piątek, 13 listopada 2020

Tomasz Duszyński „Glatz”

 


Książka Glatz

 

          Gdy zobaczyłam okładkę, trudno było mi oprzeć się pokusie kupna. Jest to najoryginalniejsza okładka, jaką widziałam w ostatnich latach. Treść też warta jest uwagi. Rzecz dzieje się w Kłodzku (w j. niemieckim właśnie Glatz) w 1920 r., gdzie giną przedstawiciele miejscowej elity. Kłodzka policja nie za bardzo daje sobie radę, został więc przysłany z pomocą tajemniczy osobnik, najprawdopodobniej mający bliżej nieokreślone związki z wywiadem.


         W tym konkretnym kryminale najciekawszy wydaje mi się aspekt historyczny. Byłam raz w Kłodzku i jestem zafascynowana tym miastem, rzuca ono jakiś nieokreślony urok na zwiedzających. Stare Miasto jest dosłownie powalające z nóg, niezniszczona zabudowa tam liczy kilkaset lat i to się doczuwa. W 1920r. Kłodzko było częścią Niemiec. Podczas czytania książki poza bodajże jedną wzmianką w ogóle nie ma mowy o Polsce czy polskości, ludność jest niemiecka i jest z tego bardzo zadowolona. Nie jest to oczywiście żaden zarzut, wręcz przeciwnie, myślę że autor oddał doskonale ducha, panującego w miasteczku 100 lat temu. Czyta się więc polski kryminał o mieście niemieckim, z Niemcami, z niemieckimi nazwami ulic czy placów. Jako osoba pochodząca z Polski południowo – wschodniej odczuwałam też, że mentalność tamtych ludzi jest inna. Kiedyś rozmawiałam z żołnierzem, będącym krótko przed emeryturą, który opowiadał mi o tym, jak to całe życie był przenoszony z miejsca na miejsce i mieszkał w różnych częściach Polski. Mówił, że widział właśnie różnice w mentalności ludzi z różnych części kraju, np. na wschodzie byli bardziej gościnni, na zachodzie bardziej cenili sobie prywatność, np. przychodzenie o kogoś bez zapowiedzi było niemożliwe. Uważam, że rzeczywiście coś jest na rzeczy, bo właśnie w „Glatzu” też to dostrzegłam. Takich drobiazgów i tej inności jest cała masa. Przykładowo boy hotelowy rozpoznał w gościu hotelowym i zarazem prowadzącym śledztwo kapitana, z którym walczył podczas wojny, ale nie ośmielił mu się tego przypomnieć. Na wschodzie byłoby to niemożliwe. Jeden z bohaterów zobaczył wspomnianego już kapitana w łóżku w dość nietypowej sytuacji intymnej, obiecał mu, że nikomu tego nie powie i dotrzymał słowa. Na wschodzie również nie byłoby to możliwe. Co najmniej kilka osób zostałoby poinformowanych „w tajemnicy”,  osoby te przekazałyby „w tajemnicy” informacje dalszym znajomym i sytuacja stałby się tajemnicą poliszynela. Podobnie na wschodzie nie byłoby możliwe, aby ktoś znajomy przybywając do miasta, gdzie kogoś dobrze zna, zamieszkał w hotelu, byłaby to wręcz obraza. Sytuacji takich jest cała masa. Dla mnie właśnie to obcowanie z tą innością podczas czytania było fascynujące. Mam oczywiście świadomość, że wskazane sytuacje i  opisy zachowań ludzkich są pewnymi uogólnieniami, ale jest ich na tyle dużo, że można wyciągnąć właśnie takie wnioski.


   Sama akcja i intryga kryminalna do szczególnie fascynujących nie należą, przypominają momentami Dana Browna, np. gdy ofiary odnajdywane są w miejscach, które na mapie miasta tworzą określoną figurę geometryczną i trzeba się zastanowić jaką, na kogo ona wskazuje itp. Akcja też niestety nie wciąga za bardzo, a psychologia też nie porywa. Generalnie jednak aspekt historyczny jest świetny. W tle jeszcze jest twierdza kłodzka, a w miarę postępu wydarzeń jest o niej coraz więcej. Teraz trudno jest sobie uzmysłowić, że tak małe miasto, jak Kłodzko, mogło kiedyś być twierdzą. Lektura daje zupełnie inną perspektywę na wiele rzeczy.

4/6  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz