środa, 11 stycznia 2023

Lucy Maud Montgomery „Dorosłe życie Emilki”

   

Dorosłe życie Emilki - Lucy Maud Montgomery

 Ostatnie tomy serii Lucy Maud Montgomery nie za bardzo wychodzą. Z trylogii o Emilce ten jest zdecydowanie najsłabszy, ale z kolei dużo lepszy od ostatniego tomu o Ani.  Emilka zakończyła już edukację, mieszka w Srebrnym Nowiu z ciotkami, spełnia marzenia o pisaniu. Większość czasu spędza jednak na rozmyślaniach o miłości swojego życia, dlaczego on jej nie kocha, a chyba kocha inną, a może ona też go nie kocha. Rozważa, czy lepiej wyjść za mąż bez miłości za przyjaciela, czy w tej sytuacji lepiej w ogóle zrezygnować z małżeństwa. Brzmi to niezbyt  dobrze, ale niestety wiele fragmentów książki, chyba nawet większość,  wygląda właśnie tak. 

    Na szczęście są też i ciekawe elementy. Przykładowo wielkiej pasji Emilki, pisaniu, poświęcone jest sporo miejsca. Dziewczyna zmaga się z niemocą twórczą, pisze też pierwszą powieść. Miewa też momenty absolutnego zachwytu nad światem, które określa jako pojawienie się promyka. 

      Wchodząc w dorosłość, dojrzewa. Przypomina sobie słowa ojca , a także i słowa Ralpha Emersona „Czyń zawsze to, co boisz się czynić”. Czuje pierwsze rozczarowania, widzi, jak destrukcyjnie na jej przyjaźnie działa odległość. Gdy jej przyjaciele wyjechali z miasteczka, kontakty listowne były utrzymywane, ale oni podczas rzadkich, wakacyjnych wizyt, byli już innymi osobami. Albo np. zmarł jej ukochany nauczyciel, mentor i rzetelny doradca co do jej twórczości. Musiała mu obiecać, że  nigdy nie będzie pisała tak,  aby  zadowolić kogokolwiek innego. Pisząc ma zadowalać tylko siebie. Ta śmierć też jej uzmysłowiła, że stanęła na rozdrożu, że już nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. 

    Bardzo ciekawe są malutkie fragmenty rozmyślań o obrazach z domu Emilki. Jeden to „Sztych z portretu pędzla Rembrandta”, przedstawiający nieznaną nikomu Elżbietę Bas, a drugi to „Mona Lisa. Wpatrując się w obraz naprawdę wiele można powiedzieć o przedstawionych na nim postaciach. Patrząc na Elżbietę widziało się „bystrą, starą twarz, pełną humoru, zadowolenia z siebie i lekkiej wzgardy.” Widać było, że to ona była głową rodziny, o ile ją miała i „zapewne nie wiedziała, czym jest lęk”. Z Elżbietą nikt nie chciałby się pokłócić, bo miało się wrażenie, że każdego wytargałaby za uszy. Mona Lisa z kolei „ma w sobie odwieczny powab i pokusę, które doprowadzają mężczyzn do szaleństwa”, a z lęku drwiła. 

    Jest to pozycja dla fanów twórczości Lucy Maud Montgomery. 

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz