadzwyczajnego. Wspomniana przez wydawcę zbrodnia też nie budzi żadnych emocji, mimo że sprawcą okazała się nie ta osoba, której byłam pewna.

      Starsza kobieta z domu opieki opowiada różne historie z życia miasteczka na południu USA, w którym mieszkała. Opowieść rozpoczyna się w latach dwudziestych ubiegłego wieku, wyłania się z niej wyidealizowany obraz życia w tym miasteczku postrzegany z punktu widzenia białej kobiety o niezłym statusie materialnym, mężatki i matki dziecka. Czyli z punktu widzenia kobiety, która żyła tak, „jak się powinno”. W rzeczywistości panował tam straszny rasizm, w domach królowała przemoc, a do tego jeszcze bieda. Działał Ku Klux Klan. Mieszkańcy byli wyjątkowo prostymi ludźmi, bez jakiegokolwiek wykształcenia i bez większych ambicji w tym kierunku, nieposiadającymi potrzeb kulturalnych. To wszystko jest wspomniane, ale z taką otoczką, że jednak było świetnie, bo np. Ku Klux Klan tylko groził spaleniem restauracji, a z kolei mężczyzna, który regularnie gwałcił czarne kobiety, mieszkał w innej miejscowości, albo np. czarny mężczyzna niesłusznie oskarżony o napaść na białych urzędników, przesiedział tylko pół roku, bo udało się go wyciągnąć z więzienia, itp.

      Opowiadająca staruszka chociaż do pewnego momentu była w pełni sprawna umysłowo i fizycznie, spędzała czas wyłącznie na życiu wspomnieniami i idealizowaniu czasów młodości. Streszczała też swoją filozofię życiową, tj. być zadowolonym z tego, co się ma, cieszyć się życiem i nie narzekać, czyli amerykańskie „keep smiling” w pełnym wydaniu. Jedyna sensowna  rzecz, jaką zrobiła na starość, to zainspirowanie opowieścią o dawnych czasach, a właściwie o osobach z tamtych czasów, nowo poznanej kobiety, Evelyn.  

    Magdalena Kumorek czyta świetnie, pewnie tylko dlatego dotrwałam do końca. 

4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz