piątek, 7 stycznia 2022

Mari Jungstedt "Ciemność wśród nas"

     To kolejny tom M. Jungstedt, jaki przeczytałam i który utwierdził mnie w przekonaniu, że każdy kolejny tom cyklu jest jeszcze gorszy, niż poprzedni. Szwedka potrafi pisać tak bardzo wciągająco i tak sugestywnie pokazywać melancholijny klimat Gotlandii, że zawsze darowałam jej płyciutką psychologię, na zasadzie że coś za coś. Plusem powieści z cyklu były opisy wyspy i np. różne smaczki z pracy jednego z bohaterów, dziennikarza telewizyjnego Johana, które autorka świetnie potrafi opisać, gdyż była dziennikarką. W poprzednich tomach zdarzały się też odniesienia do historii, np. bohaterami byli archeolodzy, odnajdujący m. in. ślady Wikingów. Albo np. pojawiały się osoby, chcące jakby wskrzesić dawne kulty religijne i dokonujące mordów rytualnych. Ta książka to idealny przykład cyklu kryminalnego, który zaczyna się wypalać. 

     W "Ciemności wśród nas" tych plusów jest coraz mniej, powieść nawet nie wciąga w akcję. Autorka staje się coraz bardziej powtarzalna i przewidywalna. I w tej i w innych jej książkach są liczne retrospekcje, obrazujące dzieciństwo i wcześniejszy okres życia zabójcy. Nie demaskuje to osoby, ale opisy trudnego dzieciństwa zaczynają już mnie męczyć, tym bardziej że zbrodnie popełniają nie tylko osoby, które miały trudne dzieciństwo. W tym tomie nie ma oryginalności niemal pod żadnym względem, dowody wskazują na to, że sprawcą może być osoba, która nienawidzi uchodźców, emigrantów i najchętniej głosiłaby hasła "Szwecja dla Szwedów". Nacjonalizm jest teraz rzeczywiście coraz częstszy i to w różnych miejscach, temat ten jest do tego nośny medialnie, ale też już czuję lekki przesyt. Wikingów, dawnych kultów religijnych i innych oryginalniejszych tematów oczywiście nie ma, nawiązań do historii wyspy, oczywiście też nie ma. Przewidywalność jest już tak duża, że sprawcę wytypowałam zaraz, gdy tylko pojawił się w pierwszej scenie. Psychologia nadal jest płyciutka i właściwie sprowadza się do powierzchownego opisu bardzo poważnego kryzysu w związku policjanta i jego refleksji, że ma już ponad 60 lat, dzieci są dorosłe, bliskich przyjaciół właściwie nie ma, a gdy związku nie da się uratować, a on odejdzie na emeryturę, to czeka go pustka. Nie jest to szczególnie odkrywcze. O Gotlandii coraz mniej można się dowiedzieć, w książce jest bardzo krótki opis regat, jakie się od wyspy zaczynają. Gdyby ten wątek został pogłębiony, byłoby ciekawie, pogłębiony nie został. 

 Będę się musiała mocno zastanowić, czy sięgnąć po kolejną książkę Jungstedt. 
 3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz