sobota, 17 października 2020

Eva Garcia Saenz de Urturi "Cisza białego miasta"

 

     Dawno już aż tak bardzo nie rozczarowałam się książką. I dawno nie widziałam tak dużego rozdźwięku pomiędzy moimi odczuciami po lekturze, a opiniami innych czytelników. Czytam sporo kryminałów, ale "Cisza" jest dla mnie czystą komerchą, nie zauważyłam w niej niczego głębszego. Tekst mnie nudził, na początku szczególnie, zaskoczeń nie ma zbyt dużo, wielu rzeczy można się domyślić. Można rzeczywiście dowiedzieć się co nieco o kulturze baskijskiej, o zabytkach Kraju Basków, ale równie dobrze można sięgnąć po przewodnik, a wówczas tracąc mniej czasu, zdobędzie się więcej wiedzy. Psychologia jest na żenującym poziomie, przykładowo dziadek głównego bohatera to ideał, dysponujący do tego nadprzyrodzonymi mocami. Całość napisana jest wyjątkowo prostym językiem. Zastanawiałam się w trakcie czytania, czy nie zrezygnować, ale mniej więcej do połowy liczyłam na to, że coś się jednak zmieni na plus w odniesieniu do akcji, potem zaś uznałam, że skoro już tak daleko doszłam, to dowiem się w końcu, kto był tym seryjnym zabójcą.  Osoba zabójcy to jedyne prawdziwe zaskoczenie. Jest to chyba jedna z nielicznych książek, po przeczytaniu której mam wrażenie, że lektura nic nie wniosła w moje życie. To idealny przykład książki świetnie rozreklamowanej, wręcz do granic możliwości, ale w dużej mierze pustej w środku.  

    Myślę, że po przeczytaniu kilku danych od wydawcy o autorce już można się domyślić, co była ona w stanie napisać. Ja to zrobiłam dopiero po fakcie. Autorka prowadzi m. in. kurs marketingu dla pisarzy i szkolenia z kreatywnego pisania. Niestety kojarzy mi się to z nauką tworzenia produktu, który ma się jak najlepiej sprzedać, a wartość artystyczna nie ma tu większego znaczenia. Zresztą od zawsze uważałam, że pisania nie da się nauczyć,  żadne kursy w niczym nie pomogą. Mogą pomóc w stworzeniu produktu książko-podobnego. Na żadne kursy nie chodził np. Reymont, Żeromski czy inne tuzy literatury. 

   Co zaś do samej akcji, to w mieście Vitorii grasuje seryjny morderca, który zabija w bardzo wyrafinowany sposób, mianowicie ofiarami są osoby innej płci, urodzone w tym samym roku. Kolejnymi ofiarami są urodzeni 5 lat później. Sposób zabijania jest również mocno wyrafinowany. Ścigający zabójcę policjant zajmuje się profilowaniem sprawców zbrodni, nie zauważyłam jednak w jego wypowiedziach i spostrzeżeniach jakiejś szczególnej znajomości psychologii. Jest tak rozczarowujący, jak się okazała dla mnie profilerka z książki Bondy, jedynej jaką przeczytałam tej autorki. Jest jeszcze wątek, rozgrywający się w nieodległej przeszłości, najciekawszy ze wszystkiego i to chyba też dzięki niemu nie porzuciłam lektury. Całość jest niewiarygodna. 

   Jedyne plusy to pewna dawka wiedzy o Kraju Basków, ale też mam wątpliwość co do rzetelności opisów. Autorka cały czas generalizuje, jakby można było uznać, że mieszkańcy tego regionu jakoś specjalnie się od siebie nie różnią i stanowią jednolitą masę. Zwyczaje czy obrzędy też opisane są tylko od strony zewnętrznej, np. słynna biała procesja, którą każdy zapewne kiedyś widział w migawkach w telewizji czy internecie, nawet jak nie zapamiętał, gdzie się ona odbywała. Opis koncentruje się tylko na tym, jak to wygląda, głównych bohaterów też interesuje tylko to. 

3/6 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz