
„Nomadland”
to reportaż doskonały. Przed lekturą nie miałam bladego pojęcia o problemie bezdomnych
seniorów amerykańskich i o innych opisywanych zjawiskach socjologicznych, od
strony psychologii też jest arcyciekawy. Napisany jest tak, że ciężko jest się oderwać
od słuchania, czytania z pewnością też. Aneta Todorczuk pasuje do roli odczytującej
idealnie, autorka jest pewnie w podobnym wieku, czyta też całkiem dobrze.
U nas czegoś takiego nie ma, ale w Stanach
od około 2008r., tj. od kryzysu gospodarczego wraz z upadkiem szeregu firm, upadły
też niektóre fundusze emerytalne. Ponieważ nie ma tam ZUS-u lub innego
podobnego podmiotu, część amerykańskich
seniorów znalazła się albo w ogóle bez środków do życia, albo ze środkami tak
małymi, że nie pozwalają na marną nawet egzystencję. Aby uzyskać jakikolwiek
dochód podejmują się więc dorywczo koszmarnych prac fizycznych w różnych miejscach,
często w Amazonie, a w związku z utratą mieszkania zamieszkują w samochodach,
przyczepach, a nawet i namiotach. Ludzie którzy znaleźli się w takiej sytuacji
to nie margines, mają róże wykształcenie, niejednokrotnie i wyższe, wielu z
nich zajmowało też stanowiska kierownicze. Tych ludzi z roku na rok jest coraz więcej,
jest to potężny problem.
Opisane zjawisko jest przerażające. Szalenie
ciekawe jest obserwowanie charakterów
tych ludzi. U nas jest masa emerytów całkowicie bezradnych, powoli chyba to się
zmienia, ale zdecydowana większość z nich nadal żyje życiem dzieci i wnuków,
chodzą o lekarza do lekarza i opowiadają wszystkim o swoich chorobach,
narzekając przy tym na brak pieniędzy i niską emeryturę. Niewielu z nich
dorabia. Opisywani Amerykanie też nie są zdrowymi bykami, ale jednak zamiast
egzystować i liczyć grosz do grosza, podejmują się wyzwań i tej wyniszczającej
pracy. Chociaż nie jest lekko, nie skupiają się tylko na narzekaniu. Tworzą strony
internetowe takich koczowników, udzielają sobie porad, nawiązują nowe kontakty
towarzyskie.
Część z amerykańskich seniorów ma rodziny,
ale mało kto wpada na pomysł, aby wspólnie mieszkać, tym bardziej że często ich
dzieci również mają problemy finansowe. Czytanie o amerykańskiej mentalności
było dla mnie fascynujące. Wątpię czy podjęłabym się tak ciężkiej pracy na stare
lata, jak oni, ale podziwiam tych ludzi. Pomiędzy nimi tworzy się bliska więź,
nawet gdy przebywają w swoim towarzystwie tylko kilka miesięcy w roku,
potem jadą każdy w inną stronę, aż znowu spotykają się gdzieś indziej, albo i znowu
w tym samym miejscu. Sami mówią, że są rodziną. W razie problemu mogą liczyć na
siebie, a nie na rodziny biologiczne, będące gdzieś kilkaset czy kilka tysięcy kilometrów
dalej. Tworzenie się pomiędzy niespokrewnionymi osobami, przyjaciółmi, więzów niejednokrotnie bliższych i głębszych niż
z osobami spokrewnionymi, narasta już w chyba wszędzie. W tym reportażu jest
opisane szczególnie ciekawie.
Autorka pisała książkę kilka lat, sama stała
się przez ten czas taką tymczasową bezdomną, jeżdżącą kamperem i śpiącą w nim.
Spędziła w towarzystwie swoich bohaterów sporo czasu. Część jej przyjaciół
opisała jej swoje przemyślenia życiowe.
Przykładowo jedna z kobiet pracowała kilka miesięcy w roku w magazynie Amazona.
Dla niej porażający był konsumpcjonizm Amerykanów, kupowanie przez nich jak największej
masy rzeczy, często mało potrzebnych i przy tym całkowity brak troski o środowisko.
Mówiła, że rzeczy sprzedawane w Amazonie są tak tandetne i do niczego niepotrzebne,
że sądzi, iż około miesiąca po zakupie, wylądują one na śmietniku. Prawie wszystkie
towary są tandetnych materiałów, w tym z plastiku, będą się więc rozkładać
setki lat i niszczyć przyrodę. Amerykanka zaś żyjąc w kamperze wie, że tak
naprawdę do szczęścia nie jest potrzebne posiadanie masy przedmiotów.
Ciekawe są też obserwacje reakcji innych
ludzi na tych bezdomnych. Jedni utrudniają im życie, jak mogą, donosząc np. że
rozłożyli się w miejscu do tego nieprzeznaczonymi, inni są obojętni, jeszcze
inni wykazują życzliwość.
Po lekturze każdy już trochę inaczej będzie patrzył
na otaczający świat.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz