
Kryminały
retro Idy Żmijewskiej polubiłam od pierwszego tomu „Warszawianki”, „Iskry na
wiatr” ewidentnie są początkiem cyklu, co jest doskonałą wiadomością. To książka
lekka, przyjemna, od której nie można się oderwać i do której chce się wracać,
ale jednocześnie mądra i dająca do myślenia. To powieść wręcz wymarzona
szczególnie wówczas, gdy ktoś potrzebuje oderwania się od rzeczywistości. Autorka
jest kopalnią wiedzy o Warszawie i jej historii, a w tym przypadku wybrała taki
okres w dziejach, o którym u nas nie pisze się zbyt dużo, a mianowicie 1914r.,
a konkretnie druga jego połowa.
„Iskry na wiatr” to trochę kryminał, trochę
powieść historyczna i obyczajowa z romansem i wątkiem szpiegowskim w tle. Autorka
doskonale balansuje pomiędzy tymi wątkami i nie ma przeciągania któregokolwiek z
nich. To opowieść o trzypokoleniowej rodzinie: 4 młodych dziewczynach, ich
ciotce i babce. Po śmierci głowy rodziny, ojca dziewczyn i jego bankructwie,
kobiety musiały się przeprowadzić do wynajmowanego mieszkania w gorszej
dzielnicy i zaznały biedy, nie takiej porażającej, ale jednak.
Fascynujące są opisy życia w tamtych
czasach, panuje drożyzna i niepewność, do Warszawy zbliża się niemieckie
wojsko. Polacy w dużej mierze, chociaż nienawidzili Rosjan, bardziej chyba
obawiali się Niemców i tego wszystkiego, co może się stać, gdy uderzą na miasto.
Widać, że społeczeństwo polskie było bardzo mocno podzielone i wiele osób żyło,
tak jak i teraz w czymś, co nazywam „bańką”, byli zamknięci w swoim świecie, obracający
się wśród osób o podobnych poglądach i głusi na wszystko, co nie zgadzało się z
tym ich światopoglądem. Jedna z bohaterek została pielęgniarką, miała stosowne
wykształcenie, a w związku ze zbliżającym się frontem była bardzo potrzebna.
Nawet taka sytuacja wywoływała wiele
dylematów. Jej siostra zarzuciła jej, że jest to nieetyczne, bo pomaga w ten
sposób Rosjanom, a przecież wszystkie szpitale w Warszawie były rosyjskie. Pielęgniarka
odpowiedziała, że wśród pacjentów jest sporo Polaków, ale dla tamtej,
radykalnej siostry, nie miało to znaczenia. Jedna z sióstr zaangażowana była w działalność
niepodległościową, a to już było dla mnie czymś nowym, eksploatowany jest
przecież i w książkach i filmach temat tego rodzaju działalności w czasie II
wojny, ale nie pierwszej. Dla jeszcze innej bohaterki angażowanie się w jakąkolwiek
działalność tego rodzaju przy boku Piłsudskiego było głupotą, bo przecież Piłsudski
i jego ludzie byli terrorystami z PPS i „oczywistym” było, że ktoś taki nie będzie
w stanie niczego sensownego wymyślić. W tle tego wszystkiego następują zmiany
obyczajowości, przykładowo bohaterka „Warszawianki” długo nie wyobrażała sobie
małżeństwa bez zgody matki, tutaj widać wyraźnie, jak bardzo wszystko się zmieniło.
Ciekawe są nawet takie drobiazgi, jak zmiana mody, kobiety skracają suknie, głównie
z powodów praktycznych, na szerszą skalę
zaczęły przecież pracować, Zdejmują też gorsety.
Czekam już
na kolejną część.
5/6
kk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz