Nico Walker był amerykańskim żołnierzem w Iraku, bardzo zaawansowanym w nałogu narkomanem,
złodziejem, a potem w końcu więźniem, odbywającym wyrok za napady na banki. Mogłoby
się wydawać, że w tej sytuacji właściwie to niewiele sobą reprezentuje, ale miał
i zapewne ma nadal niesamowity zmysł obserwacji i ku swojemu zaskoczeniu potrafi
pisać. Język, jakim pisze, nie każdemu się podoba, w jednym zdaniu wulgaryzmów
jest niekiedy więcej niż zwyczajnych słów. No ale skoro w środowiskach, w których
się obracał, mówiło się właśnie w taki sposób, to nie wyobrażam sobie, żeby ten
język zmienił w książce i aby mógł być
jednocześnie wiarygodny. To właśnie m. in. wiarygodność jest jednym z największych
atutów „Świeżego”. Nie czytałam jeszcze żadnej książki, napisanej w taki
sposób.
Dzięki tej książce, w tym również dzięki temu, że została napisana właśnie w takim języku, miałam wrażenie, że w końcu już wiem, jak to było w Iraku i jak jest w melinach narkomanów. Autor się nie kryguje, nie udaje kogoś innego, niż jest w rzeczywistości. Przeważającą większość „Świeżego” stanowią opisy wydarzeń, refleksje są szalenie krótkie, jednozdaniowe, albo nie ma ich wcale. A jeżeli są, to w stylu: byliśmy w czarnej d. Refleksje nasuwają się za to czytelnikowi i ta formuła pisania w przypadku tej książki naprawdę się sprawdza. W ani jednym miejscu nie czułam żadnego zgrzytu, żadnej sztuczności. W przypadku audiobooka to też wielka zasługa Macieja Kowalika, który wyjątkowo dobrze sobie poradził w roli Nico Walkera. Czytał tak, jakby po prostu nim był.
Książka to też obraz tego, jak potwornie nisko
może upaść ktoś, kto pochodzi z tzw. dobrego domu. Pokazuje ona jednocześnie
też, że rodzina w takich przypadkach jest całkowicie bezsilna. I paradoksalnie ukazuje
też sytuację, w której to, że bohater nie jest sam, ma żonę, która kocha z
wzajemnością, tylko pogarsza sytuację. Nico Walker sam wspomniał, że oboje z
żoną ćpali i że właściwie uniemożliwiało to wyjście z nałogu. I – co chyba najważniejsze – „Świeży” jest wyśmienitym
dowodem na to, że literatura naprawdę potrafi zmienić czyjeś życie. Czytałam
wywiad z autorem, bodajże w magazynie „Książki” i mówił on tam, że gdyby nie
trafił do więzienia, nie przeżyłby, zaćpałby się na śmierć. A gdy już poszedł
siedzieć, zaczął czytać książki z więziennej biblioteki. Najpierw współwięzień coś
mu pożyczył ze swojego księgozbioru i namówił go na lekturę, a potem już samo
poszło. Po jakimś czasie napisał o sobie, a „Świeży” jest wydawany w wielu
krajach świata. Książki w więzieniu uratowały mu życie. Naszła mnie taka
refleksja, że czasem gdy widzę się w mediach różnych wykolejeńców, trafiających
za kratki, nasuwają mi się myśli, że już nic z kogoś takiego dobrego nie
wyjdzie, że jest już stracony dla społeczeństwa. Okazuje się, że niekoniecznie.
Nico Walker naprawdę nie siedział za nic, napadał z bronią w ręku. A teraz jest
pisarzem, oby tylko nie skończyło się to na jednej książce.
I taka mała próbka spojrzenia autora na świat.
W Afganistanie nie było żadnego patriotyzmu, mało kto zastanawiał się nad
sensem bytności amerykańskiego wojska w tym miejscu. Właściwie to żołnierze
mieli świadomość bezsensu i tego, że mogą zginąć, ale starali się o tym nie
myśleć, w miarę możliwości ćpali albo pili. Z solidarnością między nimi też
było różnie, były kłótnie, a w samych superlatywach mówiło się tylko o kimś,
kto zginął. Niektórzy żołnierze „umilali” sobie czas, torturując zwierzęta,
albo drażnili się z miejscowymi dziećmi, udając, że chcą im dać coś do jedzenia.
Sale do spania obwieszone były zdjęciami porno. Gdy coś się działo, trzeba było
ruszać na akcję, widać było wyraźnie niekompetencję dowódców i chaos, za co niejednokrotnie
ktoś płacił życie. To oczywiście tylko przykłady.
Całość nie jest długa, słucha się dobrze, nie ma miejsca na nudę, trzeba
tylko przyzwyczaić się do tego specyficznego stylu.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz