sobota, 8 maja 2021

Piotr Zychowicz "Alianci. Opowieści niepoprawne politycznie cz. V"

 


Alianci Część 5 Opowieści niepoprawne politycznie - Piotr Zychowicz | okładka
    Raz na jakiś czas trafia się książka, która na trwale zmienia  horyzonty postrzegania świata i o której nie da się zapomnieć. Może to być beletrystyka, ale niekoniecznie. Mistrzem tego rodzaju książek jest Piotr Zychowicz, czytałam większość tego, co napisał i za każdym razem jestem jego tekstami porażona. Wydobywa on z historii fakty mało znane, ukrywane skrzętnie przez różne rządy, albo pisze o czymś, co jest niby powszechnie znane, ale jak się okazuje, widzieliśmy te fakty w sposób niepełny, zupełnie zniekształcony. Cykl "Opowieści niepoprawne politycznie" jest szczególnie rewelacyjny.  Interesuję się historią, ale Zychowicz zawsze mnie zaskakuje. Gdy pisze o faktach, o dyskusji nie może być mowy. Gdy wyciąga z faktów wnioski, mogą być one dyskusyjne, mnie jednak z reguły przekonują. Zychowicz pisze o wieku XX, najczęściej o wydarzeniach, związanych z II wojną. Ale jego dzieł nie można postrzegać tylko i wyłącznie jako historycznych. Uczą one myślenia i  krytycyzmu do przekazu, jaki otrzymujemy, obojętnie od kogo ten przekaz pochodzi i obojętnie czego dotyczy. Uczą, że z reguły przyjęty powszechnie punkt widzenia narzucony został przez silniejszego, a rzeczywistość wygląda nieco inaczej. 

    W tym tomie autor zwraca uwagę na coś, co wydaje się pozornie jasne i oczywiste, niemal niepodlegające dyskusji. Prawie wszyscy chyba jesteśmy przyzwyczajeni do takiego sposobu postrzegania świata i historii z okresu II wojny, że aliantów postrzegany jako siłę, reprezentującą dobro, walczącą ze złem, czyli z nazizmem, z Niemcami. Każdy zapewne ma świadomość, że alianci też nie byli ideałami, że nie zawsze i nie wszędzie postępowali tak, jak się powinno, czego najlepszym przykładem jest chociażby to, bez żadnego problemu zostaliśmy oddani Stalinowi. No ale co do zasady, to uważa się, że jednak byli generalnie w porządku. Tego że pokonali Niemców nie można im oczywiście odmówić i nie można zapomnieć, ale o tym, że popełnili wiele zbrodni wojennych i to z zimną krwią, już się nie pamięta. Walka aliantów o prawa człowieka, o demokrację, o sprawiedliwość, jest czystym frazesem i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To tylko mit, a tak naprawdę liczył się tylko własny interes, a środki zmierzające do jego osiągnięcia realizowane były w sposób bezwzględny. 

     Wspomniana jest eksterminacja Indian, realizowana bez cienia sentymentu. Jest też mowa o obozach koncentracyjnych, zbudowanych przez Anglików dla Burów i o wymordowaniu  gigantycznej liczby Burów, o czym też powszechnie się nie mówi. O zabijaniu jeńców  przez Amerykanów w czasie II wojny i o znęcaniu się  nad nimi też generalnie się nie mówi.  

    Kwestia bombardowań niemieckich miast w 1944 i 1945 r. też nie jest na tyle znana, na ile powinna. Zychowicz udowadnia, że bombardowania te nie miały żadnego sensu z punktu widzenia militarnego, że nie miały i nie mogły mieć żadnego wpływu na przebieg działań wojennych. Zabitych zostało w ich trakcie m. in. wiele tysięcy robotników przymusowych  i jeńców, pojmanych przez Niemców. W miastach tych były głównie kobiety, dzieci i starcy. Środki użyte do tego celu, w tym bomby zapalające były niewspółmiernie większe, niż chociażby do bombardowania Warszawy. W niemieckich miastach podczas tych wielogodzinnych bombardowań rozgrywały się iście dantejskie sceny, np. topił się asfalt na jezdniach, ludzie dosłownie wyparowywali, efekt był zbliżony do wybuchu bomby atomowej, tylko bez efektu skażenia radioaktywnego. 

    Zychowicz udowadnia również, że zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki również nie było potrzebne, losy wojny były już bowiem przesądzone. Nie zaprzecza okrucieństwu Japończyków wobec Amerykanów w obozach jenieckich, ale pisze też i o okrucieństwie Amerykanów. Rasizm był po obu stronach. Mowa jest też o znanym powszechnie sposobie walki Japończyków, którzy się nie poddawali i walczyli po różnych jaskiniach do samego końca, mimo braku cienia szansy na to, ze zwyciężą. Częściowo wynikało to z ich mentalności i systemu wartości, ale w dużym stopniu też z tego, że wiedzieli oni, iż Amerykanie nie biorą jeńców, tylko zabijają ich, a gdy nie zabiją od razu, tu lubią się nad nimi znęcać. Woleli więc zginąć w walce, zabijając jeszcze przy okazji paru Amerykanów. Japończycy zarówno w mediach amerykańskich, jak też i wypowiedziach wojskowych i innych oficjeli przedstawiani byli jak podludzie, mniej więcej tak, jak Niemcy postrzegali Żydów. 

    Książka jest arcyciekawa, kontrowersyjna. W tym roku to dopiero druga pozycja, której mogę dać ocenę 6 i to bez cienia wątpliwości. 

6/6  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz