wtorek, 8 czerwca 2021

Lytton Strachey "Elżbieta i Essex. Historia tragiczna"

Elżbieta i Essex. Historia tragiczna - Ebook (Książka EPUB) do pobrania w formacie EPUB

 

"Elżbieta i Essex" to dla mnie głównie książka psychologiczna, a potem dopiero częściowo biograficzna i historyczna. Lytton Strachey opisał dzieje relacji pomiędzy królową a hrabią Essexem przez pryzmat ich charakterów. Starał się wydobyć jak najwięcej ze źródeł z epoki, np. z zapisów Franciszka Bacona, ale głównie sam wyciągał wnioski. Wydarzenia historyczne opisywał w tle. Pozycji tej nie czyta się łatwo, nie jest to beletrystyka. To opowieść z wieloma cytatami z dzieł z czasów Elżbiety I, bez dialogów, napisana w 1928r., ale warto poświecić czas. 

   Autor nie wyszperał gdzieś w źródłach nowych faktów historycznych, ale na te znane popatrzył jeszcze w inny sposób. Wbrew powszechnie panującej opinii, że charaktery ludzkie są ponadczasowe, uważał on, że  jest inaczej, że epoka w jakiej ktoś żyje, odciska na każdym swój ślad. "Przede wszystkim nie możemy objąć wyobraźnią ani pojąć rozumem sprzeczności tej epoki". "Jak można związać w spoistą całość przebiegłość tych ludzi, ich delikatność i brutalność, ich pobożność i rozpustę." Pisze dalej, że wszystkie niemal wybitne umysły renesansu miały w sobie coś z artysty. 

    Podobnie jak i biografia Lyttona Stracheya, tak i opisana przez niego historia jest wbrew wszelkim pozorom na wskroś oryginalna. Wspomniał przykładowo, że ambasadorzy hiszpańscy pisali, że główną cechą Elżbiety było tchórzostwo. Zdaniem Lytton Stracheya mylili się, jednakże królowa wg niego osiągnęła powodzenie dzięki takim cechom jak obłuda, giętkość, niezdecydowanie, wieczne zwlekanie i skąpstwo, ale też niezależność umysłu i pociąg do gry politycznej, czyli cechom które nie mają w sobie nic z bohaterstwa.  To pozorne niezdecydowanie mogło zwieść wiele osób z najbliższego otoczenia, nawet i Essexa. 

   Czytając obserwować można też i inne postacie historyczne, np. sekretarza królowej Cecila, człowieka o wyjątkowo głębokim umyśle, czy Franciszka Bacona, również o wyjątkowej mądrości i przewrotności, którego porównywał do węża. Bacon pisał, że "umysł nasz jest zamknięty w pieczarach naszych własnych skłonności i obyczajów, które pchają nas do nieobliczalnych błędów i płaskich poglądów". Tym tropem idzie autor "Elżbiety i Essexa" 

    Lytton Strachey wyszczególnia, kiedy i jak pewne cechy charakteru   prowadziły jego bohaterów na szczyt, a kiedy te same cechy im zagrażały, albo nawet i gubiły ich. Przykładowo Essex miał sentyment do sztuki wojennej, lubił walczyć, aczkolwiek nie osiągnął w tej dziedzinie, podobnie jak i w żadnej innej nic z wielkości. Ambicję miał porażającą, mniemanie o sobie równie wielkie i tkwił w przekonaniu, że zawsze będzie faworytem królowej. Parł ku wszelkim możliwym stanowiskom i zaszczytom bez żadnych zahamowań. Zdecydował się w końcu na objęcie przywództwa nad oddziałami, rzuconymi przez Elżbietę do walki z "katolickimi rebeliantami" w Irlandii, rebeliantami doskonale dowodzonymi mającymi głębokie społeczne poparcie i będącymi oczywiście u siebie. Franciszek Bacon napisał "widziałem jego klęskę, związaną przeznaczeniem z tą podróżą zupełnie jasno. O ile można oprzeć swe przekonanie na wypadkach, które dopiero nastąpią". Lektura momentami potrafi być naprawdę fascynująca.  

    Albo przykładowo współcześni Elżbiety rozwodzili się nad jej niezdecydowaniem czy tchórzostwem. Mało kto brał pod uwagę to, czyją była córką. Jej ojciec wydał wyrok śmierci na dwie swoje żony, w tym na matkę Elżbiety i masę innych osób.  Essex we wszelkich możliwych aspektach nadużywał cierpliwości królowej, aż w końcu wystąpił przeciwko niej i nawoływał do buntu, zdradził ją we wszelkich możliwych aspektach. Essex uznał, że córka takich rodziców będzie tolerować jego występki. Ponoć do końca liczył na ułaskawienie. Strachey wyobraził sobie, że Elżbieta, gdy nadszedł czas na ostateczną decyzję, co zrobić z Essexem "czuła, że ożywia ją duch ojca i osobliwe uczucie poruszyło tajemne głębie jej duszy". Essexowi zaś dopiero w dniu egzekucji "bielmo spadło z oczu" i dopiero wtedy zrozumiał, że "nigdy nie było najmniejszej możliwości wywierania wpływu na Elżbietę", "w rzeczywistości bowiem za tą niewiarygodnie wypracowaną  fasadą kryło się wnętrze z żelaza". 

6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz