
Ten tom to zbiór opowiadań, być może z racji tego że nie jestem fanką tego rodzaju literatury i czytam ją rzadko, tom ten nie zachwycił mnie. A może obiektywnie nie jest po prostu najlepszy. W zbiorze oprócz kryminałów jest też mini romans, oraz dwa opowiadania z elementami fantasy, czy nawet grozy. W tych ostatnich występuje najbardziej dziwna postać w całej twórczości pisarki, czyli pan Quin, któremu w całości poświeciła inny zbiór opowiadań pt. „Tajemniczy pan Quin”. Opowiadanie romans nie zdziwiło mnie, Christie napisała przecież kilka powieści obyczajowych, ale już utwory z elementami fantasy były dla mnie sporym zaskoczeniem.
Opowiadania są krótkie, intryga w takim przypadku raczej nie może zbytnio czytelnika wciągnąć w wir akcji, nawet gdy pomysł jest ciekawy. Jedno z opowiadań „Żółty irys” z rzeczywiście świetnym pomysłem na morderstwo, stanowiło punkt wyjścia do późniejszej powieści - ”Randez - vous ze śmiercią.” „Detektywi w służbie miłości” nie są rewelacją, ale nie jest też z tym tomem tragicznie.
Spośród wszystkich 8 opowiadań, dwa autentycznie mnie zaintrygowały. „Kwiat magnolii” mimo krótkiej objętości był w stanie zaintrygować mnie tak, że nie mogłam się od tekstu oderwać, jest to właśnie ten romans. W niektórych opowiadaniach pada tylko jedno zdanie, ale dające za to sporo do zastanowienia i zostające z czytelnikiem na dłużej. Przykładowo w „Kłopotach nad Zatoką Pollensa” Christie ustami jednego z bohaterów snuje rozważania na temat tego, że wiek dojrzały u człowieka również może być ciekawy i dający wiele satysfakcji. Stwierdza tam, że tak naprawdę człowiek staje się mądry dopiero w wyniku wielu różnorakich doświadczeń życiowych, w wieku około 45 lat i dopiero wtedy może najwięcej czerpać z życia. Napisała „Możemy rozważać, obserwować życie, odkrywać pewne sprawy, dotyczące innych ludzi i prawdę o sobie samych Życie staje się realne, nabiera znaczenia. Widzi się je jako całość”. Oczywiście ten konkretny wiek, 45 lat, jest sprawa dyskusyjną.
I najlepsze opowiadanie, czyli „Serwis do kawy „Arlekin” daje najwięcej do myślenia. To właśnie m. in. w tym opowiadaniu występuje pan Quin. Nie do końca wiadomo, czy to postać rodem z fantasy, czy to raczej wytwór wyobraźni jednego z bohaterów, czy może to część jego osobowości, np. podświadomość. Pan Quin pojawia się w trudnych momentach życiowych, gdy coś „wisi w powietrzu” i lada chwila może się stać coś złego. Satterwaite myśli wówczas „Dlaczego tu jestem? Dlaczego tu jestem i co powinienem zrobić? Istnieje jakiś powód…” Pan Quin pojawia się po to, aby bohater nie pozostawał bierny w obliczu toczących się wydarzeń i aby zastanowił się nad tym, co się dzieje, żeby żył świadomie. Tyle przynajmniej można powiedzieć na podstawie „Serwisu do kawy „Arlekin” i tytułowego opowiadania „Detektywi w służbie miłości”.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz