Bardzo się ucieszyłam, że "Warszawianka", która jest wyśmienitym kryminałem retro, a o której pisałam tutaj, jest kontynuowana. Mieszkańcy Wrocławia mają kryminały retro Marka Krajewskiego, mieszkańcy Lublina ma Marcina Wrońskiego, Warszawa ma teraz Idę Żmiejewską. Pisarka tak jak i w poprzednim tomie wyśmienicie potrafi opisać zarówno realia epoki, jak też i miasto przed 130 lat. Leontyna jest postacią niestandardową, pełną rozterek, dylematów, ale jednocześnie potrafiącą wytrwale dążyć do wyznaczonego celu. Pierwszy tom odsłuchałam, słuchało się znakomicie, drugi przeczytałam, czytało się równie świetnie. Dla mnie gigantycznym plusem jest też to, że autorka nie epatuje przemocą i wulgaryzmami.
W powieści występują miejsca charakterystyczne dla Warszawy, właściwie jej symbole, np. Łazienki, Ogród Saski, czy Powązki, są też takie, które straciły na znaczeniu, ale istnieją dalej, np. Hotel Europejski, niegdyś najwykwintniejszy, a także takie, których już nie ma, np. cerkwie. Gdy zna się miasto, to niesamowite uczucie czytać, jak to ktoś spacerował po tych samych miejscach dawno, dawno temu, co wówczas czuł, o czym myślał. Autorka fascynuje się historią Warszawy, pod względem pokazania ówczesnego miasta powieść to prawdziwy majstersztyk. Obyczajowość tamtych lat niby jest znana, głównie z filmów czy książek, ale Żmijewska potrafi opisać ją tak, że mimo wszystko robi wrażenie. Przykładowo pokazanie się dziewczyny z tzw. dobrego domu w miejscu publicznym, aczkolwiek w danej porze dnia mało uczęszczanym, w towarzystwie aktorki, mogło mocno nadszarpnąć jej pozycję towarzyską. Chęć edukacji u dziewczyny uważana była za coś absolutnie niepożądanego, co mogło zaniżyć jej szanse na rynku matrymonialnym, a do tego świadczyło o rzekomej głupocie dziewczyny, która "nie rozumie", co powinno być najważniejsze. Przykłady można mnożyć.
Leontyna mimo 24 lat sporo przeszła, jest postacią budzącą sympatię. Aleksander, rosyjski policjant budzi sympatię jeszcze większą. Dzięki Leontynie "Warszawianka" staje się powieścią o przekraczaniu granic, ciekawe, do jakiego stopnia, jeżeli będzie kontynuacja, to się okaże. To także powieść o głębszym, pozbawionym powierzchowności rozumieniu rzeczywistości. Leontynie do chwili poznania Aleksandra wszystko wydawało się proste, było dobro, czyli gnębieni Polacy, zsyłki, procesy, wyroki śmierci, i było zło, czyli Moskale i wszystko, co się z nimi wiąże. Raptem okazało się, że rzeczywistość nie jest czarno - biała. Pod tym względem nic się nie zmieniło i pewnie nigdy nie zmieni, znaczna część ludzi zawsze, teraz także rzeczywistość postrzega bez odcieni szarości.
Autorka zwraca uwagę na jeszcze inne sprawy. W większości powieści czy filmów gloryfikowana jest miłość, ukazywana jest ona w różny sposób, ale generalnie stawiana jest na piedestale, jako coś pożądanego i najlepszego, co może kogoś spotkać. Ida Żmiejewska nie neguje miłości, ale w tej książce pisze sporo o przyjaźni. Nie tylko zakochanych ludzi stać na altruizm, coś wspaniałego i bezinteresownego można zrobić też dla przyjaciela. Jest pokazana przyjaźń męska i kobieca. Obie ciekawe, tym bardziej, że rodziny w których żyją bohaterowie, lub z których się wywodzą, są mocno toksyczne i destrukcyjne.
Jak na mój gust bohaterowie mogliby być jeszcze bardziej skomplikowani, mogłoby być też więcej informacji o tym, co się wówczas czytało, czego się słuchało na koncertach, jakie obrazy się podziwiało, itp.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz