Stefan Żeromski jest antytezą Sienkiewicza. Jego bohaterowie, walczący w wojnach napoleońskich, nie są pozbawionymi wad sienkiewiczowskimi herosami, a ci z którymi walczą, nie są ciemną tłuszczą, którą należy wybić. Odtwarzany świat pod żadnym względem nie jest czarno - biały. Nie tylko główni bohaterowie nie są ideałami, kobiety, które kochają, też nie mają w sobie nic z ideału. Nie ma na wpół świętych księży, a żaden z bohaterów nie znajduje ukojenia w Bogu. Rzeczywistość wojny jest brutalna. Pod koniec książki stają się, szczególnie jeden z nich, wręcz odrażającymi, zdegenerowanymi postaciami, opanowanymi przez znieczulicę, maszynkami, które najlepiej czują się, walcząc i zabijając.
Panujący u nas już od niemal kilkuset lat kult walki, w większości z góry już skazanej na klęskę, który mamy chyba we krwi, wyssany z mlekiem matki, pokazany jest niczym pod szkłem powiększającym, budząc przerażenie, po co nasi przodkowie angażowali się we wszystkie niemal konflikty światowe. Nie ma tu romantyzmu, jest bród, smród, śmierć, rany, i tylko raz na jakiś czas pojawia się ktoś, kto tak naprawdę zastanawia się nad sensem tego, co robi. Tylko jeden z żołnierzy, Polak, miał budzącą grozę świadomość, że tak naprawdę walcząc wraz z wojskami francuskimi w Hiszpanii, walczy w ludnością, broniącą swojego kraju przed najeźdźcą. Wiedział, że zabija i kradnie, że sumienie nie daje mu już spokoju i chciał zrezygnować. Reszta traktowała wojnę jak narkotyk.
Żołnierze napoleońscy nie są ukazani jako niosący wolność ciemiężonym ludom, jak chciała tego ówczesna francuska propaganda, i jak często nawet do chwili obecnej jest to postrzegane. Ciemiężone ludy po najeździe przez Napoleona miały po prostu innego ciemiężcę, a do tego spalone domy, wymordowane rodziny, wielu z nich stało się kalekami. Kościoły były poniszczone, księża i zakonnice pozabijani, dokładnie jak w czasie nieodległej wówczas czasowo Rewolucji Francuskiej. Ciemiężeni nie poprzestawali na pogrążaniu się w cierpiętnictwie, walczyli z Francuzami, gdy udawało im się któregoś schwytać jako jeńca, wymyślali najbardziej wyszukane tortury, a zwłoki wystawiali na widok publiczny np. na rozstajach dróg. Gdy czyta się opisy walk na ziemiach polskich, niszczenia przy tym dziedzictwa narodowego, zabytków, kościołów, np. w Sandomierzu, przerażenie budzi to, że ta obsesja walk cyklicznie się powtarza. Walcząc niszczymy wszystko co jest do zniszczenia, a gdy jest to coś już unicestwione, odbudowujemy i niszczymy po raz kolejny.
Książka jest nierówno napisana, niektóre fragmenty są mocno nużące, szczególnie początkowe. Potem, w miarę postępu akcji, słucha się coraz lepiej, a niektóre fragmenty, np. właśnie o Hiszpanii, są arcyciekawe. Psychologii nie ma za wiele, ale za to jest obraz całego społeczeństwa i typowych postaw, jakie reprezentowali chłopi, szlachta, arystokraci. Odczytanie jest fatalne, po najmniejszej linii oporu, byle tylko odczytać.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz