piątek, 15 lipca 2022

Ida Żmiejewska "Iskry na wiatr" cykl "Zawierucha"

 


     Kryminały retro Idy Żmijewskiej polubiłam od pierwszego tomu „Warszawianki”, „Iskry na wiatr” ewidentnie są początkiem cyklu, co jest doskonałą wiadomością. To książka lekka, przyjemna, od której nie można się oderwać i do której chce się wracać, ale jednocześnie mądra i dająca do myślenia. To powieść wręcz wymarzona szczególnie wówczas, gdy ktoś potrzebuje oderwania się od rzeczywistości. Autorka jest kopalnią wiedzy o Warszawie i jej historii, a w tym przypadku wybrała taki okres w dziejach, o którym u nas nie pisze się zbyt dużo, a mianowicie 1914r., a  konkretnie druga jego połowa.

    „Iskry na wiatr” to trochę kryminał, trochę powieść historyczna i obyczajowa z romansem i wątkiem szpiegowskim w tle. Autorka doskonale balansuje pomiędzy tymi wątkami i nie ma przeciągania któregokolwiek z nich. To opowieść o trzypokoleniowej rodzinie: 4 młodych dziewczynach, ich ciotce i babce. Po śmierci głowy rodziny, ojca dziewczyn i jego bankructwie, kobiety musiały się przeprowadzić do wynajmowanego mieszkania w gorszej dzielnicy i zaznały biedy, nie takiej porażającej, ale jednak.  

    Fascynujące są opisy życia w tamtych czasach, panuje drożyzna i niepewność, do Warszawy zbliża się niemieckie wojsko. Polacy w dużej mierze, chociaż nienawidzili Rosjan, bardziej chyba obawiali się Niemców i tego wszystkiego, co może się stać, gdy uderzą na miasto. Widać, że społeczeństwo polskie było bardzo mocno podzielone i wiele osób żyło, tak jak i teraz w czymś, co nazywam „bańką”, byli zamknięci w swoim świecie, obracający się wśród osób o podobnych poglądach i głusi na wszystko, co nie zgadzało się z tym ich światopoglądem. Jedna z bohaterek została pielęgniarką, miała stosowne wykształcenie, a w związku ze zbliżającym się frontem była bardzo potrzebna. Nawet taka sytuacja wywoływała  wiele dylematów. Jej siostra zarzuciła jej, że jest to nieetyczne, bo pomaga w ten sposób Rosjanom, a przecież wszystkie szpitale w Warszawie były rosyjskie. Pielęgniarka odpowiedziała, że wśród pacjentów jest sporo Polaków, ale dla tamtej, radykalnej siostry, nie miało to znaczenia. Jedna z sióstr zaangażowana była w działalność niepodległościową, a to już było dla mnie czymś nowym, eksploatowany jest przecież i w książkach i filmach temat tego rodzaju działalności w czasie II wojny, ale nie pierwszej. Dla jeszcze innej bohaterki angażowanie się w jakąkolwiek działalność tego rodzaju przy boku Piłsudskiego było głupotą, bo przecież Piłsudski i jego ludzie byli terrorystami z PPS i „oczywistym” było, że ktoś taki nie będzie w stanie niczego sensownego wymyślić. W tle tego wszystkiego następują zmiany obyczajowości, przykładowo bohaterka „Warszawianki” długo nie wyobrażała sobie małżeństwa bez zgody matki, tutaj widać wyraźnie, jak bardzo wszystko się zmieniło. Ciekawe są nawet takie drobiazgi, jak zmiana mody, kobiety skracają suknie, głównie z powodów praktycznych,  na szerszą skalę zaczęły przecież pracować, Zdejmują też gorsety.

   Czekam już  na kolejną część.

5/6 








kk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz