wtorek, 17 listopada 2020

Michał Bułhakow "Mistrz i Małgorzata. Czarny mag" - tłumaczenie Krzysztof Tur

    











    Czy jest sens dokonywać kolejnych tłumaczeń tego samego tekstu? Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, to niech sięgnie po tłumaczenie Krzysztofa Tura i wszelkie te wątpliwości się rozwieją, tłumaczenie i praca nad przypisami, przygotowanie nieopublikowanych dotąd fragmentów dzieła to naprawdę kawał dobrej roboty. Gdy ma się do czynienia z tak genialnym tekstem można go ciągle odkrywać na nowo. Przez bardzo długi czas funkcjonowało tłumaczenie pierwsze Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego, potem doszło tłumaczenie Andrzeja Drawicza. A na przestrzeni ostatnich kilku lat wyłoniły się 3 kolejne tłumaczenia: Grzegorza Przebindy i jego rodziny, Krzysztofa Tura i Jana Cichockiego. W tej chwili nie znam tylko tego ostatniego, ale na niego też przyjdzie czas. Dodatkowo jeszcze w książce tam, gdzie są przypisy, umieszczono zdjęcia np. opisywanych miejsc, plakatów czy różnych przedmiotów i in.

    Wcześniejsze fragmenty powieści, które nigdy do niej nie weszły, zawarte są w części pt. „Czarny mag”, a taki właśnie tytuł był rozważany przez Bułhakowa. Fragmenty te dotyczą zarówno wydarzeń, związanych z Piłatem, jak też już tych właściwych z udziałem Mistrza, Małgorzaty i pozostałych bohaterów. Widać jednoznacznie, że zmiany tekstu nanoszone później  przez autora, a czasem i przez jego żonę, zmiany związane były głównie z obawą przed cenzurą. A groźne były zarówno tematy związane z religią, jak też i z ustrojem państwa.  Ale widać też, że autor szlifował też język, stylistykę i kształt scen pod kątem artystycznym. Pomijając już kwestie różnych zabiegów, związanych z obawą przed cenzurą, widać wyraźnie, że praca właśnie nad istotą, nad poszczególnymi scenami miała głęboki sens. Konieczne było zrobienie tak, aby tekst nie był zbyt dosłowny, aby czytelnik miał nad czym myśleć, aby był logiczny, by nie był wulgarny itp. itd. Nawet taki geniusz jak Bułhakow musiał tekst szlifować wiele razy. Może wiec opowieści o geniuszach, np. pisarzach, malarzach, muzykach którzy działają w natchnieniu i tworzą błyskawicznie coś, co jest już genialne, można włożyć miedzy bajki.  A może dotyczy to naprawdę maleńkiej garstki twórców, jacy kiedykolwiek żyli, jak np. Mozart. Niektóre zdania tekstu z tej części pierwotnej naprawdę nie należały do szczególnie wybitnych. Paradoksalnie, może gdyby nie panujące wówczas warunki i cenzura, gdyby Bułhakow nie szlifował tekstu tak długo, może ostatecznie nie byłby on aż tak wyjątkowy. Całość tekstu pierwotnego i kolejnych wersji nie zachowała się, stąd też można czytać tylko fragmenty „Czarnego maga”.  


     Jednym z ciekawszych elementów w książce są przypisy, sporządzone pod określonym kątem. K. Tur nie opowiadał o wszystkim, o czym tylko można było, jak to ma miejsce w tłumaczeniu Przebindów. Jego przypisy obszernie  mówią m. in. o występujących w książce demonach, sporo jest te o pracy Bułhakowa nad książką. Tłumacz wskazuje np. , że określony fragment został dopisany przez żonę. Albo tłumaczy etapy pracy stoa nad konkretnym fragmentem tekstu, wskazuje na symbolikę. Przykładowo dość szeroko omówiony jest fragment książki, gdy Iwan Bedomny po spotkaniu na Patriaszych Prudach z Wolandem, po pościgu z nim i jego świtą wszedł do jednego z mieszkań, zabrał ikonę i świeczkę, a potem popędził nad rzekę, gdzie zanurzył się i pływał. K. Tur wytłumaczył, co symbolizuje zanurzenie się w rzece, dlaczego właśnie Iwan wziął ikonę i świeczkę, tłumaczy to krok po kroku, ale robi to bardzo zwięźle. Tłumacz wskazuje też na to, od czego wielu badaczy literatury ucieka. Pisze, jaki jest myśl przewodnia dzieła.

    6/6

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz