Jednym z największych uroków cyklu jest Gotlandia, gdzie rozgrywają się niemal wszystkie wydarzenia. Wyspa ta nie jest tak popularna, jak inne, nazwijmy to wyspy w ciepłych krajach. Jest inna, zimna, wietrzna, mało przyjazna, z zachowaną zabudową średniowieczną. Dla mnie jest porywająca. W każdym tomie czegoś o niej i życiu na niej można się dowiedzieć. Autorka w poprzednich tomach pisała m. in. o śladach Wikingów, o dawnych kultach religijnych, o hucznych i corocznych obchodach Midsommer, czyli naszej Nocy Świętojańskiej. W tym tomie też można bliżej przyjrzeć się właśnie obchodom Midsommer. Zawsze gdy sięgam po którąś z książek cyklu nachodzi mnie myśl, aby kiedyś na urlop pojechać właśnie na Gotlandię.
O żadnej głębi psychologicznej nie ma tutaj mowy, ale dwójka głównych bohaterów mimo to ciekawi. Jungstedt przyjęła w większości tomów konstrukcję taką, że gdy w życiu prywatnym Andersa Knutasa, policjanta, wszystko jest w porządku, to dzieje się coś u dziennikarza Johana Berga. No i odwrotnie, gdy u Johana jest ok, to można spodziewać się niespodzianek u Andersa. W tym tomie najbardziej zaskoczona byłam właśnie kwestiami prywatnymi u jednego z tych głównych bohaterów i to ten wątek był dla mnie najbardziej wciągający. Mężczyzna, który wiele lat był żonaty, potem porzucony, ale udało mu się wejść w nowy związek, spotkał się z byłą żoną. I do tej byłej żony zaczęło go ciągnąć i to do tego stopnia, że obecny związek stanął pod znakiem zapytania.
Tytuł tego tomu mówi wiele, bo Jungstedt przedstawia tutaj ludzi, którzy żyją niczym dr Jekyll i Mr Hyde z powieści R. L. Stevensona. Na samym początku zostaje zamordowany "przykładny mąż i ojciec", w rzeczywistości miłośnik bardzo nietypowego seksu, który umówił się na spędzenie nocy z przygodnie poznaną kobietą. Oczywiście po ofierze nikt nie spodziewał się takich zamiłowań, na prowincjonalnej Gotlandii takie rzeczy przecież się nie zdarzają. Osoba zabójcy wywoła później jeszcze większy szok.
Jungstedt potrafi wciągać, ale w tym tomie ta umiejętność wyjątkowo nie dała o sobie znać. W "Drugiej twarzy" nie ma niestety drugiego dna, prawd psychologicznych czy jakiejkolwiek innej głębi. Jest to tylko czysta rozrywka, z której niczego innego nie da się wydusić. Ale jest idealna, gdy ktoś jest zmęczony i nie ma nastroju i chęci na wielki intelektualny wysiłek. Gdy ktoś jeszcze lubi klimaty takie, jak na Gotlandii, nie będzie zawiedziony.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz