Czy jest sens dokonywać kolejnych tłumaczeń tego samego tekstu? Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, to niech sięgnie po tłumaczenie Krzysztofa Tura i wszelkie te wątpliwości się rozwieją, tłumaczenie i praca nad przypisami, przygotowanie nieopublikowanych dotąd fragmentów dzieła to naprawdę kawał dobrej roboty. Gdy ma się do czynienia z tak genialnym tekstem można go ciągle odkrywać na nowo. Przez bardzo długi czas funkcjonowało tłumaczenie pierwsze Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego, potem doszło tłumaczenie Andrzeja Drawicza. A na przestrzeni ostatnich kilku lat wyłoniły się 3 kolejne tłumaczenia: Grzegorza Przebindy i jego rodziny, Krzysztofa Tura i Jana Cichockiego. W tej chwili nie znam tylko tego ostatniego, ale na niego też przyjdzie czas. Dodatkowo jeszcze w książce tam, gdzie są przypisy, umieszczono zdjęcia np. opisywanych miejsc, plakatów czy różnych przedmiotów i in.
Wcześniejsze fragmenty powieści, które
nigdy do niej nie weszły, zawarte są w części pt. „Czarny mag”, a taki właśnie
tytuł był rozważany przez Bułhakowa. Fragmenty te dotyczą zarówno wydarzeń, związanych
z Piłatem, jak też już tych właściwych z udziałem Mistrza, Małgorzaty i pozostałych
bohaterów. Widać jednoznacznie, że zmiany tekstu nanoszone później przez autora, a czasem i przez jego żonę, zmiany
związane były głównie z obawą przed cenzurą. A groźne były zarówno tematy związane
z religią, jak też i z ustrojem państwa.
Ale widać też, że autor szlifował też język, stylistykę i kształt scen
pod kątem artystycznym. Pomijając już kwestie różnych zabiegów, związanych z obawą
przed cenzurą, widać wyraźnie, że praca właśnie nad istotą, nad poszczególnymi
scenami miała głęboki sens. Konieczne było zrobienie tak, aby tekst nie był
zbyt dosłowny, aby czytelnik miał nad czym myśleć, aby był logiczny, by nie był
wulgarny itp. itd. Nawet taki geniusz jak Bułhakow musiał tekst szlifować wiele
razy. Może wiec opowieści o geniuszach, np. pisarzach, malarzach, muzykach którzy
działają w natchnieniu i tworzą błyskawicznie coś, co jest już genialne, można
włożyć miedzy bajki. A może dotyczy to
naprawdę maleńkiej garstki twórców, jacy kiedykolwiek żyli, jak np. Mozart. Niektóre
zdania tekstu z tej części pierwotnej naprawdę nie należały do szczególnie
wybitnych. Paradoksalnie, może gdyby nie panujące wówczas warunki i cenzura, gdyby
Bułhakow nie szlifował tekstu tak długo, może ostatecznie nie byłby on aż tak
wyjątkowy. Całość tekstu pierwotnego i kolejnych wersji nie zachowała się, stąd
też można czytać tylko fragmenty „Czarnego maga”.
Jednym z ciekawszych elementów w książce są
przypisy, sporządzone pod określonym kątem. K. Tur nie opowiadał o wszystkim, o
czym tylko można było, jak to ma miejsce w tłumaczeniu Przebindów. Jego
przypisy obszernie mówią m. in. o występujących
w książce demonach, sporo jest te o pracy Bułhakowa nad książką. Tłumacz
wskazuje np. , że określony fragment został dopisany przez żonę. Albo tłumaczy
etapy pracy stoa nad konkretnym fragmentem tekstu, wskazuje na symbolikę.
Przykładowo dość szeroko omówiony jest fragment książki, gdy Iwan Bedomny po
spotkaniu na Patriaszych Prudach z Wolandem, po pościgu z nim i jego świtą
wszedł do jednego z mieszkań, zabrał ikonę i świeczkę, a potem popędził nad
rzekę, gdzie zanurzył się i pływał. K. Tur wytłumaczył, co symbolizuje zanurzenie
się w rzece, dlaczego właśnie Iwan wziął ikonę i świeczkę, tłumaczy to krok po
kroku, ale robi to bardzo zwięźle. Tłumacz wskazuje też na to, od czego wielu badaczy
literatury ucieka. Pisze, jaki jest myśl przewodnia dzieła.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz