środa, 21 kwietnia 2021

Szczepan Twardoch "Morfina" - audiobook, czyta Maciej Stuhr

 


Morfina - Szczepan Twardoch | okładka

     "Morfina" jest jedną z oryginalniejszych książek, jakie znam. Pozornie to tylko parę miesięcy z życia Kostka, postaci fikcyjnej, a te miesiące to wrzesień i październik 1939r. Są jednak liczne retrospekcje, dotyczące i jego i innych postaci, jest też i mocno oryginalne wybieganie w przyszłość. Wykonanie audiobooka jest rewelacyjne, Maciej Stuhr czyta fenomenalnie, doskonale zna tekst, czyta tak, że ma się wrażenie, iż czyta nie on jeden, ale zespół aktorów. Potrafi stworzyć nastrój grozy i nastrój rozbawienia. 

   Podstawowy atut książki to świetne opisy ludzkich charakterów, bez rozwlekłości, zasadniczo to czytelnik poznaje je głównie w akcji.  Wprowadzony jest szalenie ciekawy element, jedyny irracjonalny w tej powieści, dziwnego Czegoś lub Kogoś niematerialnego, towarzyszącego Kostkowi dzień i noc. Sam Szczepan Twardoch, zapytany w jednym z wywiadów, co to jest, odpowiedział, że nie wie. Podczas słuchania przychodziło mi do głowy, czy jest to może anioł, albo diabeł, albo może po prostu intuicja, ale żadne z tych rozwiązań do końca nie pasuje. To coś lub ktoś znało i Kostka i każdą napotkaną przez niego osobę, wiedziało też wszystko o najgłębiej skrywanych tajemnicach i motywach, jakimi ktoś się kieruje, sam nawet do końca o tym nie wiedząc lub nie chcąc wiedzieć. To Coś wygłasza monologi, rzuca różne uwagi, doradza, typu: Kosteczku, Ty mnie nie słyszysz. Albo: chyba jednak usłyszałeś, co do Ciebie mówię, bo widzę, że np. wychodzisz z domu, tak jak Ci mówiłam. To coś komentuje ludzkie zachowania, np. Kosteczku, myślisz, że dlatego nie ciągniesz jej do łóżka, bo w tej sytuacji to nie wypada, ale tak naprawdę przecież nie interesuje Cię, co wypada, a co nie, Ty po prostu boisz się, że ona się nie zgodzi i Cię odrzuci, a byłoby to dla Ciebie bardzo ciężkie. Wolisz myśleć, że nic nie robisz, bo nie wypada, ale przecież gdzieś tam jednak wiesz, że to nie o to chodzi. Te monologi są rewelacyjne. Albo np. jedna z bohaterek mówi, że niczego się nie boi. Ale czy naprawdę niczego? Ten dziwny Ktoś komentuje, że ona rzeczywiście prawie niczego się nie boi, ale jednak jest wyjątek, bowiem jest coś, czego jednak się boi i wskazuje co to jest i skąd się wzięła taka postawa. Przy wielu postaciach są jeszcze informacje, co się z nimi stanie za kilka czy kilkanaście, albo kilkadziesiąt lat, oraz co działo się z nimi wcześniej. Każdy człowiek z tej perspektywy jawi się jako ktoś szalenie interesujący. Dzięki temu elementowi, aczkolwiek nie tylko dzięki temu, powieść jest pasjonująca. Gdy patrzy się z tej perspektywy na ludzkie postawy, pobudki działania, nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać na początku. Nic nie jest proste też  i z innej przyczyny, że Kostek pochodzi z rodziny polsko - niemieckiej, bardziej niemieckiej niż polskiej, w warunkach pokoju nie miałoby to większego znaczenia, ale nie w 1939r. Jest więc rozdarty wewnętrznie, tak jak wielu ludzi, tylko z różnych przyczyn. Są w powieści i inne osoby też  jakby rozdarte, z dylematami, np. występujący incydentalnie Niemiec, kochający Żydówkę. 

   Historia też ukazana jest nietypowo. Otóż Kostek dostanie propozycję podjęcia działalności w Muszkieterach, mało znanej tajnej organizacji, inaczej niż AK i jej poprzedniczki widzącą konieczność działań konspiracyjnych. Muszkieterzy posądzani byli niesłusznie m. in. o  kolaborację z Niemcami. Próbę zwerbowania Kostka na kartach książki podejmuje sam założyciel Muszkieterów kpt Stefan Witkowski ps. Inżynier. Twardoch o kwestiach historycznych też pisze z dystansem, nie na kolanach, nie ma patetycznego stylu, widać i krytycyzm i dystans, ale nie ma też z kolei jednoznaczności. I nie tłumaczy wszystkiego łopatologicznie, w "Morfinie" nie pada nawet nazwa Muszkieterzy, trzeba po prostu mieć pewną dawkę wiedzy i to na różne tematy, żeby w pełni zrozumieć całość. Też nie jestem pewna, czy wyłapałam i zrozumiałam wszystkie takie smaczki. 

  Podejście Kostka do działalności w konspiracji też jest pokazane oryginalnie. Nie był on jakimś szczególnym patriotą i nie czuł potrzeby takiego działania. Witkowski go śmieszył, szczególnie zabawne były jego gesty, sposób mówienia, zachowania, typu ostentacyjna konspiracja, np. rozglądanie się po kawiarni niby dyskretnie, ale w rzeczywistości tak, że wszyscy to widzieli. Cała ta konspiracja Kostkowi wydawała się trochę zabawna, trochę żałosna, z pewnością niebezpieczna, ale głównie pozbawiona sensu. Ale gdy dostał propozycję, decyzja nie była wcale prosta. Twardoch doskonale uchwycił ten dziwny paradoks, tą dziwną siłę, to uwikłanie, które każe walczyć Polakom w wiecznych bojach, w tym o stracone sprawy, w powstaniach skazanych na klęskę itp. Zaskakujące jest to, że wiele osób wiedząc np. o tym, że Powstanie Warszawskie nie ma żadnych szans na wygraną, jednak walczyło. Kostek też raczej nie miał złudzeń co do ostatecznego efektu tej konspiry.  

   Nie wszystko jest w "Morfinie" idealne. Przeszkadzało mi natężenie przemocy, wszechobecny seks, niekiedy zupełnie wynaturzony, np. podczas orgii, połączony z rozdzieraniem martwego zwierzęcia i jedzenia go na surowo. Bohaterowie w większości też są w pewien sposób wynaturzeni, mało jest osób, które można byłoby nazwać tzw. "normalnymi", czy po prostu dobrymi. Nawet kpt Witkowski jest skrajnie bezwzględny, nieliczący się z ludzkim życiem. Powieść nie jest grzeczna, autor z pewnością naraził się pewnym środowiskom. 
6/6
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz