"Błękitny Zamek" to jedna z moich ulubionych książek z czasów gdy byłam jeszcze nastolatką, a do której raz na jakiś czas wracam. Pisałam o niej tutaj. Nie słuchałam jeszcze "Błękitnego Zamku" jako audiobooka, po wysłuchaniu skupię się więc na tym, jak poradziła sobie z odczytaniem i interpretacją Irena Lipczyńska.
Otóż poradziła sobie fatalnie. Gdy nie zna się książki i słucha się audiobooka, skupia się na treści, wykonanie schodzi na drugi plan, chyba że wykonanie jest albo wyśmienite, albo fatalne, wtedy nie można tego nie zauważyć. Ta interpretacja jest na tyle zła, że ktoś kto nawet nie znałby tekstu, chyba zauważyłby to.
Najlepsze wykonanie audiobooka jest wtedy, gdy jest to maksymalnie naturalne, gdy nie wyczuwa się sztuczności. Gdy ma się wrażenie, jakby słuchało się czyjejś opowieści, jakby trwało spotkanie z narratorem, albo z kimś znajomym. A przy dialogach jakby się kogoś przypadkowo słyszało, np. za ścianą w mieszkaniu. Wyśmienicie czyta Krzysztof Gosztyła, ale on wcześniej kilka razy czyta tekst, raz aby wiedzieć, o co chodzi, podczas drugiego już czytania zaznacza w tekście, jak czytać, gdzie głośno, gdzie ciszej, jak modulować głos, itp. Za trzecim razem to jeszcze szlifuje i dopiero za czwartym razem czyta w studiu, gdzie jest to nagrywane. Tak mówił w jednym z wywiadów. Rewelacyjnie czyta też Maciej Stuhr, chyba nawet wolę go czytającego książki, niż grającego w filmach. Niektórzy zaś po prostu nie przygotowują się do czytania i nie mają żadnego talentu. Wychodzi wtedy beznadzieja.
Irena Lipczyńska czyta bardzo wolno i jeszcze z dziwną manierą, permanentnie robi pauzy, jakby np. postać się zastanawiała, coś sobie przypominała, potem po pauzie czyta wolniej, potem znów normalnie i od nowa, pauza, jakby ktoś się zastanawiał, potem jeszcze wolniej i tak cały czas. Kompletnie nie pasuje to do tekstu. Brzmi to też tak, jakby robiąc pauzę, czytała w myślach tekst i zastanawiała się wówczas, jak to odczytać. W taki sposób czytane są też sceny bardzo dynamiczne, np. gwałtowna kłótnia. Audiobook trwa 8 godzin i 28 minut.
Jest też u nas wydany drugi audiobook z "Błękitnym Zamkiem", który trwa z kolei 7 godzin i 18 minut, czyta wówczas Magdalena Kocur. Oba audiobooki są wersją pełną książki. Te 50 minut różnicy to są po prostu pauzy w wykonaniu Ireny Lipczyńskiej i potwornie wolne tempo czytania, zupełnie nieadekwatne do tekstu.
Całość ratuje oczywiście tekst Lucy Maud Montgomery.
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz