John le Carre, Javier Marias i Agata Christie to ci pisarze, którzy najgłębiej przeniknęli ludzką psychikę. Żaden z nich nie był zawodowym psychologiem. Le Carre, jak przyznają wszyscy krytycy, wzniósł powieść szpiegowską na wyżyny, na najwyższą półkę literacką.
"Ludzi Smileya" odbieram jako powieść o wartościach. Smiley, emerytowany były szef angielskiego wywiadu dostał informację o zamordowaniu swojego agenta, estońskiego generała. Do Smileya zwrócono się jednocześnie z prośbą, aby spróbował wyjaśnić tą sprawę.
Smiley jest zamożnym emerytem, wiodącym spokojne życie, mogącym oddawać się już tylko przyjemnościom życia. Mógł się nie zgodzić, no bo po co zadawać sobie masę trudów? Szansa na wyjaśnienie zagadki śmierci generała była nikła, trzeba było liczyć się z tym, że masa energii i trudu pójdzie na marne. Angażowanie się w tą sprawę bez cienia wątpliwości było niebezpieczne, a wiadome było też, że konieczne będzie odbycie co najmniej kilku zagranicznych podróży, co dla niego, który wszystko już widział, nie stanowiło żadnej atrakcji, było natomiast olbrzymim wysiłkiem fizycznym. W czasie podróży zwiększało się niebezpieczeństwo dla samego Smileya, a za granicą nikt już nie mógłby mu pomóc. Za morderstwem stał radziecki wywiad i to nie ulegało żadnych wątpliwości. Smiley się zgodził i nie były do tego potrzebne specjalne prośby ani przekupstwo. Dlaczego? Czytelnik sam musi to wydedukować, sam bohater nie przeprowadza w tym zakresie żadnych rozważań. On wie, że są rzeczy ważniejsze od egoistycznego wygodnictwa. Wie, że w przypadku rozwiązania zagadki nie dostanie żadnego bonusu, ani finansowej gratyfikacji, ani żadnego stanowiska, był emerytem, a kolejny powrót do służby nie wchodził już w rachubę, dokonała się już zmiana pokoleniowa. W tym przypadku z jego strony była to całkowita bezinteresowność. Był lojalny wobec zamordowanego, czuł, że po prostu powinien podjąć się tego zadania. Czuł, że tak trzeba. Liczył się z pewnością z tym, że gdyby mu się nie powiodło, gdyby coś się komuś stało w związku z jego działaniami, będzie miał problemy. Ale zaryzykował. Był wierny wartościom. Wiadomo jest, że są jeszcze ludzie przyzwoici, nie idealni, ale przyzwoici, którzy gdy jest taka potrzeba, potrafią bezinteresownie przedłożyć wyższy interes nad prywatę i zrobić to, co trzeba. Dlatego właśnie tą książkę odbieram jako książkę o wartościach, nawet gdy częściej czy rzadziej zapomina się o nich. I jako hołd złożony właśnie takim osobom, mimo tego że nie są ideałami.
Tytułowy Smiley ideałem nie był, był przyzwoity, ale też nie do końca i nie w 100%. Le Carre wiedział, że nic nie jest czarno - białe. W tym tomie dochodzi do czegoś w rodzaju ostatecznego pojedynku Smileya i i jego odwiecznego przeciwnika, Karli, szefa wywiadu radzieckiego. Samiley uosabiał pewne wartości, Karla był skrajnie bezwzględnym fanatykiem, nie mającym żadnego problemu chociażby ze zleceniami zabójstwa. Obaj reprezentowali intelekt mocno ponadprzeciętny. Ale gdy pojawiła się możliwość znalezienia słabego punktu w tym monolicie charakterologicznym i zwerbowania Karli, Smiley uciekł się do środków, których wcześniej nie stosował. Doznał wówczas "niesamowitego zawrotu głowy, jak gdyby zło, z którym przez cały czas walczył, dosięgło go, ogarnęło i zawładnęło nim pomimo jego wysiłków, nazywając go w dodatku zdrajcą; drwiło z niego, oklaskując równocześnie jego zdradę". Smiley podjął walkę, nawet ją zainicjował, bronią używaną dotychczas przez Karlę, bronią której się brzydził. Jak stwierdził wówczas "przekroczyliśmy dzielące nas granice, jesteśmy niczyimi ludźmi na niczyjej ziemi". Zastosowanie takich metod było wg mnie całkowicie usprawiedliwione, niemniej jednak ta sytuacja pokazuje dylematy wewnętrzne postaci, ich rozdarcie i właśnie to, że nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby komuś z zewnątrz się wydawać.
Kolejnym smaczkiem są obserwacje psychologiczne, których jest tu cała masa. Każda postać, jaka się pojawia, poddana jest większej lub mniejszej analizie psychologicznej. Z reguły są one krótkie, ale treściwe. Smiley z racji bycia całe życie szpiegiem, w kontaktach z innymi osobami koncentrował się właśnie na nich, nie na sobie. Nie sposób przytoczyć tu wszystkiego. Ale widać wyraźnie gigantyczne doświadczenie le Carre`a i jego fenomenalną znajomość ludzkich charakterów
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz