W tomie tym, tak jak i w poprzednich, jest zagadka kryminalna, jest też po prostu delektowanie się zwyczajnym życiem, nazywanym niekiedy "szarym". Jak zwykle Qwill pisze felietony, tym razem zaczyna od felietonu o "zwykłych ludziach", którzy są przeciwieństwem celebrytów, walczą z trudnościami i robią coś pożytecznego dla świata.
Ale tematem głównym jest Festiwal Wielka Eksplozja Smaków, który rozgrywa się w Moose County. I dzięki temu książka w dużej mierze jest o jedzeniu, potrawach, gotowaniu itp. kwestiach. Qwill tym razem nie czyta Dickensa ani klasyki, tylko "Na tropie dzikich szparagów". Przeprowadza wywiad z 95- latkiem o tym, co jadano w dawnych czasach i podczas Wielkiego Kryzysu. W jego gazecie jest ankieta dla czytelników o ulubionych daniach. Jest konkurs na najlepsze paszteciki. Są nawet opisy znanych gatunków serów, jak wyglądają i jak smakują, takie 2 strony jakby wyjęte z książki kucharskiej. No i jest porada, jak rozróżniać sery, czyli najlepiej kupić kilka rodzajów jednocześnie i próbować.
Ten tom jest wyjątkowo oryginalny, czyta się go wyśmienicie, no i jest to doskonały bodziec, aby zająć się kuchnią. Kupiłam właśnie 2 książki kulinarne i przejrzałam te, które leżą już od dłuższego czasu na półce. Moja ulubiona seria z kotami zawsze inspiruje.
Natrafiłam niedawno na wzmiankę w internecie o tym, że na poziom zadowolenia z życia i zarazem poziom optymizmu wpływa również to, co jemy. Czy nam to smakuje, czy jedzenie tych potraw sprawia nam przyjemność. I coś w tym jest. Narody, które generalnie uchodzą za zadowolone z życia, lubią gotowanie i jedzenie, np. Włosi czy Francuzi.
W tym tomie jest też moja ulubiona bohaterka, Amanda. Jak zwykle jest ostra i sarkastyczna. Mówi Qwillowi podczas festiwalu, że tylko ona i koty mówią tutaj to, co myślą.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz