
Wielokrotnie pisałam o tym, że cykl z komisarzem Montalbano to dawka sycylijskiego słońca, morza, humoru, dobrego jedzenia, wina i książek, czytanych przez komisarza. Ten tom nie jest wyjątkiem, wszystko to jest. Cykl zaczęłam czytać od tomów środkowych i końcowych, początkowe nie były dostępne, po prostu były wykupione. Teraz wydawnictwo NOIR SUR BLANC wznawia je w nowej szacie graficznej.
Rzuciło mi się w oczy, że Montalbano jest tutaj znacznie mniej skomplikowaną postacią, niż w tomach kolejnych, zdecydowanie wolę go starszego. Starszy jest jeszcze bardziej skłonny do refleksji, pojawia się u niego lęk przed uciekającym czasem i strach przed starzeniem się, nostalgia, a jednocześnie ma chwilę, kiedy ulega jakby szaleństwu, czy może raczej namiętnościom. Człowiek dojrzewa całe życie, to truizm, ale w cyklu książek z tym samym bohaterem można to obserwować, szczególnie gdy ktoś czyta ten cykl od początku. Zasadnicze cechy charakteru naszego bohatera są niezmienne, ale stosunkowo prosta postać Montalbano staje się kimś bardziej złożonym i pełnym sprzeczności.
Komisarz w tym tomie rozwiązuje dwie zagadki, jedna z czasów współczesnych jest nieszczególnie interesująca, dotyczy porachunków mafijnych. Druga zaś jest zupełnie nietypowa, bo związana jest z odkryciem w jaskini ciał dwojga bardzo młodych ludzi, kobiety i mężczyzny. Zostali oni zamordowani 50 lat wcześniej. W związku z tym właśnie wątkiem jest trochę retrospekcji do czasów Sycylii z okresu II wojny światowej, są nawiązania do symboliki jaskini w różnych religiach.
Tym razem to, co najbardziej mnie zastanowiło, to zupełnie pozornie marginalny wątek, a mianowicie lektury Montalbano, przy okazji tego cyklu już o nich niejednokrotnie pisałam. Teraz nie znałam ani jednej czytanej przez niego książki. Kojarzyłam tylko nazwisko jednego pisarza - Sciascia, Włocha, Sycylijczyka. Zerknięcie na zestaw lektur Włocha uzmysławia, jak bardzo jesteśmy ograniczeni w naszych wyborach. Czytanie rodzimych twórców jest czymś naturalnym, ale poza tym w większości koncentrujemy się teraz głównie na książkach anglojęzycznych, w tym różnych chłamach. Jednak reklama i przyzwyczajenia robią swoje. Literatura innych państw poza właśnie anglojęzyczną prawie nie istnieje. A poza Andreą Camillerim nie pamiętam, abym w ostatnich latach cokolwiek czytała z włoskich autorów.
Jest tu również i coś z psychologii, co bardzo lubię. Montalbano nie ma żadnej rodziny, nawet dalszej, żyje w związku na odległość z Livią, a jego krąg towarzyski jest dość mocno ograniczony. Jak się okazuje, na ludziach tych może jednak polegać. Lubią się pomimo swoich licznych wad. W tym tomie w związku planowaną akcją aresztowania jednego z mafiosów Montalbano uznał, że zorganizuje całość sam i zrealizuje z kilkom wybranymi osobami, nie powiadomi o tym zastępcy. Zastępca był gadatliwy i Montalbano obawiał się, że będzie wyciek do prasy. Już po wszystkim zastępca pełen pretensji i urazy spytał go, dlaczego tak zrobił. Po dłuższej wymianie zdań panowie się pogodzili, Montalbano zaś obiecał, że więcej tak nie postąpi, że jednak zaufa koledze, że przyjaźń jest najważniejsza. I to jest właśnie tutaj takie piękne.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz